Oj, dostało się ostatnio nam, wierzącym. Podobno nasza wiara jest kiepskiej jakości. Tak przynajmniej wynika z wywodów specjalistów.
Sam mam do wiary swojej i swoich rodaków sporo zastrzeżeń. Wydaje mi się jednak, że krytyka powinna być w miarę możliwości sprawiedliwa. Trzymać się faktów, nie domysłów i iluzji. Zadanie trudne zważywszy, że nikt nie ma bezpośredniego dostępu do tego, co dzieje się w sercu człowieka, a wnioskować może jedynie na podstawie tego, co zewnętrzne. Niestety, w tego typu wypowiedziach ostrożności zdecydowanie brakuje. Ostatnio najdobitniejszym tego przykładem jest wywiad, jakiego Zbigniew Mikołejko, filozof, historyk religii itd. itp. – słowem, poważny naukowiec - udzielił Aleksandrze Klich w Gazecie Wyborczej.
Już na początku wywiadu pan profesor popełnia kardynalny błąd, którego jako naukowiec popełnić nie powinien. Na pytanie dziennikarki: „W jakiego Boga wierzą Polacy” odpowiada: „Wierzą w boskie awatary nie w boskość”.
Pani Klich może sobie zadawać pytania jakie chce. Ale filozof i profesor nie powinien godzić się na uogólnienia. W logice – było nie było dziedzinie filozofii, którą wedle Wikipedii Pan Mikołejko raczy studentom wykładać – ten błąd nazywany jest „pars pro toto”. I nie miałoby to wielkiego znaczenia, gdyby chodziło tylko o początek wywiadu. Niestety, w całym długim wywodzie Pan Profesor często uogólnia. Nawet z jednostkowego przypadku dziewczyny, która po obejrzeniu „Pasji” Gibsona zdziwiona była ogromem cierpień Jezusa, wyciąga wniosek dotyczący błędów Kościoła w przekazie wiary.
Nie sądzę, żeby osobie znającej logikę trzeba było przypominać, iż zdanie „barany są białe”, kiedy nie mówimy o konkretnym stadzie, na pewno nie jest zdaniem prawdziwym. Białość nie stanowi bowiem istoty bycia baranem. Wiadomo przecież, że istnieją też barany czarne. Dlatego należałoby powiedzieć raczej „większość baranów jest biała”. Albo „istnieją białe barany”. Niestety, choć zasady logiki z pewnością są Panu Profesorowi znane, odnośnie do polskich katolików woli upraszczać. A przecież w klasycznej retoryce „pars pro toto” uchodzi za technikę świadomego okłamywania słuchaczy.
Mogę Panu Mikołejce zaręczyć, że zarówno ja, jak i sporo moich znajomych jesteśmy Polakami i katolikami. I że zarówno dla mnie, jak i dla nich Bóg nie jest awatarem. Rozróżniamy między Trójcą Świętą a Świętą Rodziną. Można by utyskiwać na poziom wiedzy religijnej „części polskich katolików albo „wielu polskich katolików”. Ale uogólnianie i wrzucanie głęboko wierzących do jednego worka razem z tymi, dla których wiara jest tylko pustą tradycją, jest najzwyczajniej krzywdzące.
To podstawowy ale nie jedyny mankament wywodu pana Mikołejki. Czytając wywiad z nim odnosi się wrażenie, że wprawdzie z wielką swobodą porusza się po faktach, ale interpretuje je dowolnie, pomijając niewygodne szczegóły. I nie bacząc na to, że owa mocno dyskusyjna interpretacja nie powinna być podstawą do formułowania bezdyskusyjnych sądów.
Ot, zdaniem Pana Profesora, Polacy prowadzą niechlujne życie moralne. Za to tam, gdzie panuje „surowy duch protestantyzmu niejednokrotnie częściej niż w Polsce istnieje moralny rygoryzm. Pilnuje się Dekalogu”. Gdzie? Na przykład w Holandii czy Niemczech.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu tego fragmentu wywodu trochę mnie zatkało. Może zbyt mało uwagi zwróciłem na owo „niejednokrotnie”. Cóż. Pan Profesor uogólnia, gdy chodzi o Polaków. Inne nacje traktuje już ostrożniej. No bo jak? Holendrzy moralnymi rygorystami? A w czym się ów rygoryzm przejawia? W istnieniu legalnych domów publicznych? W sprzedawaniu narkotyków w kafejkach? A może w prawie zezwalającym na eutanazję?
I Niemcy w tym obrazie są mocno wyidealizowani. W którymś z dalszych fragmentów wywiadu pan Mikołejko ubolewając nad niepowiązaniem wiary i życia Polaków przytacza przykład mordu w Jedwabnem. Przepraszam, ale czy Pan Profesor nie wie, kto był inspiratorem tego mordu? I nie wie, kto założył w naszym okupowanym kraju getta i obozy zagłady, w których Żydzi byli mordowani na o wiele większą skalę niż w Jedwabnem? Twierdzenie w takim kontekście, że Niemcy pilnują Dekalogu, a Polacy nie, zakrawa na kpinę. Chyba że mówimy o jakimś innym dekalogu.
Można utrzymywać, jak robi Pan Mikołejko, że chrześcijaństwo w Polsce było wprowadzane na siłę. Pewnie historycy mogliby ocenić, ile w tym prawdy, a ile uogólnienia, ale niech już będzie. Wywodzenie jednak z tego wniosku, jak to robi Pan Profesor, że to powód, dla którego wiara Polaków, w przeciwieństwie do ludów romańskich czy celtyckich była i jest powierzchowna, to znów jakaś irracjonalna fanaberia. Co Pan Mikołejko powiedziałby o funkcjonujących wśród chyba jednak romańskich mieszkańców Sycylii czy Kalabrii strukturach mafijnych? Jak interpretuje rzezie, jakich dopuszczali się romańscy Francuzi walcząc z heretykami? A zwłaszcza jak widzi wojnę trzydziestoletnią, podobno największą wojnę religijną, która na szczęście do Polski nie dotarła?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.