Komisja śledcza do zbadania działań władz w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika przesłuchała w piątek b. szefa prokuratury w Olsztynie Cezarego Kamińskiego. Uznał on, że decyzja b. Prokuratora Krajowego Janusza Kaczmarka o przeniesieniu tego śledztwa do Olsztyna "nie miała racjonalnego uzasadnienia".
Komisja kończy już badanie wątku śledztw prowadzonych przez różne prokuratury w sprawie porwania i śmierci Olewnika. Od kilku dni głównym punktem zainteresowań komisji jest decyzja Janusza Kaczmarka o przeniesieniu śledztwa z Warszawy do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. W czwartek Kaczmarek przekonywał, że decyzja była słuszna, bo warszawskie prokuratury "były już zmęczone ciągłymi interwencjami" i potrzeba było "świeżego spojrzenia". Mówił też, że kierował się tym, iż rodzina utraciła zaufanie do warszawskich prokuratorów, a współpraca rodziny porwanego z prowadzącymi śledztwo była bardzo istotna.
"Nie było racjonalnych przesłanek, by przekazać sprawę do Olsztyna" - ocenił w piątek prok. Kamiński. Krótko po przekazaniu tej sprawy w 2006 r. do olsztyńskiej prokuratury okręgowej został on jej szefem. Funkcję sprawował do tego roku. Kamiński pozytywnie oceniał prowadzenie głównego śledztwa przez prok. Piotra Jasińskiego, ale był krytyczny wobec tego, jak ten sam prokurator prowadził odrębne śledztwo dotyczące błędów i zaniedbań na wcześniejszych etapach głównego postępowania (trwa ono do dziś w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku).
Rodzina Olewników początkowo uważała Jasińskiego za najlepszego z prokuratorów zajmujących się śledztwem, ale ostatecznie "utraciła zaufanie" także do niego, gdy Olewnikowie uznali, że i on nie chce wyjaśnić całej sprawy. Poszło o zaznajomienie z całością akt śledztwa Grzegorza K., wicestarosty powiatu sierpeckiego z SLD, którego zatrzymało CBŚ i ostatecznie przedstawiono mu zarzut nielegalnego posiadania amunicji - choć rodzina Olewników uważała, że K. miał związek z porwaniem Krzysztofa.
Pełnomocnicy Olewników zażądali postępowania dyscyplinarnego wobec Jasińskiego za to, że udostępnił K. do zaznajomienia się całość akt śledztwa, a nie tylko ich wycinek. "To nie było złamanie prawa, ale błąd taktyczny" - ocenił w piątek Kamiński. W październiku sąd dyscyplinarny prawomocnie uniewinnił Jasińskiego w tej sprawie.
Prok. Kamiński nie potrafił w piątek odpowiedzieć posłom, dlaczego olsztyńscy prokuratorzy w sprawie Olewnika nie kontynuowali przesłuchań Piotra S. - pierwszego świadka, który zaczął ujawniać kulisy sprawy (wówczas był ciężko chory, dziś już nie żyje - PAP). Był on dobrym znajomym herszta grupy porywaczy - Wojciecha Franiewskiego i zabójcy - Sławomira Kościuka, głównych oskarżonych w procesie (Franiewski powiesił się w areszcie po zatrzymaniu, a Kościuk - po wyroku skazującym na dożywocie).
Przesłuchiwany w 2005 r. Piotr S., blacharz z Drobina, przyznał, że kilka lat wcześniej Kościuk chciał, by "przechować" kogoś przykrytego kocem w samochodzie - człowiek miał nogi skrępowane taśmą. Piotr S. odmówił, ale kilka dni później Kościuk miał inną prośbę - by rozebrać jego samochód na najdrobniejsze części. S. miał też wyznać, że Kościuk powiedział mu o porwaniu Olewnika i dodać, że "namiar na porwanego mieli od jakiegoś byłego policjanta o imieniu Andrzej".
Olsztyńska prokuratura nie kontynuowała jednak tego wątku, a skupiła się na Kościuku, który zaczął mówić. Rozpracowany przez policjantów ujawnił szczegóły zbrodni i miejsce zakopania ciała zabitego. Liczył na złagodzenie kary, ale nie uzyskał go - został skazany na dożywocie. Po wyroku I instancji powiesił się w więziennej celi. W piątek Kamiński przyznał, że prok. Jasiński "zaznajomił" Kościuka z treścią przepisu Kodeksu karnego o nadzwyczajnym złagodzeniu kary za ujawnienie wspólników i okoliczności zbrodni. Nie odpowiedział, czy prokuratura zawarła porozumienie z zabójcą - jak twierdzi obrońca Kościuka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.