Moskwa opłakuje ofiary poniedziałkowych zamachów bombowych w metrze, w wyniku których śmierć poniosło 39 osób, a ponad 70 zostało rannych. Wtorek jest w stolicy Rosji oficjalnym dniem żałoby.
Flagi Federacji Rosyjskiej i Moskwy w miejscach publicznych opuszczono do połowy masztów. Odwołano wszystkie imprezy rozrywkowe w mieście. Stołeczne stacje radiowe i telewizyjne skorygowały swoje programy. Zrezygnowały też z emitowania reklam.
W soborze Chrystusa Zbawiciela, najważniejszej świątyni prawosławnej Rosji, odprawione zostanie nabożeństwo w intencji ofiar ataku terrorystycznego. Będzie mu przewodzić arcybiskup istrzański Arseniusz, wikariusz patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Liturgie żałobne celebrowane są także w innych cerkwiach.
Na stacjach Łubianka i Park Kultury, na których doszło do zamachów, przed tablicami informującymi o tych tragediach, tysiące pasażerów składają kwiaty i zapalają znicze. Niektórzy się zatrzymują i przez chwilę stoją w milczeniu. Prawie wszyscy mają łzy w oczach.
"Akurat w tym czasie jechałem na uczelnię. Wyszedłem ze stacji tuż przed wybuchem. Kilka minut i mogło być po mnie" - powiedział PAP na stacji Park Kultury 20-letni Andriej, student pobliskiego Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu Lingwistycznego (d. Instytutu Języków Obcych im. Maurice'a Thoreza).
"Przyjechałam specjalnie, by oddać hołd zabitym. Na co dzień rzadko korzystam z tej stacji. Ucierpieli niewinni ludzie. Za co?" - wyznała z kolei 19-letnia Marina.
Po poniedziałkowym ataku zaostrzono środki bezpieczeństwa w metrze. Milicjanci - niekiedy z psami wyszkolonymi do wykrywania ładunków wybuchowych - patrolują teren wokół stacji; obserwują wejścia do podziemnej kolei.
Wielu zmierzających do metra jest legitymowanych. Niektórym funkcjonariusze kontrolują bagaż. Patrole milicyjne widać również przy schodach ruchomych na stacjach i na peronach.
Dodatkowe patrole milicyjny dyżurują też na dworcach kolejowych i w portach lotniczych. Milicja monitoruje także drogi wjazdowe do Moskwy. Wiele samochodów jest zatrzymywanych i sprawdzanych.
W środkach naziemnej komunikacji miejskiej nadawane są komunikaty wzywające pasażerów do zachowania czujności i informowania o podejrzanych przedmiotach pozostawionych w środkach transportu.
Ruch w metrze nie odbiega od tego sprzed zamachów. Tłoczno jest również na linii Sokolniczeskaja, przy której usytuowane są obie zaatakowane stacje.
Do normy wróciło też życie w mieście. Spowite kirem flagi i większa liczba milicjantów na ulicach, to praktycznie wszystko, co przypomina o poniedziałkowej tragedii.
Zamachy przeprowadziły terrorystki-samobójczynie. Według Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), bomby zdetonowały dwie kobiety pochodzące z Północnego Kaukazu. W obu wypadkach we wrakach wagonów znaleziono fragmenty kobiecych ciał z charakterystycznymi obrażeniami, świadczącymi o tym, że zabite miały na sobie materiały wybuchowe.
Pierwsza eksplozja nastąpiła o godz. 7.57 czasu moskiewskiego (5.57 czasu polskiego) na stacji Łubianka, w samym sercu stolicy Rosji. Kilkadziesiąt minut później, o godz. 8.37 (6.37 czasu polskiego), doszło do drugiego wybuchu - na stacji Park Kultury, także w centrum Moskwy.
W związku z atakiem stołeczna milicja poszukuje dwóch kobiet, które towarzyszyły terrorystkom, gdy te na stacji Jugo-Zapadnaja, na linii Sokolniczeskaja, wchodziły do metra. Zarejestrowały to kamery monitoringu.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.