Prezydentura powinna wspomagać modernizację kraju, a rolą prezydenta powinno być budowanie akceptacji społecznej dla zmian, a nie jej kwestionowanie - mówił w czwartek w Katowicach marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
Marszałek spotkał się ze studentami Uniwersytetu Śląskiego, gdzie wygłosił krótki wykład "Wiedza kapitałem XXI wieku". Przedstawił w nim m.in. założenia pakietu ustaw reformujących polską naukę i szkolnictwo wyższe - odpowiadał też na liczne pytania o kampanię wyborczą i wizję prezydentury.
Zdaniem Komorowskiego, prezydentura powinna budować "kładki porozumienia" wokół najtrudniejszych rozwiązań. "Nie mogę tego zrozumieć, dlaczego były takie okresy, kiedy prezydentura takiej roli nawet nie chciała spełnić" - powiedział, podkreślając, że do prezydenta należy też wydzielanie obszarów, które mogą być fundamentem polityki całego państwa.
"Rolą prezydenta powinno być budowanie akceptacji społecznej dla zmian, a nie jej kwestionowanie i budowanie na tym swojej pozycji. Lęki można albo rozbudowywać, albo starać się je rozładowywać" - uważa Komorowski. Zaznaczył, że nigdy nie złożył obietnicy, której nie zrealizował lub nie próbował zrealizować.
Pytany przez studentów o kwestię zaufania do PO w związku z niezrealizowaniem wielu obietnic wyborczych, marszałek odparł, że Platforma ma "problem natury koalicyjnej" - nie wszystkie rozwiązania liberalne da się obecnie przeprowadzić przez Sejm, ale część a nich, jak reforma nauki, okazała się możliwa.
Zaznaczył, że realizacja innych obietnic - np. "wywrócona na samym początku jak domek z kart przez poprzedniego prezydenta" reforma służby zdrowia - musi poczekać do rozwiązania "paru dylematów polskiej polityki". Ocenił, że był to pierwszy przypadek zawetowania całej systemowej reformy obszaru wymagającego interwencji.
Pytany, czy jego wizyta nie jest próbą wykorzystania głosów studentów tuż przed wyborami, Komorowski odparł, że "dźwigając dwa ciężkie worki" (obowiązków marszałka Sejmu i głowy państwa), trudno mu "tańczyć oberka wyborczego". Dodał, że stara się wyciągać "jakieś profity natury wyborczej" z pracy związanej z pełnieniem tych obu funkcji, którą stawia na pierwszym miejscu, tym bardziej, że "dziś wszystko jest w kontekście wyborczym".
Nawiązał przy tym do niewielkiej aktywności Jarosława Kaczyńskiego w kampanii wyborczej. Zaznaczył, że nie zamierza kwestionować jego intencji, poziomu bólu, żałoby. Przyznał jednak, że analizuje przyczyny tej "nieobecności" głównego konkurenta. "Jestem głęboko rozdarty między zrozumieniem dla sytuacji osobistej a wątpliwościami, ile w tym jest czystego wyrachowania politycznego" - skomentował podczas briefingu prasowego.
Komorowski wyborcom pozostawił ocenę, na ile szczera jest zmiana wizerunku J.Kaczyńskiego. Jak mówił, w kampanii jego konkurent "zmienił się nie do poznania; mówi językiem Platformy, kocha Rosjan, a nie wymachuje szablą, może za chwilę się odetnie od IV RP, może za chwilę powie, że przejął program PO".
Marszałek uważa, że kwestia inicjatywy ewentualnej debaty z J.Kaczyńskim powinna wyjść od sztabu konkurenta. Komorowski ocenił też, że choć zainteresowani debatą z nim - jako liderem zaufania i rankingów - są "wszyscy, którzy mają deficyt tych osiągnięć", w interesie społecznym byłaby debata między PO i PiS. "Tu jest zasadnicza batalia - czy znowu wróci chory, szalony miraż IV RP, czy będziemy budowali dumę, ale także refleksję z naszych osiągnięć" - przekonywał. Zaproponował, by osoby mające mniejsze poparcie społeczne dyskutowały między sobą.
"Nie ma żadnych przeszkód, aby nie rozmawiać na tematy ważne dla Polski z konkurentami bez względu na to, jaki sobą prezentują poziom poparcia społecznego. Ale czym innym jest rozmawianie o sprawach ważnych dla Polski, aby coś załatwić, uzgodnić, a czym innym jest toczenie debaty telewizyjnej. Nie ma się na co obrażać; z największą przyjemnością z każdym z moich konkurentów będę rozmawiał, jeśli będzie temat ważny dla Polski, ale niekoniecznie w debacie publicznej" - mówił.
Odnosząc się do prezydentury Lecha Kaczyńskiego Komorowski ocenił, że prezydent powinien występować w roli "zwornika polskiej polityki, katalizatora porozumień między siłami politycznymi". Przypomniał "meldunek", który L. Kaczyński składał swojemu bratu - prezesowi PiS - po wygranych wyborach. Jak mówił, było to "ze stratą dla Polski" i samego L. Kaczyńskiego, który - według niego - stracił wówczas szansę na dobrą prezydenturę.
"Nie zamierzam krytykować, szczególnie, że prezydent nie żyje. Będę chętnie mówił o wielu jego dobrych cechach. Ale niewątpliwie ten meldunek oraz specyficzne powiązania natury także i braterskiej były poważnym problemem prezydenta L.Kaczyńskiego, poważnie ograniczyły jego szanse na prezydenturę taką trochę oderwaną od bieżących konfliktów międzypartyjnych" - uważa Komorowski.
Pytany o swoje podejście do ewentualnych zmian konstytucji odnośnie uprawnień głowy państwa, marszałek powiedział, że wszystko będzie zależało od stylu i oceny prezydentury. Przypomniał, że w obecnych wyborach Polacy wybierają prezydenta z takimi samymi uprawnieniami jak poprzednicy, a ewentualna zmiana, ograniczająca uprawnienia głowy państwa, mogłaby nastąpić dopiero przed następną kadencją prezydencką.
"Uważam, że bardzo wiele będzie zależało od tego, jak następny prezydent będzie się zachowywał w kwestiach relacji z rządem, czy będzie wojna o krzesło, o samolot, czy będzie blokowanie reform - to będą pewnie dalej tendencje do ograniczenia jego uprawnień" - ocenił Komorowski. Opowiedział się jednocześnie za zmianami w konstytucji w innych obszarach, np. za jednomandatowymi okręgami wyborczymi.
Proszony o ocenę bieżącego przekazu telewizji publicznej, uznał, że zaprzecza ona misji publicznej, "bo to misja partyjna (na rzecz PiS - PAP), a nie misja publiczna". Dodał, że pojawiła się nowa szansa na zmianę ustawy o radiofonii i telewizji, co "będzie łatwiejsze, gdy nie będzie problemu weta prezydenckiego w tym obszarze".
Na prośbę studentki o merytoryczne argumenty, dlaczego ma na niego głosować - jako że dotąd głównie pojawiały się groźby powrotu IV RP - Komorowski odparł, że sama mówi, iż IV RP można straszyć. "Jak ktoś mówi, że da się straszyć wizją, za którą stał autorytet Jarosława Kaczyńskiego, to znaczy sam przyjmuje do wiadomości, że to wizja straszna. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie straszyć straszną wizją IV RP, którą na szczęście przezwyciężyliśmy. Problem polega na tym, że nie wiemy, czy przezwyciężył to w sobie także J. Kaczyński. Jak przezwyciężył, będzie to największy triumf mojego życia. Tego mu życzę" - dodał.
Pytany o finansowanie czwartkowej wizyty w Katowicach (z budżetu Sejmu czy w ramach partyjnej kampanii), Komorowski podkreślił, że wizyta jest organizowana przez uniwersytet, nie powoduje więc żadnych kosztów. "Wszystko jedno, czy przyjeżdżam jako kandydat, czy jako marszałek Sejmu; jeżeli przyjeżdżam na czyjeś zaproszenie, a nie organizuję spotkania, to nie sądzę, aby ktokolwiek wystawiał rachunki komukolwiek za to" - uważa marszałek.
"Jeżeli przyjeżdżam jako marszałek na spotkanie w sprawie ustaw związanych z reformą szkolnictwa wyższego w Polsce, no to jest to rzecz naturalna i zrozumiała, że nie wiąże się to w bezpośrednim wymiarze finansowym z kampanią, tak jak by się nie wiązało, gdyby Lech Kaczyński kandydował i jeździł jako prezydent" - dodał Komorowski. Według niego roztrząsanie tego byłoby "dzieleniem włosa na czworo". Wyjaśnił, że "byłoby dziwne" gdyby uchylał się od odpowiedzi na pytania związane np. z oceną sytuacji wyborczej.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.