Ulicami Warszawy przeszedł w sobotę "Marsz Wolności" organizowany przez PO, Nowoczesną i KOD. Jesteśmy razem, żeby dać Polakom nadzieję, że koniec PiS jest bliski - mówił lider PO Grzegorz Schetyna. Część wystąpień nawiązywała do protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie.
Marsz rozpoczął się po godz. 13 na rondzie de Gaulle'a i zakończył około godz. 17 koncertem na Placu Zamkowym. Według szacunków stołecznego ratusza wzięło w nim udział 50 tys. osób. Z kolei w ocenie rzecznika komendy stołecznej policji asp. Mariusza Mrozka liczba podana przez ratusz jest przeszacowana "co najmniej kilkukrotnie".
Uczestnicy marszu mieli ze sobą flagi biało-czerwone, unijne i tęczowe, emblematy partyjne. Na jednym z transparentów widniało hasło" "ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie...Jarku". Słychać było okrzyki: "wolność, równość, demokracja"; "zjednoczona opozycja", "Obronimy demokrację", "Wszyscy razem, pięści w górę, obalimy dyktaturę". Na trasie marszu zorganizowano kilka happeningów.
Uczestników zgromadzenia na Rondzie de Gaulle'a powitali na scenie: szef PO Grzegorz Schetyna, b. prezes TK prof. Andrzej Rzepliński oraz aktorzy, którzy zagrali w "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy: Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak i Andrzej Seweryn. W tej części manifestacji jej uczestnicy odśpiewali hymn Polski; odegrany został też skomponowany przez Wojciecha Kilara walc z "Ziemi obiecanej".
"Będziemy walczyć o wolność, o godność, o demokrację i o Polskę w Europie" - zapowiedział Schetyna. "Tu, na +Marszu Wolności+, chcę podziękować tym, którzy od dwóch i pół roku - razem z nami, a my razem z nimi - walczymy o te najważniejsze sprawy: o konstytucję, o niezawisłość Trybunału Konstytucyjnego, o niezawisłość sądów, o demokrację, o wolne wybory" - dodał. Przekonywał, "ta walka, którą prowadzimy od dwóch i pół roku, walka o te podstawowe rzeczy, o najważniejsze sprawy, ciągle trwa.
Zapowiedział, że "koniec PiS jest bliski". "Dzisiaj politycy PiS przestraszeni, schowani za firankami, obserwują nas, patrzą na nas przerażeni. Myślą, ile jeszcze będą mogli wypłacić sobie nagród, ile przyznać premii, ile rozbić samochodów służbowych (...) ale dzisiaj wam mówię - wasz koniec jest bliski i musicie przegrać, bo idzie na was normalna, uśmiechnięta, obywatelska Polska" - powiedział lider PO. Pozdrowił też protestujących w Sejmie "o godne życie". "Jesteśmy z wami" - zadeklarował.
Prof. Rzepliński apelował o stanie "na straży rządów prawa w Polsce" i na straży wolności. "Wolność to piękne słowo, słodkie słowo, ale także ciężkie - to odpowiedzialność, odwaga" - podkreślał. Wzywał: "niezależnie od tego, po której stronie dzisiaj stoimy, nie pozwalajmy, by w imię naszego marszu ku wolności poszerzano i pogłębiano rów, który od lat kopany jest między nami". "Jestem przekonany, że tym, którzy ten rów kopali i kopią wypadną szpadle, a tym, którzy leją beton, by rów był dzielący, zabraknie betonu" - mówił.
Wojciech Pszoniak powiedział, że "jeszcze dwa i pół roku temu Polska uchodziła za pięknie rozwijający się, demokratyczny i europejski kraj". "Byliśmy wiarygodni, dzisiaj nie jesteśmy wiarygodni. Jesteśmy rozbici, oddzieleni. Nie chcemy takiej Polski. Nie godzimy się na to. Nie godzimy się również na dewastację najważniejszych instytucji w Polsce. Musimy z tym walczyć razem" - podkreślał aktor.
"Nasza odwaga, nasze zaangażowanie, poważna, obywatelska troska o Polskę może uczynić, że tych strat będzie mniej. Po prostu nie opłaca się być konformistą" - wskazywał Andrzej Seweryn. Natomiast Daniel Olbrychski wyraził pogląd, że "to, co funduje nam PiS, wygląda po prostu na PRL-PiS". "Po Gomułce i Gierku pojawia się nowy pierwszy sekretarz przodujący partii. O zapędach jeszcze bardziej autorytarnych, niż jego niedawni poprzednicy. Przejawia on niebywały talent w niesieniu i krzewieniu zła" - powiedział.
Przed godz. 14 marsz wyruszył z Ronda de Gaulle'a i po ok. godzinie dotarł na Plac Zamkowy, gdzie na drugiej scenie wystąpili m.in. Schetyna, liderka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, b. prezes TK prof. Jerzy Stępień, prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz, kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Rafał Trzaskowski, posłanki PO: Henryka Krzywonos i Monika Wielichowska oraz uczestniczka Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska, która chciała w piątek odwiedzić protestujące w Sejmie osoby niepełnosprawne i ich opiekunów, jednak nie została wpuszczona do gmachu parlamentu (dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu mówił w piątek, że stało się tak na skutek nieporozumienia).
Na Placu Zamkowym Schetyna znów podkreślał jedność opozycji. "Jesteśmy razem nie dlatego, że się boimy, tylko dlatego, że chcemy Polakom dać nadzieję, że skończy się ten fatalny czas dwóch i pół roku, że to już jest koniec PiS, że koniec PiS jest bliski" - mówił.
"Było wiele zamachów na wolność Polski, nigdy się nie poddaliśmy i zawsze zwyciężaliśmy, zawsze na końcu zyskiwaliśmy wolność, dlatego że wolność jest wpisana w polskie DNA i tym razem zwyciężymy. Nie zabiorą nam niezwisłych wolnych sądów, nie zabiorą nam wolności wyboru, sumienia i przekonań. Nie zabiorą nam wolności, jak mamy żyć. Musimy w tej chwili zwyciężyć" - mówiła z kolei Lubnauer.
Przypomniała, że przed opozycją cztery kolejne wybory. "Nie mam wątpliwości, damy PiS-owi mata, damy mata w czterech ruchach - najpierw będą wybory samorządowe, potem europarlament, potem parlamentarne, a na końcu prezydenckie. PiS przegra, a my wygramy, bo zwycięstwo niesie zwycięstwo" - podkreśliła przewodnicząca Nowoczesnej.
Część wystąpień nawiązywała do trwającego od 25 dni protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie. Mówiła o nich m.in. Wanda Traczyk-Stawska. "Jestem żołnierzem i nauczycielką; przyszłam, bo moje sumienie nauczycielskie nie pozwoliło mi zostawić tych wszystkich, którzy protestują w Sejmie, potrzebują pomocy" - powiedziała.
Jak mówiła, matki niepełnosprawnych protestujące w Sejmie są "bohaterkami". "To co robią m.in. matki Adriana i Kuby to bohaterstwo; mówię bo znam trud, jakim jest uczenie dzieci z niepełnosprawnościami samodzielności" - wskazała Traczyk-Stawska. Podkreśliła, że nie należy do żadnej partii.
Do protestu nawiązywała też Henryka Krzywonos, która przypomniała, że jedno z dwanaściorga dzieci, które wychowała wraz z mężem, jest niepełnosprawne. "Wiem co to znaczy, wiem, jaki to jest heroizm, ale też wszyscy (...) słyszeliście, co jeden z tych chłopców, Adrian powiedział: ja jestem normalny, jestem przygotowany do samodzielnego życia; mnie potrzeba pieniędzy, bo nie mam z czego żyć i z czego opłacić mieszkania. Proszę państwa, przychodźcie tam, żeby wiedzieli, że nam na nich zależy, żeby ich nie wyrzucili z Sejmu" - apelowała b. działaczka opozycji demokratycznej z czasów PRL.
Wiceprzewodnicząca Komitetu Obrony Demokracji Magdalena Filiks oceniła, że sejmowy protest jest dowodem na to, że w Polsce zabrakło "prawdziwej solidarności społecznej". "Mimo ciężkiej pracy kilku pokoleń, mamy dziś też miliony Polek i Polaków, którzy nie czują się beneficjentami naszego wspólnego sukcesu (...) czują się zapomniani, wykluczeni. Niestety dali się uwieść obietnicom PiS-u" - mówiła Filiks.
Na Placu Zamkowym wyświetlone zostało także przesłanie od protestujących. "Bardzo prosimy, walczcie i o nasza wolność, tak jak i my walczymy o godne życie naszych dorosłych dzieci niepełnosprawnych, i żebyśmy mogli stąd jak najszybciej wrócić do naszych domów, rodzin i dzieci, które jeszcze też są w domach" - prosiła na filmie jedna z protestujących matek.
Niepełnosprawny Jakub Hartwich dziękował opozycji za dotychczasowe wsparcie. "Bardzo chciałbym podziękować i poprosić wszystkich o jeszcze większe wsparcie, abyśmy mogli wywalczyć tak ważny dla nas postulat 500 złotych na życie" - powiedział.
Wadim Tyszkiewicz i Rafał Trzaskowski nawiązywali do tegorocznych wyborów samorządowych; Monika Wielichowska poświęciła swe wystąpienie prawom kobiet. "Sprawa Polek to sprawa nas wszystkich, tylko jakoś tak się porobiło, że jeden mały facet chce decydować, jak mamy żyć (...) Ten jeden mały człowiek kobiet nie zna, nie rozumie i nie lubi, ale zagląda do naszych sypialni i na nasze porodówki" - mówiła Wielichowska.
Na drodze pochodu ustawiono niewielkie sceny, na których zorganizowano happeningi symbolizujące część wydarzeń z ostatnich lat z udziałem najważniejszych polityków PiS. Na jednej ze scen osoba w masce z twarzą b. premier Beatą Szydło toczyła "walkę bokserską z Unią Europejską", a za nią widniała tabliczka z wynikiem walki "27:1". Na innej scenie przypominającej więzienie maszerowały w kółko kobiety przebrane w więzienne stroje. Na kratach umieszczono tablice z napisami: "Więzienie dla kobiet", "Skazane za równouprawnienie, za badania prenatalne, za edukację seksualną, za antykoncepcję, za in vitro, przez klauzulę sumienia". Inna osoba w masce z twarzą senator Anny Marii Anders siedziała z wyciągniętymi nogami wzdłuż foteli pasażerskich z samolotu; scenie towarzyszył komentarz: "Ma się swoje lata więc się trochę lata".
Na trasie marszu pojawiło się kilku kontrmanifestantów. Jeden z nich stał obok pochodu z tablicą "Zlikwidujemy antypolską Platformę, Nowoczesną, lewactwo, kodziarstwo, zostawimy IPN, CBA i więzienia dla targowicy". Inny kontrmanifestant stał na schodach Bazyliki Świętego Krzyża i krzyczał przez megafon hasła m.in. "Nie tęczowa, nie różowa, tylko Polska narodowa".
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.