Co o nowym dostępnych w Biedronce testach mówią specjaliści?
Od poniedziałku sieć marketów Biedronka wprowadza do sprzedaży szybkie testy na obecność przeciwciał koronawirusa. Test będzie kosztował 49,99 zł, a jeden klient będzie mógł kupić maksymalnie trzy sztuki produktu. Eksperci jednak dość krytycznie wypowiadają się na temat stosowania takich testów. Dlaczego?
- Z serologicznymi testami jest ten problem, że albo są wyśrubowane i wtedy nie wykrywają (koronawirusa), albo mogą dawać krzyżowe reakcje z innymi koronawirusami, których jest sporo. Wykrywają, że ktoś w swoim życiu miał kontakt z koronawirusem, ale niekoniecznie z tym, który wywołuje Covid-19 - mówi Polskiej Agencji Prasowej wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Naukowiec dodaje, że na świecie jest już ponad sto takich testów. Z dotychczasowych analiz można wywnioskować, że wyniki tego badania mogą być różne u tej samej osoby.
Sceptyczny wobec testów z Biedronki jest również prof. Robert Flisiak, szef Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, który w rozmowie z RMF FM zaznaczył, że testy szybkie na przeciwciała są obarczone dużym ryzykiem błędu, zaś wynik takiego testu nie jest akceptowany np przy wymogach podróży zagranicznych.
Krytycznie o wiarygodności szybkich testów z marketu wypowiada się również dr Artur Zaczyński, dyrektor Szpitala Tymczasowego na Stadionie Narodowym w Warszawie:
- Najważniejsze, żebyśmy wykonywali testy w laboratoriach akredytowanych, żeby to nie były przygodne osoby, które oferują zbadanie przeciwciał i wydrukowanie jakiegoś wyniku, żeby to nie były testy paskowe pokazujące czy mamy czy nie mamy przeciwciał. Tylko i wyłącznie wiarygodny poziom przeciwciał oznaczony przez akredytowane laboratorium jest wynikiem dla nas wiążącym - mówi dr. Zaczyński.
Dla Rwandy 7 kwietnia jest początkiem okresu żałoby narodowej, która trwa do 4 lipca.
Stowarzyszenie Katechetów Świeckich: ruszyła zbiórka podpisów pod projektem ustawy.
Mieszkańcy Krzywego Rogu o ataku, w którym zginęło 20 osób, w tym dziewięcioro dzieci.
Patrząc na Ukrainę musimy zupełnie inaczej przeliczać, ile amunicji potrzebujemy.