Premier Donald Tusk rozpoczął we wtorek czterodniową oficjalną wizytę na Kaukazie Południowym - w Azerbejdżanie, Gruzji i Armenii. Główne tematy rozmów szefa polskiego rządu to: Partnerstwo Wschodnie, sytuacja polityczna na Kaukazie oraz polityka energetyczna.
Na lotnisku w Baku polskiego premiera powitał szef rządu Azerbejdżanu Artur Rasi-Zade. W stolicy kraju Tusk przeprowadzi w środę rozmowy z premierem Rasi-Zade, prezydentem Ilhamem Alijewem oraz szefem parlamentu Ogtajem Asadowem.
W czwartek w Gruzji Tusk będzie rozmawiał z premierem Nikolozem Gilaurim i prezydentem Micheilem Saakaszwilim. Premier weźmie udział także w seminarium na temat realizacji przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego wsparcia dla gruzińskiej administracji publicznej w zakresie polityki regionalnej. Planowane jest również spotkanie z szefem unijnej misji obserwacyjnej w Gruzji (EUMM) Hansjoergiem Haberem oraz polskimi pracownikami EUMM.
W piątek w Armenii, Tusk spotka się m.in. z premierem Tigranem Sarkisjanem, prezydentem Serżem Sarkisjanem oraz katolikosem Karekinem II.
Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział w poniedziałek PAP, że głównym tematem rozmów premiera na Kaukazie będzie kwestia polsko-szwedzkiej inicjatywy Partnerstwa Wschodniego, zmierzającej do zacieśnienia współpracy Unii Europejskiej z jej wschodnimi sąsiadami.
W programie Partnerstwa uczestniczą: Armenia, Azerbejdżan, Gruzja, Mołdawia, Ukraina i Białoruś. Graś podkreślił, że Partnerstwo powstało z myślą o wparciu tych krajów w ich unijnych aspiracjach. Przypomniał, że dzięki staraniom m.in. Polski, na programy związane z Partnerstwem, Unia przeznaczy 600 milionów euro do 2013 roku.
Premier Tusk wielokrotnie podkreślał, że Partnerstwo ma stworzyć warunki do przyspieszenia politycznego stowarzyszenia i dalszej integracji gospodarczej między Unią a zainteresowanymi państwami partnerskimi. "Partnerstwo Wschodnie ma ułatwić życie i przybliżyć do Europy i standardów europejskich ludzi żyjących za polską i europejską wschodnią granicą" - mówił premier. Zapewnił, że rząd polski będzie dalej pracował, aby jeszcze więcej środków finansowych i "jeszcze więcej energii" przekazać krajom uczestniczącym w Partnerstwie Wschodnim.
Graś poinformował też, że wizyta Tuska w Gruzji, Armenii i Azerbejdżanie jest pierwszą w historii wizytą szefa polskiego rządu w krajach Kaukazu Południowego. Jego zdaniem, wizyta Tuska ma służyć nawiązaniu współpracy w zakresie rozwoju regionalnego - w przypadku Azerbejdżanu i Armenii oraz podsumowaniu dotychczasowych polsko-gruzińskich działań w tym zakresie.
Podczas wizyty Tusk wiele uwagi ma poświecić kwestii stabilizacji sytuacji politycznej w regionie Kaukazu. Polska strona niezmiennie opowiada się za pokojowym rozwiązywaniem wszystkich konfliktów w regionie, zgodnie z zasadami prawa międzynarodowego.
W wyniku wojny z Azerbejdżanem (1988-94), Armenia faktycznie przejęła kontrolę nad Górskim Karabachem. Armenia jest też jedynym państwem uznającym Republikę Górskiego Karabachu za pełnoprawny podmiot prawa międzynarodowego; Karabach uznawany jest też przez samozwańcze republiki na Kaukazie - Południową Osetię i Abchazję oraz przez Naddniestrze. Konflikt ormiańsko-azerski o Górski Karabach sprawił, że mająca bliskie związki z Azerbejdżanem Turcja zamknęła w roku 1993 granicę z Armenią.
Zasobny w ropę naftową i gaz Azerbejdżan często groził, że siłą odbierze Górski Karabach. Negocjatorzy z USA, Francji i Rosji - którzy pośredniczą w rozmowach azersko-ormiańskich, dostrzegają w nich pewne postępy; według dyplomatów żadna ze stron nie chce jednak pójść na bolesne ustępstwa, które mogłyby doprowadzić do zawarcia porozumienia pokojowego. Pomiędzy ich wojskami często dochodzi do wymiany ognia.
Obawiając się reakcji Azerbejdżanu - potencjalnie głównego dostawcy surowca do europejskiego gazociągu Nabucco - Turcja uzależniła ratyfikację porozumienia z Armenią w sprawie normalizacji stosunków i ponownego otwarcia wspólnej granicy od jej ustępstw w kwestii Górskiego Karabachu. Armenia - strategiczny i gospodarczy sojusznik Rosji na Kaukazie - odrzuca łączenie tych spraw, w czym wspiera ją Rosja.
W październiku ubiegłego roku Turcja i Armenia zawarły porozumienia przewidujące normalizację stosunków po niemal stu latach wrogości i ponowne otwarcie wspólnej granicy. Punktem sporu między Armenią, a Turcją jest sprawa eksterminacji Ormian w latach 1914-15 w ówczesnym imperium osmańskim. Erywań uznaje masakrę za ludobójstwo, co Ankara stanowczo odrzuca.
Pod koniec lutego Azerbejdżan ostrzegł, że rośnie ryzyko konfliktu o Górski Karabach oraz że "wielka wojna" na Kaukazie Południowym jest nieunikniona, jeśli Armenia nie wycofa z tego regionu swoich wojsk.
Tusk z azerskimi politykami będzie rozmawiał m.in. o gazociągu Nabucco i zaangażowaniu Unii w ten projekt. Polska deklaruje udział w projekcie; PGNiG zgłosiło zapotrzebowanie na gaz z tego rurociągu. Azerbejdżan należy do potęg naftowych, a wydobycie ropy stanowi około połowy krajowego PKB. Polska strona ocenia, że Azerbejdżan jest ważnym partnerem, zarówno jako dostawca surowców, jak i kraj tranzytowy.
Gazociąg Nabucco ma liczyć 3300 km i biec przez terytorium Turcji, Bułgarii, Rumunii i Węgier do Austrii. Rurociąg ten zaopatrywałby UE w gaz pochodzący z regionu Morza Kaspijskiego lub z Azji Środkowej. Docelowo ma nim płynąć 31 miliardów metrów sześciennych błękitnego paliwa rocznie. Koszty budowy szacowano wstępnie na 4,9 mld euro; obecnie mówi się o co najmniej 7,9 mld euro.
W Baku i Tbilisi Tusk będzie rozmawiał też o budowie euroazjatyckiego korytarza dostaw ropy naftowej do Europy. Chodzi o przedłużenie ropociągu Odessa-Brody do Płocka, a następnie do Gdańska, skąd ropa mogłaby trafiać do innych krajów europejskich.
Obecnie ropociąg Odessa - Brody tłoczy rosyjski surowiec w odwrotną stronę - z Brodów na zachodzie Ukrainy w kierunku Odessy. Gdyby kierunek ten został odwrócony, a rura przedłużona, to ropa znad Morza Kaspijskiego mogłaby trafiać do Gruzji, a stamtąd tankowcami do Odessy. Z kolei z Odessy surowiec mógłby być dostarczany rurociągiem aż do Gdańska przez Brody, Adamowo i Płock.
Dotychczas obietnicę dostaw ropy jednoznacznie zadeklarował Azerbejdżan. Realizatorzy projektu, w tym Polska, mają nadzieję na uruchomienie ropociągu w 2014 roku. Pod koniec stycznia spółka Nowa Sarmatia (tworzy ją pięć koncernów z Polski, Gruzji, Ukrainy, Azerbejdżanu i Litwy) realizująca projekt podpisała wstępną umowę z Instytutem Nafty i Gazu na unijne dofinansowanie przedłużenia ropociągu Odessa-Brody w wysokości 495 mln zł.
Prezes spółki Nowa Sarmatia Marcin Jastrzębski ocenił pod koniec ubiegłego roku że, od 2013-2014 roku przedłużony ropociąg mógłby transportować nawet do ok. 40 mln ton ropy rocznie.
Tusk w Tbilisi będzie rozmawiał również o stosunkach gruzińsko-rosyjskich. Abchazja - tak jak druga separatystyczna gruzińska prowincja - Osetia Południowa, oderwała się od Gruzji po krótkiej wojnie na początku lat 90. Przez ponad dekadę utrzymała niezależność od Tbilisi i budowała własne instytucje quasi-państwowe, jak oceniają obserwatorzy - przy nieformalnym wsparciu Rosji. Kiedy w 2008 roku Gruzja próbowała odzyskać zbrojnie Osetię Południową, wojska rosyjskie wkroczyły do Osetii i dalej na teren Gruzji. Moskwa uznała po tej wojnie niepodległość obu republik. Społeczność międzynarodowa uznaje je nadal za prowincje Gruzji.
W zeszłym tygodniu amerykańska marynarka wojenna i gruzińska straż przybrzeżna przeprowadziły wspólne ćwiczenia na Morzu Czarnym. Rosja jest nadal wyczulona na wojskową współpracę między Zachodem i Gruzją - która chciałaby przystąpić do NATO. W ubiegłym miesiącu władze Abchazji podpisały z Rosją porozumienie dotyczące budowy na jej terytorium bazy wojskowej dla 3 tys. żołnierzy. Planowana jest też budowa bazy marynarki wojennej.
Politolodzy oceniali w rok po wojnie gruzińsko-rosyjskiej, że skutki tego konfliktu wydają się dla Gruzji nieodwracalne, a odłączenie Abchazji i Osetii Południowej - trwałe. Zwracano uwagę na dalsze wypieranie z Abchazji ludności gruzińskiej i uzależnienie regionu od Rosji we wszystkich sferach - od gospodarki do bezpieczeństwa.
Tusk w każdym z odwiedzanych krajów będzie też rozmawiał o stosunkach dwustronnych oraz poprawie wymiany gospodarczej.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.