Obawiam się, że problemy ze zrozumieniem bywają czasem problemami z chęcią zrozumienia.
Pisał wczoraj w swoim komentarzu ks. Włodzimierz Lewandowski o problemach z komunikacją. Że ważne nie tylko, co się ma do powiedzenia, ale i w jaki sposób się to mówi. W dwojakim wymiarze: i w tym, czy używa zrozumiałego dla odbiorcy języka i w tym, czy język ten szanuje odbiorcę. Nie mam wątpliwości że to problem ważny. Wiadomo, można mieć świętą rację, ale co z tego, gdy komunikując prawdą obraża się tego, którego chce się do niej przekonać. Że trzeba przekazywać tak, by nie obrażać odbiorcy, to postulat ze wszech miar słuszny. Inna rzecz, że bywają ludzie, którym do twierdzenia, że się ich obraża wystarczy, że im człowiek nie potakuje.
Zgadzam się też, że nadawca musi pamiętać, do kogo się zwraca i używać języka dlań zrozumiałego. Dość często miewam zresztą wrażenie, że parający się teologią czy „katolicką publicystyką” ,wypowiadając się w mediach, bardziej niż głównym adresatem wypowiedzi – zwykłymi ludźmi – przejmują się, co na tę wypowiedź powiedzą koledzy po fachu czy inni publicyści. Ale dostrzegam też czasem problem odwrotny: bywają sytuacje, gdy używa się języka zrozumiałego, tyle że nie języka rozmów potocznych. I z tego powodu wypowiedź już z góry traktowana jest jako coś co jest „tylko nauką”, „tylko jakąś teorią”, a nie „życiem”.
Zagmatwałem? Już wyjaśniam. Chodziłem kiedyś na spotkania grupy studentów. Bywał też na nich Adam – dwa lata młodszy ode mnie student polonistyki. W rozmowach, jak to w rozmowach; poruszało się różne tematy. Kiedyś coś zaczął tłumaczyć. Nie pamiętam: z semantyki? Nieważne. Nie używał jakiegoś specjalistycznego języka. Wszystkie słowa z których korzystał na pewno wszystkim w rozmowie uczestniczącym były znane. Mówił z zapałem i było widać, że dobrze przyswoił i zinterioryzował suchą, wykładową teorię. Ale im dłużej mówił, tym większe robiły się oczy pozostałych, a na ich twarzach pojawiał się uśmiech. – Adam, mówisz jakbyś wykład prowadził – w końcu ktoś mu powiedział. − A czy to źle? – pomyślałem. Co w tym, co mówił, było niby niejasnego? Dla, było nie było, jednak studentów? Dlaczego to, że używał bogatego zasobu słownika dyskwalifikowało jego wypowiedź jako nieprzystającą do życia teorię?
Parę lat później spotkała mnie sytuacja podobna, tyle że zdecydowanie sympatyczniejsza. W gronie studentów teologii dyskutowaliśmy o jakimś teologicznym problemie. Parę zdań rzucił jeden kolega, potem sam coś tam z zapałem tłumaczyłem. – Andrzej – usłyszałem – ty mówisz na serio? – No tak, na serio, a jak? – Nie, dobrze, wszystko w porządku, ale ja z początku myślałem, że się zgrywasz – z rozbrajającą szczerością oświadczył Zbyszek. Powód był prosty; choć wszystko było jasne, tak mówiło się na wykładzie albo na egzaminie, nie w rozmowie z kolegami. Ale czy to naprawdę problem? Czy to, jak w pierwszej z opowiedzianej przez mnie historii, powód, by przestać słuchać co wypowiadający się ma do powiedzenia, a zacząć się nabijać z tego, jak mówi?
I tu dochodzimy do sedna problemu: czy język głoszenia Dobrej Nowiny musi być mową potoczną? Gdy mówi się do młodych, musi używać wyrażeń z młodzieżowego slangu? Ciągle się zresztą zmieniających? Musi sięgać do gwary (na Śląsku w wielu miejscach językiem potocznym jest śląski, nie polski)?
Opowiadał niegdyś znajomy ksiądz, jak to w Trójwsi (Istebna, Koniaków, Jaworzynka) ktoś tłumaczył młodemu wikaremu, żeby mówił normalnie, po polsku i nie próbował im głosić słowa Bożego gwarą. Bo, po pierwsze, niezbyt mu to wychodzi i brzmi sztucznie, a po drugie, wiara i jej sprawy to coś więcej niż potoczność i warto by to podkreślać używając jednak do głoszenia słowa Bożego pięknej polszczyzny.
Rozumiem postulat zrozumiałego języka i w pełni się z nim zgadzam. Nie chodzi o to, by mówić ponad głowami. Wydaje mi się jednak, że warto dopowiedzieć: wystarczy mówić normalnie, unikając tylko „teologicznego” czy „kościelnego” slangu. Zbytnie dążenie do mówienia językiem zrozumiałym dla odbiorcy mogłoby się skończyć głoszeniem Ewangelii równoważnikami zdań, w których jeszcze co trzecie słowo należałoby wykropkować. Ostatecznie taki właśnie jest język wielu naszych braci i sióstr.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.