Ja nic Polakom do zwrócenia nie mam, kompletnie nic - powiedział twórca Amber Gold Marcin P. przed sejmową komisją śledczą.
"Ja nic Polakom do zwrócenia nie mam, panie pośle (...), kompletnie nic" - tak świadek skomentował słowa Witolda Zembaczyńskiego (Nowoczesna), który powiedział, że podczas środowego przesłuchania ma niepowtarzalną okazję do tego, by "zwrócić coś Polakom". Kategorycznie zaprzeczył też, że Amber Gold była piramidą finansową.
Zeznający przed komisją śledczą były szef Amber Gold odmawia odpowiedzi na znaczną część pytań, powołując się na toczące się przeciw niemu postępowanie karne. Odmówił m.in. odpowiedzi na pytania o kontakty z politykami oraz jacy "profesorowie mu doradzali".
"Skąd miał pan know-how na tę piramidę" - zapytał Zembaczyński.
"Odmawiam odpowiedzi na to pytanie, proszę nie nazywać tego piramidą finansową" - odpowiedział Marcin P. "Było to przedsiębiorstwo, spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, nie była to piramida finansowa, żaden wyrok prawomocny w tej sprawie nie zapadł" - dodał. Podkreślił zarazem, że "w systemie polskim nie istnieje coś takiego jak piramida finansowa".
Odmówił odpowiedzi, z czego się utrzymywał w latach 2008-09, czym dokładnie zajmowała się jego żona i z czego się utrzymywała. Odmówił również odpowiedzi na pytanie o aktualny majątek.
Przyznał, że być może miał w okresie uruchamiana Amber Gold zablokowane konta przez komornika. Powiedział też, że rozdrabnianie spółek, związanych z Grupą Amber Gold, "tworzenie tzw. spółek holdingowych", wynikało z jego wiedzy.
"To było rozwijane przez bardzo długi okres czasu, zanim doszło do takiej ilości spółek, jaka była, na początku to były dwie spółki, potem pojawiła się trzecia, czwarta, piąta i tak doszliśmy do dziewięciu, jeśli dobrze pamiętam" - powiedział P.
Pytany przez Zembaczyńskiego, czy chciał uciec do Argentyny, przekonywał, że nigdy nie chciał i nie próbował nigdzie uciec.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.