Wbrew wcześniejszym zapowiedziom hazardowa komisja śledcza nie zakończyła w piątek swoich prac. Posłowie zdecydowali, że w przyszłą środę wrócą do dyskusji nad projektem raportu komisji, dzień wcześniej złożą swoje poprawki do sprawozdania Mirosława Sekuły.
Decyzja śledczych to efekt wniosku posłanki PiS Beaty Kempy, która na piątkowym posiedzeniu komisji wniosła o przełożenie posiedzenia, co najmniej do wtorku, gdyż - jak tłumaczyła - potrzebuje czasu na zapoznanie się z nowym projektem raportu i przygotowanie do niego ewentualnych poprawek. Podobnego zdania był wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica).
Szef hazardowej komisji śledczej Mirosław Sekuła (PO) nie wykluczył we wtorek, że w piątek komisja przyjmie projekt raportu. Do czwartku do północy zobowiązał się przedstawić swój nowy, poprawiony raport i liczył, że w piątek posłowie zgłoszą swoje poprawki, które komisja przegłosuje.
Przewodniczący wielokrotnie zapewniał, że projekt nowego raportu nie będzie się zasadniczo różnił od pierwotnej wersji. Także w piątek twierdził, że w nowym projekcie poprawił tylko oczywiste omyłki pisarskie, a jedyna zmiana merytoryczna miała związek z przesłuchaniem szefowej Departamentu Ekonomiczno-Finansowego ministerstwa sportu Bożeny Pleczeluk, które odbyło się już po przedstawieniu przez niego pierwotnej wersji raportu.
Kempa oceniła jednak, że to "skandal i bezczelność", iż Sekuła przesłał członkom komisji nowy projekt o godz. 0.30 w piątek, a kilka godzin później oczekuje dyskusji na jego temat. Posłanka powiedziała, że nie wierzy w zapewnienia Sekuły, że nowy projekt raportu nie różni się od pierwotnej wersji i - jak dodała - zamierza go porównać strona po stronie. "Generalnie nie wierzę Platformie Obywatelskiej, a panu w szczególności" - stwierdziła.
Kempa podkreśliła, że potrzebuje czasu na przygotowanie poprawek do nowego projektu sprawozdania. "Nie wiem, czy do tego, co już przygotowałam, nie zmienił się układ stron, czy nie zmienił się układ punktów (...); nie mogę dać panu przygotowanych poprawek do czegoś, co jest starym dokumentem" - powiedziała Kempa.
Także wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) powiedział, że zanim złoży swoje poprawki do raportu, zamierza się z nim rzetelnie zapoznać. Dodał, że stary raport i ten nowy to dwa zupełnie inne dokumenty. "Apeluję do pana, żeby pan uszanował prawa i obowiązki, jakie mają członkowie tej komisji (...) po to, żebyśmy mogli w zgodzie z uchwałą Sejmu przedstawić Sejmowi raport z prac komisji śledczej, a nie z nocnych przemyśleń przewodniczącego Sekuły" - zaznaczył.
Franciszek Stefaniuk (PSL) również poparł wniosek o czas na zapoznanie się z projektem sprawozdania Sekuły. "Początkowo Sejm wyznaczył nam termin czterech miesięcy. Pracujemy już blisko dziewięć miesięcy. Niemniej jednak pracujemy przy otwartej kurtynie. (...) Po dziewięciu miesiącach prac nie powinniśmy +dociskać+. Proszę panie przewodniczący o czas dla dobra sprawy" - powiedział w piątek.
Ostatecznie Sekuła przychylił się do tych opinii, składając wniosek o zwołanie kolejnego posiedzenia komisji w przyszłą środę.
W trakcie piątkowego posiedzenia Kempa poruszyła też kwestię braku niektórych materiałów, o które wnioskowała komisja. Pytała, dlaczego komisja nie posiada informacji o logowaniach telefonu, czyli tzw. BTS-ów, b. wicepremiera Grzegorza Schetyny w okresie od 23 stycznia do 9 października 2009 r. Jak dodała, w materiałach komisji brakuje też 14 płyt bilingów. Jak tłumaczyła te logowania pokazują, czy "panowie się spotykali w danych dniach lub czy spotykali się częściej w tych samych miejscach (....) niż zeznawali przed komisją".
"Sprawdzaliśmy to kilkakrotnie (...) Ktoś nas albo próbował wprowadzić w błąd, albo coś się stało, że my tych BTS-ów Schetyny nie mamy od 23 stycznia 2009 r. (...) One tak jakby zniknęły" - mówiła Kempa.
Przewodniczący po przerwie poinformował jednak, że materiały, o których mówi Kempa są w posiadaniu komisji. "Niektórzy posłowie potrafią opracowywać duże bazy danych, bo bilingi są takimi dużymi bazami. Inni byli wobec nich bezradni. Dlatego później wystąpili o to, żeby za nich zrobiła to prokuratura. Prokuratura to zrobiła, (...) ale widocznie dla niektórych to jest nadal mało czytelne. Nic na to nie poradzę" - powiedział.
"Gdyby pan Sekuła mnie słuchał, to by wiedział, że nie chodzi o bilingi, (...) tylko przede wszystkim o BTS-y, czyli logowania" - tłumaczyła Kempa dziennikarzom już po posiedzeniu. Dodała, że jeżeli komisji nie otrzyma materiałów, to ona poinformuje o tym prokuraturę.
Jednak Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała w piątek PAP, że dane bilingowe obejmujące wykazy połączeń i lokalizacje stacji bazowych wykonujących te połączenia (BTS) telefonu komórkowego Grzegorza Schetyny zostały przekazane komisji śledczej już 8 lutego 2010 r.. "Nadto powyższe dane zostały zawarte w analizie połączeń telefonicznych i miejsc logowań telefonu komórkowego Grzegorza Schetyny, która została przesłana Komisji Śledczej przez tutejszą Prokuraturę w dniu 13 maja 2010 r." - czytamy w komunikacie prokuratury.
Sam Schetyna, odnosząc się do zamieszania wokół bilingów jego telefonu, powiedział tylko, że członkowie hazardowej komisji śledczej muszą sami rozwiązać swoje problemy oraz ustalić, kiedy przegłosowane zostanie sprawozdanie z prac komisji i co się w nim znajdzie.
Marszałek podkreślił w piątek, że szef komisji chce zamknąć jej prace, ponieważ sprawozdanie "jest już gotowe od kilku tygodni, a obecnie jest sprawdzane, czytane i poprawiane przez członków komisji". "Pan poseł Sekuła chce zakończyć prace do wakacji sejmowych i ja to rozumiem, ale to jest zawsze autonomiczna decyzja całej komisji. Jeśli komisja zaakceptuje sprawozdanie, sprawa będzie zamknięta, jeśli nie, to będzie trwała dłużej" - mówił Schetyna.
Z kolei Arłukowicz odniósł się w piątek do nowych ekspertyz prawnych zamówionych przez klub PO, które na wtorkowej konferencji prasowej przedstawił Sekuła. Według nich, przewodniczący miał prawo przedstawić projekt sprawozdania z prac komisji przed podpisaniem protokołów przez wszystkich świadków. Zdaniem Arłukowicza, opinie zostały przygotowane przez prawników, którzy tworzą opinie także dla Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych, czyli dla tzw. branży hazardowej. Także Kempa stwierdziła, że te opinie powstały na zamówienie polityczne. "Rozumiem, że PO zrobi wszystko, żeby to wybielanie Mira, Zbycha, Rycha i całej reszty miało jeszcze uwiarygodnienie. To skandal" - powiedziała.
Sekuła odpierał te zarzuty mówiąc, że Arłukowicz posuwa się za daleko oskarżając ekspertów, którzy przygotowali opinie dla klubu PO o jakąkolwiek "nierzetelność prawną". Jak dodał, również Biuro Analiz Sejmowych zleca na zewnątrz przygotowanie różnych opinii prawnych.
Zgodnie z ustawą o komisji śledczej to właśnie przewodniczący przygotowuje i przedstawia projekt sprawozdania z sejmowego śledztwa. Posłowie natomiast mogą składać do niego poprawki. Ostateczna wersja przyjmowana jest zwykłą większością głosów w drodze uchwały Sejmu.
Z opublikowanej w piątek na stronach sejmowych nowej wersji projektu raportu wynika, że Mirosław Sekuła we wnioskach i analizach dokonał kosmetycznych, redakcyjnych zmian. Treść dokumentu została też uzupełniona o informacje zebrane przez śledczych podczas ubiegłotygodniowego przesłuchania dyrektor departamentu ekonomiczno-finansowego w resorcie sportu Bożeny Pleczeluk.
Pleczeluk - jak napisał Sekuła w raporcie - zeznała, że nie brała udział w rozmowach dotyczących przygotowania pisma z 30 czerwca 2009 r., jak też nie uczestniczyła w rozmowach prowadzonych podczas podpisywania tego pisma.
W piśmie z 30 czerwca 2009 Ministerstwa Sportu do resortu finansów znalazło się sformułowanie dotyczące wykreślenia dopłat z projektu noweli ustawy hazardowej. B. minister sportu Mirosław Drzewiecki tłumaczył przed komisją, że treść pisma była wynikiem pomyłki, bo w intencji pismo to miało informować, że w związku z rezygnacją z budowy II etapu Narodowego Centrum Sportu - który miał być finansowany z dopłat do gier - konieczna jest zmiana w uzasadnieniu projektu nowelizacji ustawy hazardowej w części dotyczącej dopłat.
Sekuła w projekcie raportu z prac komisji hazardowej uznał, że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć ocenił, że b. szef klubu PO Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie i - jak napisał - komisja "nie daje wiary" słowom Drzewieckiego. Według projektu Sekuły, źródłem "przecieku" o akcji CBA w sprawie tzw. afery hazardowej było samo Biuro, a nie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Napisał też, że komisja nie znalazła dowodów na to, że na spotkaniu w restauracji Pędzący Królik (między b. asystentem Drzewieckiego Marcinem Rosołem a córką biznesmena branży hazardowej Magdaleną Sobiesiak) doszło do przecieku w sprawie akcji CBA.
Opublikowany w lipcu na stronie internetowej Sejmu projekt raportu z prac komisji śledczej badającej tzw. aferę hazardową ma prawie 300 stron. Sekuła w odrębnych rozdziałach opisuje przebieg prac legislacyjnych od rozpoczęcia projektowania zmian w prawie hazardowym w czasie rządów SLD do czerwca 2003 r., następnie od czerwca 2003 r. do lipca 2006 r., w latach 2006-2007 oraz najobszerniej w okresie po wyborach parlamentarnych jesienią 2007 roku do 2009 roku.
Tego ostatniego okresu dotyczą działania CBA w sprawie tzw. afery hazardowej. Według materiałów CBA politycy PO - Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki - mieli podczas prac nad projektem zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej: Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska. Obaj odrzucają zarzuty o nielegalny lobbing, jednak Drzewiecki stracił funkcję ministra sportu, a Chlebowski - funkcję szefa klubu PO i przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.