Reklama

Pilot uniewinniony

Ppłk Marek Miłosz - pilot śmigłowca Mi-8, który w grudniu 2003 r. awaryjnie lądował z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie, został w poniedziałek - po ponad sześcioletnim procesie - uniewinniony z zarzutu sprowadzenia katastrofy lotniczej.

Reklama

Taki jest nieprawomocny wyrok Wojskowego Sądu Okręgowego. Po słowach "niewinny" na sali rozległy się oklaski - brawa biło kilkunastu żołnierzy i oficerów w lotniczych mundurach - kolegów Miłosza z jego eskadry śmigłowców, rodzina pilota oraz b. oficer BOR z ochrony Leszka Millera, który leciał tamtego dnia z Miłoszem.

Prokuratura wnosiła o karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 4,5 tys. zł grzywny, obrona chciała uniewinnienia. Po wyroku prok. Ireneusz Szeląg powiedział PAP, że "wysoce prawdopodobna" jest apelacja. "Decyzję podejmiemy po analizie pisemnego uzasadnienia" - dodał.

"Mam żal do prokuratury za ten ponad sześcioletni proces. Oczywiście można powiedzieć, że oni to robią z urzędu, ale nie trzeba było tak obstawać przy tym oskarżeniu. Sprzęt, którym dysponujemy bardzo szanuję, ale ma on już ponad 30 lat" - mówił ppłk Miłosz dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku. Dziękował też za wsparcie rodzinie, kolegom oraz swoim dowódcom, którzy pozwolili mu powrócić do latania od razu po tym, jak zakończył leczenie po wypadku - niezależnie od trwającego procesu.

"Lata się na tym, co się ma, na takim sprzęcie, na jakie państwo stać. Ale należałoby przeanalizować zakup nowocześniejszego sprzętu" - powiedział sędzia Mirosław Kolankowski w uzasadnieniu wyroku.

Miłosz został oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku oraz o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy. Miało się tak stać przez to, że nie włączył ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej, choć na trasie śmigłowca występowała temperatura poniżej 5 stopni Celsjusza. W takich warunkach instrukcja zaleca przejście z trybu automatycznego na ręczny.

"Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy, po jego rozważnej ocenie, nie pozwolił przypisać oskarżonemu zawinienia całej sytuacji i jej następstw" - mówił sędzia Kolankowski. Podkreślił, że należy całą sprawę oceniać na podstawie wiedzy pilota w trakcie lotu, a nie późniejszych ekspertyz i wiadomości - o to samo wnosił w ostatnim słowie oskarżony ppłk Miłosz.

Sąd uznał, że ppłk Miłosz miał prawo nie wiedzieć o niekorzystnych warunkach pogodowych panujących 4 grudnia 2003 r. wokół Warszawy. Mówiła o tym cywilna prognoza meteo, ale oskarżony nie miał do niej dostępu, bo korzystał z wojskowej, która nie ostrzegała przed możliwością oblodzenia. To właśnie oblodzenie spowodowało wyłączenie pracy silników maszyny i konieczność awaryjnego lądowania w trybie autorotacji.

Sędzia Kolankowski podkreślił, że w wyniku tego manewru udało się przekierować maszynę z terenu zabudowanego na las i że wszyscy przeżyli przyziemienie oraz że wszyscy poszkodowani zakończyli już leczenie. "Uczestnicy lotu podkreślali, że zawdzięczają ppłk. Miłoszowi życie" - dodał.

Z ustaleń sądu wynika, że załoga w czasie lotu sprawdzała temperaturę, a jej odczyty nie rodziły konieczności włączania instalacji przeciwoblodzeniowej. "Oskarżony nie wiedział jednak - i nie mógł wiedzieć, że termometr ma błąd pomiaru plus minus trzy stopnie Celsjusza" - podkreślił sąd. W procesie wyszedł też na jaw brak współpracy wojskowych i cywilnych służb meteo oraz to, że piloci mają bardzo wiele zadań i mogą być zmęczeni - ale to ostatnie nie miało według sądu znaczenia dla oceny winy oskarżonego.

Dodatkowo - jak potem ustalono - przed Warszawą wystąpiło bardzo silne zjawisko inwersji temperatury (polega na tym, że nietypowo wyższa temperatura jest nad ziemią niż przy gruncie). "Oskarżony jest pilotem, a nie meteorologiem. Trudno oczekiwać, by to przewidział" - dodał sędzia Kolankowski.

Sąd przyjął na korzyść oskarżonego, że system RIO3 (automatycznej sygnalizacji oblodzenia) był niesprawny - biegli nie mogli ustalić jak było naprawdę tym bardziej, że ta instalacja została przez prokuraturę uznana za nieprzydatną i skreślona z listy dowodów już w kwietniu 2004 r. Zarazem stwierdzono, że instrukcja lotów na śmigłowcu Mi-8 zabrania włączania instalacji przeciwoblodzeniowej wtedy, gdy oblodzenie już występuje - należy to robić wcześniej, na podstawie wskazania temperatury.

"Oskarżony sam mówił, że nie jest samobójcą i dla jednego przełącznika nie zaryzykowałby życia swojego i pasażerów, nad którymi powierzono mu pieczę" - mówił sąd, który ocenił, że Miłosz postąpił prawidłowo.

Z uniewinnienia pilota zadowolony jest minister obrony Bogdan Klich. "Przyjąłem tę informację z zadowoleniem, ponieważ ppłk Miłosz to jeden z najlepszych pilotów śmigłowcowych; w sposób brawurowy uniknął katastrofy. Należy mu się pochwała, nie nagana i postępowanie sądowe w tej sprawie przyznało mu rację" - powiedział minister dziennikarzom w podwarszawskim Sulejówku.

Śmigłowiec Mi-8 z 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego rozbił się 4 grudnia 2003 pod Warszawą, gdy wyłączyły się obydwa silniki. Miłosz, dowódca załogi (wtedy w stopniu majora), zdołał awaryjnie wylądować, stosując manewr autorotacji. Według komisji badającej przyczyny wypadku silniki zgasły wskutek oblodzenia. Komunikaty meteorologiczne, którymi dysponowała załoga, nie wskazywały na ryzyko oblodzenia, nie stwierdzili go także piloci samolotów lądujących krótko przed Miłoszem na Okęciu.

W wypadku ucierpieli ówczesny premier, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów BOR, trzech pilotów i stewardesa. Dwanaście osób przeszło długotrwałe leczenie.

"Jestem bardzo zadowolony z wyroku sądu. Temida czasami się myli, ale w tym przypadku jestem przekonany, że nie pomyliła się. Byłoby niezmiernie dziwne, że pilot, który uratował życie wielu osób będących na pokładzie roztrzaskanego helikoptera, ponosiłby dzisiaj tak surowe konsekwencje, nie mówiąc już o tym, że ewentualny wyrok skazujący eliminowałby pana pułkownika Miłosza z możliwości latania, a z tego co wiem, latanie jest jego prawdziwą pasją" - powiedział Miller w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie.

Miller zadeklarował, że gdyby "miał wybierać z jakim pilotem mógłby w trudnych warunkach atmosferycznych lecieć helikopterem, to wybrałby pułkownika Miłosza". "To jest mistrz w swojej klasie i w swojej profesji" - podkreślił b. premier.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
2°C Sobota
wieczór
0°C Niedziela
noc
1°C Niedziela
rano
3°C Niedziela
dzień
wiecej »

Reklama