Polsce potrzebna jest uczciwa rozmowa, a nie wojna - przekonywał w środę w Lublinie na wiecu wyborczym kandydat PiS na prezydenta Jarosław Kaczyński. Na tym samym placu zebrali się także zwolennicy Janusza Palikota (PO).
Na placu Litewskim w centrum miasta stanęły dwie okazałe sceny. PiS ustawił swoją w pobliżu pomnika Unii Lubelskiej; Palikot przemawiał ze sceny umieszczonej naprzeciwko, po drugiej stronie placu, przy pomniku 3 Maja. Cały plac wypełnili zwolennicy PiS i PO. W pewnym momencie ludzi było tak dużo, że policja musiała zamknąć dla ruchu samochodów przylegający do placu fragment Krakowskiego Przedmieścia.
Zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego stanowili widocznie większą grupę. Wielu trzymało w rękach białe kwiaty i narodowe flagi.
Gdy Palikot wszedł na scenę, zabrzmiał hymn narodowy. "Na placu są nasi konkurenci polityczni z PiS-u. Pomachajmy im! Żyjemy w jednej Polsce, panie Jarosławie Kaczyński! Halo, halo, pozdrawiamy serdecznie z Platformy Obywatelskiej!" - krzyczał Palikot.
Z drugiej strony w tym samym czasie poseł PiS Tomasz Dudziński mówił, że czas zakończyć wojnę polsko-polską. "Słyszy nas cała Polska, że w sposób nielegalny bliski przyjaciel i doradca Bronisława Komorowskiego zagłusza spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, którego notowania rosną. Ale my nie damy zagłuszać poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. Zwycięży Jarek!"- wołał Dudziński.
Palikot przemawiał w czasie, gdy po przeciwnej stronie występowali przedmówcy Kaczyńskiego: przedstawiciele kombatantów, NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych, społecznego komitetu poparcia Kaczyńskiego. Słowa Palikota zagłuszały okrzyki skandowane co jakiś czas ze strony zwolenników PiS: "Jarek, Jarek!" "Wygra Jarek!".
Kandydata PO na zachwalał Palikot, podkreślając, że Komorowski jako ojciec pięciorga dzieci rozumie problemy polskiej rodziny. "Z drugiej strony mamy Jarosława Kaczyńskiego, który nie ma żony, nie ma narzeczonej, nie ma dzieci, który nie zbudował domu i który nie rozumie problemów większości Polaków" - powiedział.
Według niego wybór między Komorowskim a Kaczyńskim zdecyduje o tym, w jakim kraju będziemy żyli. Głosowanie dzisiaj na Jarosława Kaczyńskiego to - zdaniem Palikota - "powrót do Polski podsłuchów, Polski CBA, nieufności, nastraszania jednych na drugich".
Palikot przypomniał - jak określił - kłamstwa i niespełnione obietnice Jarosława Kaczyńskiego, m.in. że nie będzie koalicji PiS z Samoobroną i że jeśli jego brat Lech Kaczyński zostanie prezydentem Polski, to on nie zostanie premierem.
Poseł PO powiedział, że Kaczyński "do polskiej polityki wszedł na plecach Lecha Wałęsy", a później "oskarżał go o agenturę".
Palikot przekonywał, że Komorowski jest kandydatem na prezydenta, który próbuje przywrócić ponadpartyjny wymiar polskiej polityce, stawia na współpracę. Jako przykład podał zaproszenie przez Komorowskiego - pełniącego obowiązki prezydenta - Jarosława Kaczyńskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a także zaproponowanie kandydatury Marka Belki na prezesa NBP. Wezwał Kaczyńskiego do poparcia kandydatury Belki.
"Dość tej obłudy, sprawdzamy przez czyny. Takim sprawdzianem jest kandydatura, która będzie jutro głosowana, Marka Belki wybitnego ekonomisty, na prezesa NBP" - wzywał Palikot.
Poseł PO zaznaczył, że nie wierzy w przemianę Kaczyńskiego. Przekonywał, że nie jest możliwe, by człowiek, który "przez 20 lat szkodził", stał się teraz innym człowiekiem. Kandydata PiS określił mianem "Jarek podróbka". Zwolennicy Palikota trzymali także tablice z tym hasłem.
"Chcemy prawdziwego Jarka, prawdziwego Jarosława Kaczyńskiego, takiego jakiego cała Polska zna i za jakiego się wstydzi do dzisiaj" - mówił Palikot.
Z podnośnika umieszczonego na ciężarówce rozwinięto kilkumetrowy baner z napisem "Stop obłudzie". "Stop zakłamaniu, stop PiS-owi, picowi, marketingowi politycznemu, więcej prawdy w życiu publicznym, mniej kłamstw, mniej przebierania" - mówił Palikot.
Wezwał Kaczyńskiego do rezygnacji z ubiegania się o prezydenturę. "Niech pan dla dobra Polski zrezygnuje z kandydowania, przecież Polska jest najważniejsza" - wzywał Palikot.
Palikot podczas swego wystąpienia w pewnym momencie zawołał, że jest obrzucany kamieniami. Wskazywał na kogoś w pobliżu sceny i wzywał do zatrzymania tego człowieka. "To jest na pewno przedstawiciel Radia Maryja, proszę o zatrzymanie tego człowieka, rzucają kamieniami ludzie z PiS-u, obrzydliwe" - wołał Palikot.
Z drugiej sceny Dudziński zaprzeczył, jakoby PiS miał coś wspólnego z tym incydentem. "Naczelny prowokator Rzeczypospolitej, Janusz Palikot, podobno pojawił się na placu i podobno w jego kierunku były rzucane jakieś przedmioty. My nie mamy z tym nic wspólnego. My mówimy: pokój, nie wojna" - powiedział Dudziński.
Po wiecu, Palikot rozesłał do mediów oświadczenie, w którym poinformował, że ktoś rzucał w jego kierunku kamieniami i butelkami z piwem, ale nie trafił. Poseł PO zaapelował do "właściwych organów ścigania" o zatrzymanie sprawców tego incydentu i ukaranie ich.
Z kolei redaktor naczelny pisma "Idź Pod Prąd" Paweł Chojecki poinformował media, że członek tej redakcji, zwolennik Jarosława Kaczyńskiego, został zaatakowany i uderzony podczas wiecu. Policja miała zatrzymać napastnika - twierdził.
Arkadiusz Arciszewski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie zaprzeczył, jakoby policja zatrzymała kogokolwiek. Powiedział też PAP, że Janusz Palikot nie powiadomił policji o jakimkolwiek incydencie. "My nic takiego nie zaobserwowaliśmy. Jeśli Janusz Palikot chce, żebyśmy zajęli się tą sprawą, to powinien zgłosić się na policję i złożyć zawiadomienie" - powiedział PAP Arciszewski.
Na zakończenie swojego wystąpienia Palikot wezwał swoich sympatyków do rozejścia się. Uczestnicy wiecu Palikota opuszczali plac, gdy na mównicę po drugiej stronie wszedł Jarosław Kaczyński.
Kaczyński przemawiał po tym, jak już Palikot skończył swoje wystąpienie. Kandydat PiS podkreślał, że w obliczu tragedii, jakie dotknęły Polskę "powinniśmy pamiętać, że potrzebna jest nam uczciwa rozmowa o Polsce (...), niepotrzebna nam jest wojna, niepotrzebne nam są ciężkie słowa, wrogie gesty". "Z naszej strony, z mojej strony takich słów na pewno nie usłyszycie" - zapewnił.
Kaczyński zaznaczył, że Lublin to miasto-symbol, gdzie zawarto Unię Lubelską, która dała Polsce "potęgę, sukces polityczny, moralny, cywilizacyjny". Jak mówił, Lublin to miasto, które pięknieje, jest prężnym ośrodkiem akademickim. "To jest wielki sukces Lublina i fragment naszego wspólnego wielkiego sukcesu" - ocenił.
Według kandydata PiS, przyszłość dzisiejszego świata, Europy, Polski "to jest to wszystko, co będziemy gromadzić w polskich głowach, tych młodych i tych bardziej dojrzałych". Jak mówił, musimy o tym pamiętać, "rozwijając kształcenie i polską naukę". Przekonywał, że na to nie może zabraknąć środków. Ale by tak się stało - mówił - potrzebna nam jest zgoda. "Dlatego tak często w trakcie tej kampanii mówię: koniec wojny polsko-polskiej (...). Ta wojna musi się koniecznie skończyć" - powiedział Kaczyński.
"Nasza przyszłość jest w zgodzie, w kompromisie, w umiejętności porozumienia się i tylko ci, którzy będą potrafili w ten sposób uprawiania polityki wejść, mogą działać pro publico bono, dla dobra publicznego" - mówił kandydat PiS.
Podkreślił, że nie można zapominać o tym w czasie przedwyborczym, gdy dochodzi do starcia różnych kandydatów.
Zdaniem kandydata PiS przed wyborcami stoi wybór pomiędzy "radykalną koncepcją społeczną" Platformy Obywatelskiej a "koncepcją społecznej gospodarki rynkowej, zrównoważonego rozwoju", którą on reprezentuje.
"Konkurencja w wyborach prezydenckich jest z natury rzeczy personalna, bo są pojedynczy kandydaci. Dzisiaj mamy ich dziesięciu. Natomiast za tymi nazwiskami, tymi osobami, tymi osobowościami kryją się także programy; kryją się różne koncepcje kraju, różne koncepcje Polski i trzeba o tym także wiedzieć. Trzeba wiedzieć, nie tylko między jakimi osobami wybieramy, ale także między jakimi koncepcjami" - powiedział Kaczyński.
Zdaniem Kaczyńskiego, przed wyborcami stoi obecnie wybór pomiędzy "bardzo radykalną koncepcją społeczną reprezentowaną przez PO, taką koncepcją: prywatyzujmy wszystko, państwo ucieka od odpowiedzialności" a "sprawdzoną w Europie koncepcją społecznej gospodarki rynkowej, zrównoważonego rozwoju". "To jest ta różnica zasadnicza" - dodał.
Zaznaczył, że on reprezentuje tę drugą koncepcję. "Koncepcję zrównoważonego rozwoju, społecznej gospodarki rynkowej, tej gospodarki, która tak znakomicie się sprawdziła przez dziesięciolecia i mimo że dzisiaj w zachodniej Europie przeżywa pewien kryzys, to jednak zapewniła wielu pokoleniom Europejczyków pomyślność, ogromną pomyślność i chociaż dziś pewnie będzie korygowana, to z całą pewnością się utrzyma" - powiedział.
Dodał, że poza różnicami między koncepcjami Polski są też różnice między kandydatami. "Są tacy na przykład, którzy wiedzą, że Norwegia nie należy do Unii Europejskiej, którzy odróżniają dług publiczny od deficytu, no i są tacy, z których to - można powiedzieć - wyparowało tak jak ten gaz z kopalni odkrywkowych" - ironizował Kaczyński, nawiązując do krytykowanych wypowiedzi Komorowskiego.
W środę przed południem szefowa sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego Joanna Kluzik-Rostkowska zaapelowała do Bronisława Komorowskiego, żeby powstrzymał Palikota przed zakłócaniem spotkania prezesa PiS. Komorowski poinformował, że rozmawiał z Palikotem telefonicznie i poprosił go, aby unikał sytuacji, prowokujących do agresywnych zachowań. Przed wiecem Palikot na konferencji prasowej apelował z kolei do wyborców PiS, aby to oni powstrzymali się od agresji.
Poseł klubu Lewicy Marek Wikiński zaś wzywał Palikota "do pracy w Sejmie". "Przykro mi to powiedzieć, ale przez to, że Janusz Palikot prowadzi kontrmanifę do wiecu pana Jarosława Kaczyńskiego, o godz. 14 musiałem opuścić Komisję Finansów Publicznych, na której trwało przesłuchanie pana profesora Marka Belki, i przebiec do sąsiedniego budynku na posiedzenie Komisji Nadzwyczajnej 'Przyjazne Państwo', której Janusz Palikot jest przewodniczącym, i prowadzić w jego zastępstwie obrady" - powiedział Wikiński w radiu TOK FM.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.