Czterech polskich żołnierzy zostało rannych wskutek ataku na konwój, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - poinformował w poniedziałek rzecznik polskiego kontyngentu w Afganistanie.
Przydrożny ładunek wybuchowy eksplodował, gdy drogą przejeżdżał polsko-amerykański patrol inżynieryjny. Do zdarzenia doszło na trasie Highway 1, kilkadziesiąt kilometrów od bazy Warrior o godz. 6.30 czasu lokalnego.
W wyniku eksplozji rannych zostało czterech polskich żołnierzy z załogi transportera Rosomak. Jak podkreślił rzecznik polskich wojsk w Afganistanie por. Sebastian Kostecki, zapewniono im najlepszą opiekę medyczną. Na miejsce zdarzenia natychmiast wezwano śmigłowiec ewakuacji medycznej, który przetransportował poszkodowanych do szpitala w bazie Ghazni; tam udzielono im specjalistycznej pomocy medycznej. Potem rannych przewieziono do szpitala w bazie Bagram, w celu dalszej diagnostyki i leczenia.
Według lekarzy, stan poszkodowanych jest stabilny, nie ma zagrożenia życia.
Rodziny rannych zostały poinformowane o zdarzeniu.
Por. Kostecki podał też, że w sobotę polscy żołnierze zatrzymali sześciu mężczyzn podejrzewanych o działalność terrorystyczną. Zostali zatrzymani niedaleko bazy Warrior w dystrykcie Gelan. Stwierdzono, że mieli kontakt z materiałami służącymi do konstrukcji ładunków wybuchowych. Zatrzymanych przekazano afgańskim siłom bezpieczeństwa.
W sobotę, na tej samej drodze, między obozami Warrior i Ghazni, w ataku z użyciem przydrożnego ładunku wybuchowego zginął kapral Miłosz Górka, ośmiu żołnierzy zostało lekko poszkodowanych. Kpr. Górka jest 17. polskim żołnierzem zabitym w Afganistanie. Służy tam obecnie ok. 2,6 tys. polskich żołnierzy.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"