Wielkanocna niespodzianka

ks. Włodzimierz Lewandowski ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 21.04.2025 14:42

Ważne są lata pontyfikatu, opublikowane dokumenty, wygłoszone homilie, odbyte pielgrzymki. Ale to nie dane statystyczne zostaną zapamiętane.

„A teraz rozpoczynamy tę wspólną wędrówkę - biskup i lud”. Przywołuję słowa pierwszego Orędzia, wygłoszonego z logii Bazyliki Świętego Piotra 13 marca 2013 roku. Pisząc przed trzynastu laty pierwszy po wyborze komentarz zwróciłem uwagę na liturgiczny kontekst wyboru: „W pierwszym czytaniu, wyjętym z Księgi proroka Izajasza, słyszeliśmy: „Zabrzmijcie weselem, niebiosa! Raduj się, ziemio! Góry, wybuchnijcie radosnym okrzykiem! Albowiem Pan pocieszył swój lud, zlitował się nad jego biednymi” (Iz 49, 13). Gdy w czasie wieczornej Mszy świętej usłyszałem słowa proroctwa ogarnęło mnie wewnętrzne przekonanie, że Bóg nie rzuca słów na wiatr, że to dziś spełnią się słowa, wypowiedziane przez Pana. Czekać nie trzeba było długo”.

Dziś ta wędrówka doszła ziemskiego kresu. Po raz kolejny zwróciłem uwagę na liturgiczny kontekst. Najpierw Psalmy modlitwy przedpołudniowej: „O Panie, nasz Panie, jak przedziwne jest Twoje imię na całej ziemi” (Ps 8); „Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego obwieszcza nieboskłon” (Ps 19 A); „Niech znajdą uznanie przed Tobą słowa ust moich i myśli mego serca, Panie, moja opoko i mój Zbawicielu” (Ps 19 B). I następujące po Psalmach czytanie: „Ujrzałem Syna Człowieczego, który powiedział do mnie: Jan jest Pierwszy i Ostatni, i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i Otchłani” (por Ap. 1,17c-18). Niech się radują i ujrzałem…

Gdy siadłem po ostatniej Mszy świętej przed komputerem w portalach informacyjnych były już pierwsze podsumowania. Oczywiście ważne są lata pontyfikatu, opublikowane dokumenty, wygłoszone homilie, odbyte pielgrzymki. Ale to nie dane statystyczne zostaną zapamiętane. Pierwszym, co pozostanie w mojej pamięci, refren pojawiający się od 13 marca 2013 roku: „Zanim biskup pobłogosławi, módlcie się żeby Pan błogosławił biskupa. Módlcie się za swojego biskupa. W chwili ciszy pomódlcie się za mnie”. Chyba nie było przemówienia, spotkania, w którym nie pojawiłaby się prośba o modlitwę.

Wybieram z dwunastu lat pontyfikatu wątki osobiste. Luty 2016 roku. Pielgrzymka Franciszka do Meksyku. Podczas spotkania z księżmi padają słowa, które do dziś w jakiś sposób kształtują moje bycie w Kościele: „Proszę was, abyście nie popadali w paraliż udzielania starych odpowiedzi na nowe wymogi”. Szukanie nowych odpowiedzi niekiedy szokowało. Gdy umył nogi kobietom; gdy zezwolił na udzielanie im posług lektora i akolity; gdy snuł plany ewangelizacji Amazonii; gdy odważnie podejmował problemy ochrony stworzenia; wreszcie zwołując ostatni Synod, uczulając na potrzebę słuchania Ludu Bożego, o czym zresztą pisał w pierwszej adhortacji Evangelii Gaudium. Przypomnijmy. „Bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy mężczyzn i kobiet, którzy mając doświadczenie w towarzyszeniu, znają sposób postępowania, w którym wyróżnia się roztropność, zdolność zrozumienia, sztuka oczekiwania, uległość Duchowi, byśmy chronili wszyscy razem powierzające się nam owce przed wilkami usiłującymi rozproszyć owczarnię. Potrzebujemy ćwiczyć się w sztuce słuchania, która polega na czymś więcej niż tylko słyszeniu” (EG 171).

Pamiętam też dzień w którym uświadomiłem sobie jak bardzo Franciszek potrzebuje dyskretnej, ale i zdecydowanej pomocy mediów. 29 lipca 2013 roku. Franciszek wraca z Rio. Na pokładzie samolotu bardzo długa konferencja prasowa. Papież wspomina jednego ze swoich poprzedników – dziś już świętego Pawła VI – i mówi o proroczym przesłaniu encykliki Humane vitae. I o cierpieniu, jakie przeżywał Paweł VI po jej ogłoszeniu. Gdy rozszalała się fala krytyki papieża. Na koniec pojawiło się słynne zestawienie z królikiem. Oczywiście media podchwyciły tylko jedno zdanie i… mleko się rozlało. To był moment, gdy uświadomiłem sobie, że nie wystarczy modlitwa. Że trzeba śledzić konteksty, wyjaśniać, prostować zakłamania czy wręcz błędne tłumaczenia (takie pojawiały się na przykład przy okazji wypowiedzi o wojnie w Ukrainie) i cichą pracą wspierać Franciszka.

Ta potrzeba była tym większa, że przyszedł z Kościoła żyjącego na drugim krańcu świata, żyjącego w odmiennych kontekstach społecznych, kulturowych, religijnych. Mierzącego się z innymi niż Europejskie problemami. To chyba była jedna z większych jego zasług. Dostrzegł Kościół na peryferiach. Dostrzegł jego bogactwo. Coś, co ma do zaoferowania także starej, bezpłodnej już babci, jaką jest Europa.

Chociaż nam trudno było to bogactwo dostrzec. Być może zdecydowało przekonanie, że wszystko, co najlepsze, jest na starym kontynencie. Być może było lenistwo, paraliżujące chęć poznania bogactwa Kościoła, z którego Franciszek wyszedł. Byli zresztą tacy, którzy mówili, że aby go poznać i zrozumieć, trzeba sięgać po teksty, wydarzenia, sytuacje egzystencjalne, które go ukształtowały.

Kardynał Grzegorz Ryś wskazał na Dokument z Aparecida. Wiemy, że papież był jednym z jego głównych konstruktorów, choć sam Franciszek podkreślał obecność modlącego się w tym czasie ludu. Tam pojawiła się logika i dyscyplina, leżąca u podstaw nawrócenia Pastoralnego i komunii uczniów-misjonarzy w Kościele.

Z kolei biograf Franciszka, Austen Ivereigh, wskazał na Medytacje o Kościele Henri de Lubaca. W obszernej biografii (Prorok, wydanie polskie 2015) napisał wprost: nikt nie zrozumie Franciszka jeśli nie przeczyta Medytacji. Przywołajmy fragment jednej z nich:

„Oto jeden jedyny Kościół, nawet w swej widzialnej postaci ludzki i boski, ‘bez rozdzielenia i pomieszania’ na wzór samego Jezusa Chrystusa, którego jest – mistycznie – ‘ciałem’. Nie powiemy wszakże, jak niegdyś Schrader, że Kościół ma jako społeczność hierarchiczna aspekt widzialny i społeczny, a jako Ciało Chrystusa aspekt mistyczny. To wewnątrz samego Kościoła, ujmowanego w swojej nierozerwalnej jedności, wewnątrz Ciała mistycznego należałoby wyróżnić jego liczne składowe elementy i różne aspekty. Jedność Kościoła jest bowiem złożona, a jego bogactwo różnorodne. Circumdata varietatae. Taki wysiłek powinien zaowocować całościowym traktatem o Kościele. Ponieważ zaś został on – w całości lub częściowo wykonany przez innych, ograniczymy się tutaj do podkreślenia tego, co postrzegamy jako fundamentalną dwoistość aspektów, dzięki której wyjaśnia się lub koryguje wiele innych rozróżnień, a tradycyjne teksty, które pozornie zdają się sobie przeczyć, uzyskują harmonię. Ta dwoistość wpisana jest w samo słowo ‘Kościół’ – słowo pełne ukrytych tajemnic” (H. de Lubac, Medytacje o Kościele, Kraków 1997, s. 89-90).

Harmonia objawiająca ukryte tajemnice. To dlatego Franciszek nie bał się ostatniego Synodu i kolejnych wyzwań. To dlatego był otwarty na Boże niespodzianki. Teraz łaskę otwartości, gotowości przyjęcia Bożych niespodzianek, odwagi szukania nowych odpowiedzi, będzie wypraszał dla nas w niebie.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama