Prawdziwa miłość wymaga ze swej natury czystości i wierności aż do śmierci – przypomniał kard. Angelo Scola. Patriarcha Wenecji wygłosił wczoraj wieczorem kazanie z okazji rocznicy wyzwolenia miasta z epidemii dżumy w latach 1575-1577.
Purpurat wyraził przekonanie, iż przeżywane przez Kościół bolesne wydarzenia związane ze skandalem nadużyć seksualnych niektórych duchownych obok pokuty, pojednania i głębokiego nawrócenia wymagają od całej społeczności wierzących wiarygodnego przepowiadania prawdy o ludzkiej seksualności i pięknie autentycznej miłości. Wskazał on na konieczność przeciwstawiania się teoriom neurologicznym sprowadzającym miłość jedynie do pociągu seksualnego. Pomimo zmieniającego się języka, w jakim mówi się dziś o miłości, wizja chrześcijańska jest jedyną wskazującą na to, co w miłości jest obiektywne i autentyczne. Domaga się ona dowartościowania czystości, cnoty, która reguluje życie seksualne czyniąc je zdolnym do pięknej miłości.
Kard. Scola przypomniał, że człowiek czysty to ten, który potrafi trzymać na wodzach swe własne ego, wyzwalając je z bezwstydnego erotyzmu, przeżywanego od lat młodzieńczych w więziach coraz bardziej umownych. Czystość wymaga wyrzeczenia, aby posiąść coś większego i rzuca pełnię światła także na nierozerwalny charakter relacji kobiety i mężczyzny w sakramencie małżeństwa. Bowiem miłość sama ze swej natury domaga się, by trwała aż do śmierci, na zawsze. Patriarcha Wenecji zaznaczył, że w nierozerwalności małżeństwa relacja między kobietą a mężczyzną osiąga swą prawdziwą godność. „Idea możliwości odwołania daru byłaby śmiertelnym ciosem w misterium małżeństwa i czyniłaby samą relację nieautentyczną. Piękna miłość utożsamia się więc z miłością czystą, wkraczającą w dogłębną relację z rzeczami i osobami, a wymagane przez nią oderwanie od złych przywiązań oznacza głębsze wejście w relację z Bogiem, z bliźnimi i samymi sobą” – stwierdził patriarcha Wenecji.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.