Wpływowy jemeński islamista Abdul Madżid al-Zindani, którego USA podejrzewają o wspieranie terroryzmu, wezwał w piątek do świętej wojny (dżihadu) w obronie Jemenu, jeśli kraj zostanie zaatakowany lub będzie okupowany.
Zindani ponowił apel o dżihad w kazaniu w czasie piątkowych modłów w jednym z meczetów w Sanie.
"Od chwili, gdy wróg wprosi się na naszą ziemię i będzie nas okupował, nasza religia nakłada na nas obowiązek dżihadu" - oświadczył szejk Zindani, podkreślając, że "prawo do samoobrony jest obowiązkiem".
"To religijna powinność dyktowana przez Allaha - mówił. - Nikt jej nie może unieważnić, ani król, ani prezydent, ani ulem".
Dzień wcześniej jemeńscy ulemowie (uczeni muzułmańscy, znawcy teologii i prawa) zagrozili wezwaniem do dżihadu w przypadku - jak to określono - zagranicznej interwencji wojskowej.
Jemen znalazł się w centrum uwagi świata po tym, gdy działająca tam Al-Kaida na Półwyspie Arabskim wzięła na siebie odpowiedzialność za nieudaną próbę zamachu z 25 grudnia 2009 roku na samolot amerykańskich linii Northwest lecący z Amsterdamu do Detroit. Ujawniono, że niedoszły zamachowiec przebywał w Jemenie, gdzie przeszedł szkolenie.
W ostatnim czasie nasiliła się szyicka rebelia na północy Jemenu. Kraj ten boryka się jeszcze z ruchem separatystycznym na południu oraz ze wzmożoną działalnością terrorystyczną Al-Kaidy.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.