Krakowski sąd oddalił w poniedziałek wniosek skazanego za kradzież napisu z muzeum Auschwitz Pawła S. o odroczenie wykonania kary.
"Zdaniem sądu, podane we wniosku argumenty na temat sytuacji rodzinnej skazanego nie zasługiwały na uwzględnienie" - powiedział PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie sędzia Rafał Lisak.
Paweł S. nie zgłosił się do zakładu karnego do odbycia kary i jest poszukiwany listem gończym.
Również pozostali skazani - bracia Łukasz i Radosław M. - złożyli do krakowskiego sądu wnioski o odroczenie wykonania kary. Krakowski sąd postanowił przekazać ich sprawę do właściwego terytorialnie sądu we Włocławku. Ponieważ bracia M. odbywają już karę, ich wnioski potraktowane będą jako wnioski o udzielenie przerwy w odbywaniu kary.
Prokuratura oskarżyła dwóch braci Radosława M. i Łukasza M. oraz Pawła S. o to, że w nocy z 17 na 18 grudnia 2009 roku uczestniczyli w kradzieży napisu "Arbeit macht frei", znajdującego się nad bramą prowadzącą na teren byłego hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau i stanowiącego dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury oraz wpisanego na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. Sprawcy uszkodzili napis, tnąc go na części.
Mężczyźni w śledztwie przyznali się do stawianych im zarzutów; wszyscy wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze i złożyli wnioski o wydanie wyroku bez przeprowadzania postępowania sądowego. Wnioski te znalazły się w skierowanym do sądu akcie oskarżenia. 18 marca sąd przychylił się do nich i wydał wyrok na posiedzeniu bez przeprowadzania rozprawy. Oskarżeni w ostatnim słowie wyrazili żal i wstyd za to, co zrobili.
Sąd skazał Pawła S., który podczas kradzieży pełnił rolę kierowcy, na półtora roku pozbawienia wolności. Łukasz M. został skazany na karę dwóch lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności, a jego brat Radosław, u którego znaleziono także amfetaminę - na dwa i pół roku pozbawienia wolności. Wszyscy będą musieli zapłacić po 10 tys. zł nawiązki na Fundację Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz po tysiąc złotych jako częściowy zwrot kosztów postępowania.
Sąd uznał, że wina oskarżonych nie budzi wątpliwości, a całość zebranego materiału dowodowego wskazuje zarówno na to, kto dokonał kradzieży, jak i to, kto był jej inicjatorem. Podkreślił, że pomysł kradzieży napisu zrodził się w 2009 roku bez udziału oskarżonych.
Żadna ze stron - zarówno oskarżeni, jak i prokurator - nie odwoływała się od wyroku. Kiedy wyrok stał się prawomocny - sąd wyznaczył skazanym datę 20 kwietnia do stawiennictwa w zakładzie karnym.
Wszyscy trzej złożyli wnioski o odroczenie wykonania kary. Powoływali się w nich na trudne sytuacje rodzinne. Złożenie takich wniosków nie zwalniało ich jednak od stawiennictwa w zakładzie dla odbycia kary.
Kiedy skazani nie stawili się, dwa dni później bracia Łukasz i Radosław M. decyzją sądu zostali doprowadzeni do Zakładu Karnego we Włocławku przez policję. W stosunku do Pawła S. sąd nie mógł wydać postanowienia o doprowadzeniu go, ponieważ nie było potwierdzenia, że odebrał on nakaz stawienia się do odbycia kary.
W krakowskim areszcie nadal przebywa wydany Polsce obywatel Szwecji, Anders Hoegstroem, podejrzany o namawianie do kradzieży napisu. Podczas przesłuchania Hoegstroem nie przyznał się do winy i przedstawił własną wersję wydarzeń, która jest weryfikowana przez prokuraturę.
W związku z wyjaśnieniami Hoegstroema prokuratura ma zamiar przesłuchać szwedzkiego milionera Larsa W., którego - jak dowiedziała się PAP w prokuraturze - wskazał Hoegstroem jako domniemanego zleceniodawcę kradzieży napisu. W tej sprawie prokuratura wystąpi z wnioskiem do strony szwedzkiej o udzielenie pomocy prawnej. Prawdopodobnie wniosek będzie dotyczył umożliwienia polskiemu prokuratorowi udziału w przesłuchaniu Larsa W.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.