Już i tak niebezpieczne wycofanie amerykańskiego personelu i sojuszników z Afganistanu zmieniło się w czwartek w coś znacznie bardziej mrocznego. Seria ataków terrorystycznych spowodowała najbardziej śmiertelne amerykańskie straty w Afganistanie od 2011 roku - pisze w piątek portal "Politico".
Portal wskazuje, że był to "najbardziej druzgocący moment młodej prezydentury Bidena". Zdaniem dziennikarzy należy zacząć stawiać pytania dotyczące sposobu, w jaki Biden poradził sobie z końcem najdłuższej wojny w Ameryce.
W opinii Politico amerykański prezydent był w początkowych godzinach kryzysu niewidoczny i w pewnym momencie pytanie: "Gdzie jest Joe Biden?" zaczęło pojawiać się coraz częściej na Twitterze.
"W czwartkowy wieczór Biden wygłosił (...) przemówienie, które czasami było posępne i pełne łez, a czasami spokojne i zamyślone. Uhonorował poległych w akcji żołnierzy amerykańskich i wyznaczył dwa główne cele: zakończenie misji ewakuacji wszystkich Amerykanów, którzy chcą opuścić miejsce i jak największej liczby sojuszników, w ramach ograniczeń czasowych oraz odwet na osobach odpowiedzialnych za ataki" - czytamy.
Politico podkreśla też, że utrata ludzi była dokładnie tym scenariuszem, którego Biden desperacko starał się uniknąć, starając się zakończyć wojnę w Afganistanie. Administracja przez wiele dni ostrzegała przed możliwymi atakami terrorystycznymi.
Według danych Agencji Reutera w wyniku podwójnego zamachu bombowego, do którego doszło w czwartek przy międzynarodowym lotnisku w stolicy Afganistanu, zginęło co najmniej 85 osób, w tym 13 żołnierzy amerykańskich. Do ataku przyznała się terrorystyczna organizacja Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (IS-Ch) - znana z brutalności i fanatyzmu filia Państwa Islamskiego (IS), skłócona z ruchem talibów, który w połowie sierpnia przejął władzę nad Afganistanem.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.