Krzysztof Kolberger nauczył nas nie jak umierać, ale jak żyć, bo nadał swojemu życiu sens - powiedział ks. Adam Boniecki w homilii podczas mszy w warszawskim kościele pw. św. Karola Boromeusza na Starych Powązkach.
"Krzysztof Kolberger mówił kiedyś o sobie «jestem normalnym człowiekiem, też się boję» (...) on jednak promieniował spokojem, bo swojemu czasowi nadał sens" - powiedział ks. Boniecki, nawiązując do wieloletniej choroby nowotworowej zmarłego artysty.
Ks. Boniecki zauważył, że Kolberger stał się dla tysięcy ludzi "nauczycielem i mistrzem, wielkim dobrem narodowym". "Mało komu towarzyszyła tak powszechna wdzięczność" - podkreślił w homilii.
"Krzysztof pokazał nam, że idąc w ciemnej dolinie można pięknie żyć /.../ nie myśląc o tym, że żyjemy w cieniu śmierci. On nas nauczył nie jak umierać, ale jak żyć" - mówił ks. Boniecki.
Przypomniał również, że Kolberger był związany z postacią Jana Pawła II i był tym, który odczytał podczas żałoby narodowej po śmierci papieża jego testament.
Przed homilią Piotr Adamczyk odczytał fragment listu do Koryntian.
Krzysztof Kolberger zmarł 7 stycznia. Miał 60 lat. Artysta od wielu lat zmagał się z chorobą nowotworową.
"Dziś ten, który odczytywał słowa testamentu Jana Pawła II od nas oczekuje pożegnania. Nie będziemy tak dobrzy, jak dobry był w tym Krzysztof Kolberger. Nie tylko pięknie wypowiadał, ale przepięknie był, przepięknie uczestniczył w tych wszystkich niezwykle ważnych wydarzeniach, w których wrażliwość była najważniejsza. Nie jesteśmy w stanie dziś tak pięknie go pożegnać, jak potrafił żegnać innych. Przypominamy sobie czytane przez niego wiersze (...) zawsze czytał je w sposób niezwykły, tak jakby sam je napisał. Czytał bez dodatkowych fizycznych sztuczek, bez epatowania narzędziami, czytał tak, iż wszyscy wiedzieliśmy, że je rozumiał, czuł. Będzie nam brakowało tej estetyki i jego uczestnictwa" - mówił minister kultury Bogdan Zdrojewski.
Artystę pożegnał także aktor i reżyser Jan Englert. "Kiedy myślę o Krzysztofie (...) jest on dla mnie człowiekiem, który pojawiał się w naszym życiu, dawał trochę siebie i znikał. Pojawiał się, zostawiał ślad czegoś szlachetnego. Dzisiejszy pogrzeb jest dla mnie świadectwem, jak silna jest w nas obecnie potrzeba posiadania bohatera pozytywnego (...), kto byłby szlachetny, czysty, kto mógłby być naszym wzorem. Był człowiekiem niezwykle rzetelnym, planującym życie swoje i bliskich. I zawsze towarzyszył mu uśmiech" - powiedział Englert.
Uczestnicząca w uroczystościach pogrzebowych Joanna Szczepkowska przyznała, że nie jest w stanie mówić o Krzysztofie Kolbergerze w czasie przeszłym. "Nie ma wątpliwości, że wszyscy tu czujemy jego obecność. Jest takie prawo, że w szkole aktorskiej co cztery lata pojawia się niezwykły rocznik, taki rocznik pojawił się pod koniec lat 60. (...) jego częścią był niezwykły chłopak o błyszczących zawsze oczach, nieprawdopodobnej witalności i o aurze niezwykłego optymizmu. Wiadomo było już wtedy, że reżyserzy zwrócą na niego uwagę (...) pojawił się na scenie jako dawno oczekiwany amant, emanował miłością i szczególną łagodnością, łagodził spory. Krzysiu kochamy Cię" - mówiła Szczepkowska.
Krzysztof Kolberger zmarł 7 stycznia. Miał 60 lat. Artysta od wielu lat zmagał się z chorobą nowotworową.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.