Także w Hiszpanii firma Google ma kłopoty w związku z podejrzeniem nielegalnego zbierania danych o użytkownikach internetu w ramach przygotowań do uruchomienia usługi "Street View".
Madrycka sędzia śledcza Raquel Fernandino wezwała na 4 października przedstawiciela tej firmy, reagując na skargę wniesioną w czerwcu przez prywatną organizację consultingową APEDANICA - informują we wtorek hiszpańskie media. Sędzia zażądała też od policji raportu na temat danych zebranych przez firmę Google w Madrycie.
Prawnik organizacji APEDANICA Valentin Playa powiedział, że przedstawiciel Google'a został wezwany przez sędzię "nie tylko jako świadek, ale także jako obwiniony".
Za niedozwolone przechwytywanie danych prawo hiszpańskie przewiduje karę od roku do czterech lat więzienia.
Google jest podejrzany w różnych krajach - m.in. w Niemczech, USA, Australii, Korei Południowej i w Czechach - o naruszanie prawa internautów do prywatności przez nieuprawnione zbieranie i przechowywanie danych pozyskiwanych z sieci Wi-Fi (bezprzewodowy dostęp do internetu). Google twierdził, że do zbierania danych doszło "przypadkowo", podczas wykonywania zdjęć do "Street View".
Przy tworzeniu swojego programu "Street View" Google wysyła na ulice miast ekipy wyposażone w kamery; nagrania są udostępniane w internecie w aplikacji nawigacyjnej Google'a i oferują widok konkretnych dzielnic, ulic, poszczególnych domów. Po wielu protestach Google zaczął zasłaniać twarze ludzi widocznych na tych nagraniach, a także numery rejestracyjne samochodów.
W Niemczech właściciele nieruchomości mogą zastrzec, by ich domy czy mieszkania nie były pokazywane w "Street View". Takie nieruchomości Google będzie "zamazywał", uniemożliwiając ich identyfikację.
W III kw. br. 24 spółki giełdowe pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa zarobiły tylko 7,4 mld zł.
Uroczyste przekazanie odbędzie się w katedrze pw. Świętego Marcina w Spiskiej Kapitule na Słowacji.