Premier Gordon Brown nazwał "bigotką" 66-letnią emerytkę spotkaną w Rochdale (okolice Manchesteru) w czasie nieformalnych spotkań ulicznych z wyborcami, nie zdając sobie sprawy, że mikrofon zarejestrował jego wypowiedź.
W zgodnej ocenie komentatorów jest to PR-owska katastrofa, tym większa, że emerytka Gillian Duffy pochodzi z rodziny, w której zwykle głosuje się na Partię Pracy, sama też głosowała dotąd na laburzystów i także w obecnych wyborach miała taki zamiar.
Wypowiedź Browna przechwycił mikrofon, który premier miał wpięty w marynarkę. "W żadnym razie nie powinniście mnie zostawiać z tą kobietą. Czyj to był pomysł? Zdaje się, że Sue (asystentki premiera Sue Nye - PAP)" - powiedział Brown, gdy po zakończeniu rozmowy znalazł się w samochodzie i odjeżdżał z miejsca spotkania.
Zapytany przez osoby towarzyszące, co takiego powiedziała Duffy, Brown odparł, że "wszystko", i nazwał ją "bigotką". Ponad pięciominutowe spotkanie z ową panią nazwał "katastrofą" i "absurdem". Uliczna rozmowa impromptu dotyczyła m.in. służby zdrowia, opodatkowania emerytur, opłat za studia, długu publicznego i imigracji.
Obawy pani Duffy z powodu napływu imigrantów z nowych państw UE w Europie Środkowej i Wschodniej były w ocenie komentatorów tym, co Brown miał na myśli, nazywając ją bigotką.
W radiowym wywiadzie dla BBC Brown przepraszał za swą wypowiedź. Zatelefonował też do pani Duffy, by przeprosić ją osobiście.
Polityczny komentator telewizji Channel 4 Gary Gibbon sądzi, że wypowiedź Browna zaszkodzi mu, ponieważ "jest to atak na wyborcę z jego własnej partii". "Partia Pracy będzie musiała zdobyć się na przeproszenie pani Duffy w nadziei, że przeprosiny zostaną przyjęte" - dodał.
Rozumiemy trudną sytuację organizacji pozarządowych - przekazała PAP Kancelaria Premiera.
Szef państwa ukraińskiego powtórzył, że Putin nie chce zakończenia wojny.