Kościół nie jest dziś prześladowany, jak w czasach księdza Jerzego Popiełuszki – mówił arcybiskup Józef Życiński 19 października podczas pierwszej liturgii odpustowej w lubelskim kościele dedykowanym błogosławionemu kapłanowi. Metropolita lubelski zaznaczył, że wciąż można jednak spotkać niesprawiedliwe i uogólniające oceny pod adresem Kościoła.
„Dziś widzimy, że ci, którzy dawali świadectwo wierności Chrystusowi, są ukazywani jako wzór do naśladowania. A ci, którzy wierzyli, że na kłamstwie, na przemocy, na zorganizowanej nieprawości można zbudować trwały system i zrobić karierę życiową, na różne sposoby przeżyli swoje rozczarowanie” – powiedział abp Życiński, wspominając czas sprzed 26 lat, gdy zamordowano ks. Popiełuszkę. Zauważył, że w obecnej, wolnej Polsce, jak w każdym wolnym kraju, będą niepokojące wyzwania i sytuacje. „Stąd też niektóre środowiska patrząc na polski zgiełk i konflikty stawiają pytanie, czy w obecnych warunkach Kościół nie jest prześladowany podobnie jak w czasach ks. Jerzego. To pytanie powraca w wielu środowiskach życzliwych Kościołowi” – stwierdził hierarcha.
„Żeby uniknąć nieporozumień, chcę powiedzieć: nie, to nieprawda, nie wolno porównywać obecnych warunków do tego, co stworzył system oparty na przemocy i deptaniu praw człowieka” – podkreślił abp Życiński.
Jego zdaniem, „wystarczy spojrzeć na tamte przykłady zorganizowanego kłamstwa, by zobaczyć, że tego typu oceny są zbyt łatwe i uogólniają zjawiska, które trzeba oceniać według innych kryteriów, uważając je za bolesne, ale jakościowo różne od tego, co dziś boli”.
Metropolita przywołał przykłady prowokacji stosowanych przez służby PRL, m.in. sytuację, gdy do mieszkania ks. Jerzego podrzucono granaty i ulotki, a na łamach prasy ukazał się artykuł o „garsonierze obywatela Popiełuszki”.
„W stylu artykułu można było natychmiast rozpoznać pióro ówczesnego rzecznika prasowego rządu. Gdy rzecznik prasowy rządu mówił tym samym językiem, co późniejsi mordercy, to świadczy, jakie były tamte realia Polski” – zaznaczył metropolita. „Nie wolno nam o tym zapominać, nie wolno stawiać bolesnych zjawisk dzisiejszego dnia na tym samym poziomie” – przekonywał.
Podkreślił, że dziś nie ma walki między Kościołem a rządem. „Są różnice stanowisk jak przy pewnych trudnych kwestiach etycznych związanych np. z in vitro, ale jest współpraca, jest zatroskanie, jest szczerość i jest wzajemna autonomia, co jawi się jako warunek konieczny istnienia każdego społeczeństwa opartego na zasadach demokracji” – mówił.
Zdaniem metropolity lubelskiego, pozostałością po PRL i typie homo sovieticus są „spadkobiercy antykościelnych obsesji”, którzy „na swoją rękę działali, bo byli przekonani, że mają rację, w tamtych warunkach, a dziś dają na różne sposoby wyraz swojej obecności”, wypowiadając niesprawiedliwe oceny Kościoła i uogólnienia dotyczące pracy kapłanów.
„Kiedy Kościół bywa oskarżany, że jest winien wszystkiemu złu i że w Polsce wyraźnie zdąża w stronę rozminięcia się z oczekiwaniami społecznymi, musimy przypomnieć pewne zasadnicze prawdy, nawet w kwestiach tak bardzo delikatnych i przeżywanych przez wiele rodzin z bólem, jak kwestia bezpłodności i zapłodnień in vitro” – mówił abp Życiński.
Zauważył, że nauczanie o in vitro Kościół głosi tak samo we wszystkich krajach i dlatego nie można traktować kolejnej wypowiedzi na ten temat jako wyrazu konserwatyzmu polskiego duchowieństwa. „Każdy z nas przechodził przez stadium embrionalne, każdego z nas można było zamrozić czy stosując kryteria selekcji uznać za mniej dostosowanego do postępu rozwojowego. Dlatego ta obrona życia, którą wyraża Kościół troszcząc się o los zarodków ludzkich, jest konsekwencją piątego przykazania, nie jest wyrazem jakiegoś środowiskowego radykalizmu polskiego Episkopatu” – stwierdził.
„Wiele problemów rodzi się w tym kontekście i czymś ogromnie ważnym dla nas, spadkobierców delikatności ks. Jerzego, jest m.in. to, byśmy podejmując problematykę, która jest źródłem cierpienia dla wielu bezdzietnych rodzin, wykazali się odpowiednią delikatnością” – dodał abp Życiński.
Mówił też, że nie należy oczekiwać od Kościoła, by komuś „przyłożył ekskomuniką”, żeby podkreślić, że ów ktoś działa wbrew nauczaniu Kościoła. „Dla Kościoła przedmiotem troski jest każda owca, zarówno ci, czekający na dziecko, jak i poczęte życie ludzkie, jak i ci posłowie, którzy będą zabierać głos w duchu zgoła odmiennym niż mówi Episkopat” – powiedział.
„Naszym oczekiwaniem jest, jak było oczekiwaniem ks. Jerzego, by gromadzić wszystkich przy ołtarzu Chrystusa, w poczuciu jednej wielkiej rodziny. Nie można więc wprowadzać tych podziałów, które są wyrazem bojowej mentalności, a nie ma w nich ducha Chrystusowej ewangelii” – tłumaczył abp Życiński.
Przypomniał też, że są w Polsce rodziny, gdzie rodzice zdecydowali się na zastosowanie in vitro, gdy jeszcze nie dyskutowano o ocenie moralnej tej praktyki, a później zaczęli odczuwać wyrzuty sumienia. „Jeśli ktoś nie wiedział, nie znał prawdy, nie powinien się obwiniać, teraz tę prawdę pozna i niech będzie jej świadkiem. Natomiast czymś niewłaściwym byłoby tworzenie atmosfery agresji i atakowanie tych, którzy sami przeżywają dramat i nie mogą sobie znaleźć miejsca” – powiedział abp Życiński.
„Dziś zadaniem dla nas jest nie dać się przybić, ogarnąć pesymizmowi, gdy słyszymy niesprawiedliwe, uogólniające oceny, takich ocen jest wyjątkowo wiele” – mówił metropolita, wymieniając jako przykład stwierdzenie, że Kościół jest winien pedofilii.
Przypomniał, że „mieliśmy w Polsce afery, gdzie w jednym przypadku uwikłany był dyrygent chóru chłopięcego, w innym psycholog” i „gdyby ktoś z dziennikarzy zaryzykował uogólnienie, że wszystkiemu są winni dyrygenci, za wszystko odpowiada psychologia, byłoby to czymś niedopuszczalnym, uznalibyśmy, że to półinteligenckie i złośliwe”.
„Gdy stosuje się łatwe uogólnienia, że Kościół jest winien wszystkiemu i mówi się o księżach tak, jakby wszyscy zachowywali się w sposób akceptujący tamte patologiczne zachowania – jest to brakiem obiektywizmu i ten brak obiektywizmu prowadzi do powtarzania w małej skali tej formy działania, którą stosowali prowokatorzy w czasach ks. Jerzego” – przestrzegał abp Życiński.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.
Ochrona budynku oddała w kierunku napastników strzały ostrzegawcze.
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.