Chrześcijanie nie powinni się „zadowalać” tym, co już osiągnięto w ekumenizmie. Podkreślił to Benedykt XVI w przemówieniu wygłoszonym 14 marca do luterańskiej wspólnoty Rzymu. „Fakt, że między katolikami i luteranami nie ma jeszcze eucharystycznej wspólnoty stołu, musi nas napełniać bólem, że dzieje się to z naszego powodu” - powiedział papież.
Ojciec Święty swoje rozważania oparł na fragmencie 12 rozdziału Ewangelii św. Jana (wiersze 20-26) mówiącym, że „jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”.
Za Radiem Watykańskim publikujemy fragmenty przemówienia, które wygłosił Benedykt XVI:
Jesteśmy pielgrzymami pytającymi o Boga, w poszukiwaniu Boga. Ponieważ daje nam to nadzieję, musimy mówić o krzyżu. Dynamika ziarna pszenicznego jest przypowieścią o drodze następstwa. Ziarno pszeniczne musi poniekąd umrzeć, poniekąd w ziemi pęknąć. To świadczy o Chrystusie, który poniekąd dał się w śmierci rozłupać, rozerwać. Jezus jest bożym ziarnem pszenicznym, które dało się w śmierci pochłonąć.
Jeśli słyszymy te słowa, na pierwszy rzut oka one nam się nie podobają. Jesteśmy skłonni raczej sądzić: O czym Ty mówisz tutaj Panie, powinniśmy nienawidzić siebie samych i nasze życie? Nie zostaliśmy stworzeni na Twoje podobieństwo, nie powinniśmy być wdzięczni i zadowoleni? Wdzięczność i radość są zasadniczą postawą chrześcijańskiej egzystencji. Powinniśmy być szczęśliwi, ponieważ wiemy, nasze życie jest od Boga. Jestem przez Niego chciany i kochany.
Dwie zasadnicze postawy ograniczają ludzi. Dochodzi do nich wtedy, gdy chciałbym mieć moje życie dla siebie i to jako mój majątek wykorzystywać. Kto chce tylko mieć życie dla siebie, ten nie znajdzie siebie i przegra siebie. Życie nie polega w pierwszym rzędzie na braniu lecz na dawaniu. W tym przekraczamy siebie, gdy w pokorze miłości oddajemy się innemu. Tylko w ofiarowywaniu życia będziemy bogaci. Dawanie siebie jest po prostu istotą miłości i jest identyczne z krzyżem. Podstawowe prawo miłości polega na tym, że tylko w ofiarowywaniu nas samych stajemy się sobą. Przyjmowanie krzyża będące oddawaniem siebie samych jest zawsze pójściem za Chrystusem. W ten sposób znajdziemy drogę miłości, która jest drogą zbawienia.
(...)
Następstwo wyraża się w pojęciu „my”: być chrześcijaninem, oznacza bycie takim „my” we wspólnocie jego uczniów. I tu pojawia się problem ekumenizmu z nami: smutek, że zerwaliśmy to „my”, że jedną drogę rozczłonkowaliśmy na wiele dróg, zaciemniając w ten sposób świadectwo, które powinniśmy dawać wspólnie i że przez to nawet miłość nie może odnaleźć swego pełnego kształtu. Co możemy tu jeszcze powiedzieć?
Słyszymy narzekania, że ekumenizm popadł w stagnację, słyszymy wzajemne zarzuty. Sądzę jednak, że przede wszystkim powinniśmy być wdzięczni za to, że jedność jest już tak dalece posunięta: jak to pięknie, że dziś modlimy się wspólnie przy ołtarzu, wspólnie śpiewamy te same pieśni, wspólnie słuchamy tego samego Słowa Bożego i że możemy się nawzajem tłumaczyć i próbować zrozumieć. Że patrzymy na jednego Chrystusa, którego chcemy widzieć i słuchać! I że w ten sposób dajemy świadectwo, że On jest tym, który nas wszystkich wezwał i do którego wszyscy przynależymy całym naszym jestestwem.
Ufam, że w sposób bardziej wyraźny powinniśmy pokazywać światu nie tylko spory i konflikty. Powinniśmy też wspólnie dawać świadectwo radości, świadectwo wdzięczności, że Pan nam to podarował, że istnieje prawdziwa jedność, która może być coraz głębsza i która także powinna być coraz większym świadectwem dla Słowa Chrystusa, dla drogi Chrystusa na tym świecie!
Oczywiście nie powinno nas to zadowalać, mimo iż powinniśmy być wdzięczni za tę wspólnotę. Musi nas napełniać bólem fakt, że w sprawach istotnych, w celebrowaniu świętej Eucharystii, nie możemy pić z jednego kielicha i stać przy tym samym ołtarzu. Musi budzić wewnętrzny niepokój świadomość, że zaciemniamy świadectwo bycia na drodze do większej jedności, mając świadomość, że jedynie On może ją nam dać. Taka bowiem jedność, którą byśmy między sobą wynegocjowali, byłaby jednością dokonaną przez człowieka i tak delikatna i nietrwała, jak wszystko, co robią ludzie. Oddajmy to Jemu, starajmy się coraz lepiej Go szukać i poznawać, kochać i Jego widzieć. Jemu pozostawiamy to, aby prowadził nas do rzeczywiście pełnej jedności, o którą dzisiaj gorąco się do Niego modlimy.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.