Interwencją policji zakończyła się w poniedziałek akcja studentów, którzy okupowali aulę Uniwersytetu Technicznego w Berlinie, domagając się podwyżki płac dla pracujących na uczelni kolegów - informują niemieckie media.
Okupacja auli trwała cztery dni. Ostatecznie kanclerz uczelni Mathias Neukirchen wezwał studentów do opuszczenia tego pomieszczenia. Część z nich posłuchała, inni pozostali w auli i wtedy do akcji wkroczyła policja, wezwana przez władze Uniwersytetu.
Rzecznik policji poinformował, że pozostali w auli studenci zostali wylegitymowani. Operacja policyjna przebiegła bez użycia środków przymusu. Jej podstawą było zawiadomienie uczelni o naruszeniu przez studentów miru domowego.
Studenci twierdzą, że po wezwaniu kanclerza próbowali negocjować dobrowolne wyjście, prosząc o czas na posprzątanie auli po czterech dniach okupacji, ale zaraz pojawiła się policja i nie było szans na kompromis.
Związki zawodowe skrytykowały usunięcie studentów z auli, uznając, że akcja policji była "nieproporcjonalna" do sytuacji, ponieważ okupacja przebiegała pokojowo. Jedna z uczestniczek studenckiej akcji poinformowała, że w niedzielę wieczorem na wniosek władz uczelni studenci sformułowali na piśmie i przekazali swe postulaty, ale nie dostali żadnej odpowiedzi.
Od 4 czerwca trwa strajk płacowy studentów, pracujących na berlińskich uczelniach. W poniedziałek poinformowano, że akcja strajkowa zostaje przedłużona o tydzień.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.