Zmieniamy nawyki. Choć nie jest to łatwe.
Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Większość z nas śledzi najnowsze wiadomości. Jedni podchodzą z rezerwą, inni wpadają w panikę. Nie dziwi. Zwłaszcza w dobie fake newsów. Trzeba mieć sporą wiedzę, by oddzielić prawdę od fałszu, specjalistę od samozwańczego autorytetu. Także jeśli chodzi o interpretację wydarzeń, spojrzenie nań w świetle wiary. Tu również jest spory wachlarz możliwości. Od zbyt łatwego dyspensowania się do oskarżeń o zdradę Chrystusa. A wszystko do przemyślenia, przeanalizowania w ciągu kilku minut czy sekund, bo w oknie przeglądarki wyskakują nowe, często sprzeczne wiadomości.
Ostatnimi nie będę się zajmował, zdając się na specjalistów. Dziś chciałbym skupić przez chwilę uwagę na akcji, zainicjowanej w ubiegłym tygodniu we włoskich mediach. Także, a może przede wszystkim społecznościowych. Bo z nich większość z nas czerpie wiedzę i uczy się zarazem jak reagować na kolejne pojawiające się zagrożenia.
Zanim premier Giuseppe Conte ogłosił pierwszy restrykcyjny dekret na stronach internetowych największych mediów pojawiła się propozycja: „Io resto a casa” – zostaję w domu. Szybko przełożona na hashtag #iorestoacasa. Ten zaczął krążyć po Facebooku, Twitterze i innych popularnych serwisach społecznościowych. Co ciekawe w akcję mocno zaangażowali się dziennikarze katoliccy, zrzeszeni w Unione Cattolica della Stampa Italiana (UCSI).
Sensu akcji nikt nie podważa. Powszechnie już wiadomo, że w ten sposób minimalizujemy możliwość infekcji i zarażenia innych. Problemem jest zmiana nawyków. Kto bywa we Włoszech, ma tam rodzinę, doskonale wie, że zamknięta szkoła nie jest powodem do zmartwień. Ale zamknięty bar czy restauracja, niemożliwość wyjścia wieczorem, by zjeść i porozmawiać ze znajomymi, to już nie mieści się w głowie. Trochę jakby zakazał oddychać. Stąd puste ulice i bary są szokiem nie tylko dla oglądających zrobione na ulicach wielkich miast zdjęcia. Jeszcze większym są dla samych mieszkańców.
Puste ulice i bary nie oznaczają pustki. Zwłaszcza różnego rodzaju inicjatyw. Archidiecezja mediolańska już przygotowała i opublikowała wielkopostne rekolekcje dla młodzieży: „nawet na pustyni możliwa jest wędrówka”. Medytacje, muzyka, kontemplacja dzieł sztuki. Pliki mp3 i filmy na YouTube, wszystko do końca ogłoszonej kwarantanny. Do tego transmisje z prowadzonej przez metropolitę Drogi Krzyżowej.
Do takiego twórczego przeżywania czasu próby zachęcał również na Twitterze założyciel wspólnoty Bose:
"«Wszyscy w domu!" Tak, by żyć konieczne jest pozostanie w domu:
— W.Lewandowski ن (@LewandowskiW) 11 marca 2020
starajmy się być cierpliwi, zaakceptować inne życie,
podróżować poza ściany domów czytając książki,
rozmawiając z mieszkającymi z nami, myśląc w ciszy.
I nie zapominajmy o tych, którzy żyją i czują się samotni." https://t.co/QZXpXqxR8S
Warto również zwrócić uwagę na radę papieskiego jałmużnika. Pytany o środki ostrożności podjęte na okoliczność koronawirusa powiedział, że potrzebna jest ewangeliczna inteligencja i umiejętne stosowanie się to przepisów, bo to właśnie jego podopieczni są najbardziej narażeni na zarażenie się wirusem.
Ewangeliczna inteligencja i obowiązujące prawo. Warto tę zasadę przypomnieć różnym samozwańczym prorokom, zapominającym, że rozum jest darem Ducha Świętego, a roztropność pierwszą z cnót kardynalnych. Podobno Pan Bóg lituje się nad ludzką niemożnością, ma jednak duże problemy z ludzką głupotą.
Zatem zostańmy, na ile to możliwe, w domach i zmieniajmy nasze nawyki. Wierząc, że Pan Bóg współdziała we wszystkim dla naszego dobra. A tam gdzie możemy, apelujmy: #zostajęwdomu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.