Lekarze w Indiach domagają się większej kontroli w klinikach zajmujących się surogactwem.
Jest to reakcja na śmierć 42-letniej kobiety, która została poddana tej praktyce mimo wyraźnych przeciwwskazań medycznych. Była chora na gruźlicę oraz cierpiała na poważną depresję. Do tragedii doszło w New Delhi.
W specjalnej petycji skierowanej do władz centralnych lekarze przypominają, że surogacja wciąż pozostaje przede wszystkim dochodowym biznesem, który w żadnej mierze nie bierze pod uwagę dobra matki i jej potrzeb. Wskazują, że choć ostatnio Indie położyły częściowo kres sprzedawaniu i wykorzystywaniu kobiecego ciała w postaci tzw. „macicy do wynajęcia”, to jednak ten proceder wciąż się szerzy, a klinki znajdują sposób na ominięcie zakazu surogacji w celach komercyjnych. Szacuje się, że roczny dochód 3 tys. prywatnych klinik zajmujących się w tym kraju surogacją wynosi ponad 400 mln dolarów rocznie. Co roku pozyskuje się w ten sposób 25 tys. dzieci.
Warto zauważyć, że niegodziwa praktyka „macicy do wynajęcia” w wielu kręgach kulturowych nie budzi już żadnych wątpliwości, nazywana jest „gestem miłości”, a krytykę „pozyskiwania” w ten sposób dzieci m.in. dla par gejowskich nazywa się homofobią. Można tu przytoczyć choćby prasowe tytuły z ostatnich dni: „Ricky Martin znów zostanie ojcem: w drodze czwarte dziecko”, czy „Piosenkarz ogłosił, że wraz z mężem Jwanem Yousefem oczekują kolejnego dziecka”. Bez znaczenia pozostaje fakt, że dwaj mężczyźni nie mogą oczekiwać wspólnego dziecka, kompletnie pominięta zostaje też matka tego dziecka i/lub kobieta, która nosi go pod sercem. W całym dyskursie nie pojawia się też dobro dziecka. Staje się ono produktem pragnień, który powstaje dzięki długiej linii produkcyjnej – poczynając od zapłodnienia w laboratorium, przez rozwój w obcej mu macicy, kończąc na przekazaniu kupionego towaru homoseksualnej parze.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.