MON ma przeprosić b. pracownika Kancelarii Senatu Marcina Krzyszychę za podanie jego nazwiska w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych - orzekł w poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie. MON zapowiada apelację.
Sąd nieprawomocnie uwzględnił pozew Krzyszychy o ochronę dóbr osobistych wobec MON. Uznał, że nie są prawdziwe twierdzenia raportu, by powód udzielał WSI informacji o Kancelarii Senatu. Na mocy wyroku resort ma teraz przeprosić go w "Rzeczpospolitej" i "Gazecie Wyborczej" oraz zwrócić mu niecały tysiąc zł kosztów procesu.
Według raportu - ujawnionego w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a sygnowanego przez Antoniego Macierewicza - gdy wywiad wytypował go do współpracy, Krzyszycha pracował jako dziennikarz w lubelskim dzienniku "Ekspress Fakty". Wcześniej studiował w Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych.
Jak głosił raport, w sierpniu 1993 r. podpisał on deklarację współpracy z wywiadem WSI jako tajny współpracownik "Teron". Według WSI, mógł "stanowić (...) źródło naprowadzeń na interesujące osoby" i "posiadał możliwości legendowanego wyjazdu za granice". W 1997 r. Krzyszycha podjął pracę w Kancelarii Senatu RP i - według raportu - miał dostarczać wywiadowi informacji o niej. W WSI są dwa pokwitowania "Terona" na kwotę 650 tys. starych zł. W 2003 r. WSI zaprzestały współpracy z nim.
Krzyszycha przyznawał w sądzie, że w 1993 r. przygotował dla WSI "dwa albo trzy materiały - tłumaczenia z języka obcego, dotyczące obronności, sytuacji społeczno-politycznej w jednym z państw obcych". Przyznał też, że od listopada 1993 r. do kwietnia 1995 r. był pracownikiem WSI (nie sprecyzował tego, a sąd go nie dopytywał). Dodał, że umieszczenie jego nazwiska w raporcie doprowadziło do odsunięcia go od części zadań wykonywanych w Kancelarii Senatu i "zmieniło nastawienie osób z otoczenia". W listopadzie 2007 r. zrezygnował on z tej pracy.
Powód w procesie żądał od Macierewicza jako osoby prywatnej oraz od MON przeprosin, a od b. szefa komisji weryfikacyjnej WSI dodatkowo wpłaty 10 tys. zł na cel społeczny. W 2008 r. sąd oddalił pozew w części wobec posła PiS, uznając, że nie może być on jako osoba fizyczna pozywany za raport.
W poniedziałek sąd nakazał zaś przeprosiny MON, uznając że resort "nie uchylił domniemania bezprawności swego działania". Sędzia Anna Błażejczyk podkreśliła, że służby wojska nie dostarczyły na potrzeby tego procesu akt sprawy powoda, bo są one nadal tajne. Zarazem sąd uznał, że powód nie działał w sposób sprzeczny z prawem lub "naganny moralnie" oraz że "nie mógł się spodziewać publikacji swego nazwiska w raporcie".
Po wyroku powód powiedział PAP, że nakazany tekst przeprosin wyrównałby jego krzywdy.
Trwa kilkanaście procesów wytoczonych MON przez osoby z raportu. Sądy prawomocnie nakazały już MON przeprosiny m.in. wobec b. posła SLD Jana Sieńki, b. wiceministra w kancelarii premiera Jerzego Buzka, Jerzego M. Nowakowskiego, b. szefa PKOl Piotra Nurowskiego (zginął w katastrofie smoleńskiej). W 2008 r. szef MON Bogdan Klich przeprosił zaś grupę ITI, Jana Wejcherta i Mariusza Waltera. Sam Macierewicz wygrywa procesy wytaczane mu za raport. Sądy oddalają też pozwy kierowane wobec urzędu prezydenckiego. Od jesieni 2007 r. warszawska prokuratura prowadzi śledztwo ws. domniemanego przekroczenia uprawnień przez autorów raportu oraz zniesławienia osób w nim wymienionych.
W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję przed ujawnieniem dokumentu, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Po tym prezydent Lech Kaczyński zdecydował nie ujawniać przygotowanego przez Macierewicza aneksu do raportu.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.