Lider światowego rankingu tenisistów Novak Djokovic poinformował, że miał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Serb jest organizatorem cyklu turniejów pokazowych, podczas których wcześniej wykryto zakażenie m.in. u trzech innych zawodników.
"Zaraz po powrocie do Belgradu zostaliśmy przebadani. Mój test dał wynik pozytywny, ale u Jeleny (jego żony - PAP) i naszych dzieci był negatywny" - zaznaczył we wtorkowym oświadczeniu Djokovic.
Jak dodał, nie ma żadnych objawów choroby.
W związku z przerwą w oficjalnej rywalizacji międzynarodowej zorganizował on cykl Adria Tour na Bałkanach. Najpierw tenisiści zaprezentowali się w Belgradzie, a następnie przenieśli do Zadaru. W miniony weekend, podczas tej drugiej imprezy, potwierdzono wcześniej zakażenie u Bułgara Grigora Dimitrowa, Chorwata Borny Corica i Serba Viktora Troickiego. Podobnie u szkoleniowca Dimitrowa - Kristijana Groha oraz trenera przygotowania fizycznego Djokovica – Marko Panikiego. Wśród uczestników był też m.in. Niemiec Alexander Zverev, ale jego test dał wynik negatywny.
"Jest mi ogromnie przykro z powodu każdego pojedynczego przypadku zakażenia. Mam nadzieję, że nie skomplikuje to niczyjej sytuacji zdrowotnej i że wszyscy wyzdrowieją. Pozostanę w izolacji przez kolejne 14 dni, a w ciągu pięciu dni powtórzę test" - przyznał zwycięzca 17 turniejów wielkoszlemowych.
Media, opisując Adria Tour, zwracały uwagę, że tenisiści nie przestrzegali zasady zachowania dystansu społecznego, a na trybunach było pełno kibiców. Zawodnicy podawali sobie ręce, ściskali się, grali w koszykówkę, pozowali do zdjęć i razem brali udział w konferencjach prasowych. Lider rankingu wieczorami w Belgradzie organizował uczestnikom cyklu wyjścia do klubów. W sieci pojawiły się zdjęcia i filmy, na których widać jak tańczą bez koszulek. Zarówno Serbia, jak i Chorwacja wcześniej już złagodziły obostrzenia wprowadzone w związku z pandemią, więc tenisiści nie złamali zasad, ale prasa krytykowała Serba za brak ostrożności.
33-letni gracz z Belgradu bronił się we wtorek, że idea stojąca za organizacją Adria Tour była szlachetna i chciał w ten sposób zebrać pieniądze dla tenisistów, którzy z powodu koronawirusa znaleźli się w trudnej sytuacji.
"Wszystko, co zrobiliśmy przez ostatni miesiąc, zrobiliśmy z czystym sercem i najlepszymi intencjami. Nasze turnieje miały jednoczyć i przekazać przesłanie dotyczące solidarności i współczucia dla tego regionu. Cykl został zorganizowany, by pomóc wkraczającym w świat tenisa zawodnikom z południowo-wschodniej Europy w uzyskaniu dostępu do tego sportu na poziomie wyczynowym, gdy różne rozgrywki są wstrzymane z powodu pandemii" - zapewniał szef Rady Zawodników ATP.
Dalsza rywalizacja w Adria Tour została odwołana. Tenisiści mieli jeszcze zaprezentować się w Bośni i Hercegowinie - w dniach 3-4 lipca w mieście Banja Luka, a dzień później Djokovic miał rozegrać pokazowy mecz w Sarajewie z reprezentantem gospodarzy Damirem Dzumhurem.
"Jesteśmy ogromnie rozczarowani, że musimy odwołać te imprezy. Nie mogliśmy się doczekać podjęcia kibiców w tych dwóch miastach, by obejrzeli Novaka i innych czołowych zawodników. Niestety, ostatnie wydarzenia sprawiły, że szybkie wyzdrowienie wszystkich jest naszym priorytetem" - zaznaczył Djordje Djokovic, brat lidera listy ATP, który był dyrektorem opisywanego cyklu.
Jeszcze przed informacją o zakażeniu utytułowanego Serba na temat przebiegu Adria Tour wypowiedział się m.in. Andy Murray.
"Zawsze miałem dobre relacje z Novakiem, ale patrząc na to, co się wydarzyło, uważam, że nie stawia to w dobrym świetle tenisa. Czołowi sportowcy świata powinni pokazywać, że poważnie traktują obecną sytuację i pamiętać o zasadzie zachowania dystansu. Mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski, bo rywalizacja w cyklu ATP nie wróci, jeśli co tydzień będą kłopoty i zawodnicy będą robili to, na co mają ochotę" - podsumował Brytyjczyk w rozmowie z dziennikiem "The Times".
Djokovic zwrócił na siebie uwagę jeszcze wcześniej, gdy zaznaczył, że jest przeciwny wprowadzeniu obowiązku szczepienia na koronawirusa, by móc zagrać w turniejach. Po krytyce, jaka za to na niego spadła, zaznaczył, że nie wyklucza, iż jeszcze zmieni zdanie na ten temat.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.