Prezydent Syrii Baszar el-Asad zapewnił we wtorek prezydenta Libanu Michela Suleimana, że może liczyć na poparcie jego kraju, a syryjskie MSZ nazwało wtorkowy incydent graniczny "okrutnym izraelskim atakiem przeciw Libanowi" - podała syryjska agencja SANA.
Między żołnierzami izraelskimi a libańskimi doszło we wtorek w regionie przygranicznym do wymiany ognia, najpoważniejszej od konfliktu sprzed czterech lat. W następstwie incydentu życie straciło czterech Libańczyków i izraelski oficer.
Według agencji SANA, w rozmowie telefonicznej el-Asad zapewnił Suleimana, że "Syria stoi po stronie Libanu". Prezydent Syrii oświadczył również, że incydent przygraniczny "ponownie udowodnił, iż Izrael zawsze próbował doprowadzić do destabilizacji Libanu oraz regionu".
Z kolei syryjskie MSZ potępiło w wydanym komunikacie "okrutny izraelski atak przeciw Libanowi" oraz poinformowało, że Syria "żąda interwencji ONZ i społeczności międzynarodowej" w tej sprawie.
"Atak ten odzwierciedla zaniepokojenie Izraela oznakami stabilizacji Libanu po historycznym szczycie, do którego doszło w piątek w Bejrucie" - głosi komunikat.
W piątek prezydent el-Asad oraz saudyjski król Abd Allah spotkali się w stolicy Libanu z prezydentem tego kraju. Wizyta ta została uznana za próbę zażegnania kryzysu wywołanego możliwością obarczenia członków radykalnego szyickiego Hezbollahu winą za zabójstwo byłego premiera Libanu Rafika Haririego w 2005 roku.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.