Dosyć szmiry i kiczu na włoskich ekranach - apelują coraz liczniejsze grupy intelektualistów, artystów i działaczy społecznych nawołując do bojkotu wchodzących co roku do kin we Włoszech przed Świętami frywolnych komedii z cyklu "Boże Narodzenie w...".
Szczególną irytację budzi to, że filmy te są finansowane z budżetu. W związku z falą protestów minister kultury Włoch Sandro Bondi zapowiedział, że zajmie się tą sprawą.
Komedie te nazywane są po włosku "cinepanettone": to połączenie słowa cinema (kino) i nazwy tradycyjnego świątecznego ciasta - panettone. Od lat firmuje je główny aktor całej serii Christian De Sica, syn słynnego reżysera, twórcy neorealizmu - Vittorio.
Tegoroczny film "Boże Narodzenie w Beverly Hills" trafił na ekrany w 800 kopiach i bije rekordy popularności oraz wpływów ze sprzedaży biletów.
Bije także rekordy głupoty, chamstwa i prymitywnej rozrywki - uważają przeciwnicy świątecznej serii. Pierwsze oburzenie żenującym poziomem filmu wyraziło katolickie stowarzyszenie widzów domagając się zdjęcia zwiastuna, emitowanego w telewizji, z powodu jego ordynarności i nieobyczajności.
Do głosów protestu dołączyła fundacja Farefuturo (Budować Przyszłość), kierowana przez przewodniczącego Izby Deputowanych Gianfranco Finiego. "Dosyć tego" - ogłosiła fundacja w wydanym komunikacie nawołując do bojkotu tych produkcji. Według tej fundacji skandalem i absurdem jest to, że na taki cel przeznaczane są pieniądze z budżetu państwa.
To ostre oświadczenie wywołało reakcję ministra kultury Sandro Bondiego, który w liście, opublikowanym w niedzielę na łamach "Corriere della Sera" zapowiedział rewizję całego systemu finansowania produkcji filmowych oraz wprowadzenie nowych kryteriów, opartych na ocenie wartości artystycznych.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.