Ok. 20 nepalskich himalaistów wyrusza w tym tygodniu na Mount Everest, by zebrać śmieci zalegające na najwyższej górze świata. Organizatorzy poinformowali w poniedziałek, że zamierzają sprzątać również powyżej wysokości 8 tys. m n.p.m., w "strefie śmierci".
Szerpa Namgyal, szef Extreme Everest Expedition 2010, zapowiedział, że himalaiści spróbują znieść puste butle tlenowe, kartusze po gazie, porwane namioty i stare liny zalegające między Przełęczą Południową i szczytem, także powyżej wysokości, gdzie powietrze jest już znacznie rozrzedzone.
"Po raz pierwszy będziemy sprzątać na takiej wysokości, w strefie śmierci. To bardzo trudne i niebezpieczne - przekonuje Namgyal, który wszedł na Everest już siedem razy. - Śmieci były zakopane pod śniegiem, jednak obecnie z powodu globalnego ocieplenia śnieg stopniał i odsłonił je. Sprawiają one wspinaczom wiele problemów (...) niektóre z nich pochodzą z czasów Hillary'ego".
Everest zaczyna być nazywany najwyższym na świecie śmietnikiem, ponieważ wielu wspinaczy z powodu wyczerpania porzuca swój sprzęt podczas schodzenia. Od 1953 roku, kiedy Nowozelandczyk Sir Edmund Hillary, po raz pierwszy zdobył tę górę, na najwyższy szczyt świata weszło ponad 4 tys. ludzi. Ekspedycja ma nadzieję znieść z góry ponad 2 tys. kilogramów śmieci.
Namgyal chce również znieść ze szczytu ciało wspinacza, który zginął tam dwa lata temu.
"Zniesiemy ciało szwajcarskiego wspinacza, który zginął na zboczach Everestu w 2008 roku, i poddać je kremacji w obozie bazowym. Mamy na to zgodę rodziny" - zapewnił Namgyal. "Widziałem na tej górze co najmniej trzy ciała, które leżą tam od lat" - dodał.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.