Raport MAK nie jest kompletny; Polska zwróci się do Rosji z wnioskiem o podjęcie rozmów w celu uzgodnienia wspólnej wersji raportu - zapowiedział premier Donald Tusk. Nie wykluczył, że gdyby rozmowy się nie powiodły, Polska odwoła się do "instytucji międzynarodowych".
Tusk był pytany na czwartkowej konferencji prasowej, czy władze polskie interweniowały u strony rosyjskiej, aby wydźwięk raportu MAK nie był taki, jak w niektórych publikacjach w prasie zachodniej, gdzie pojawiły się tytuły: "Pijany dowódca Sił Powietrznych kazał lądować".
W przedstawionym w środę raporcie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) podano, że we krwi dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika stwierdzono obecność alkoholu. Podkreślono też, że gen. Błasik był w kokpicie samolotu, co według MAK, stanowiło bezpośrednią presję na załogę.
"Proszę nie oczekiwać ode mnie, że będę umiał wpływać na tytuły prasy. Tak, jak ja to oceniam, to nie jest to dominująca tonacja (w prasie), ale oczywiście bardzo przykra i sądzę, że w tego typu radykalnych skrótach przekłamana" - powiedział szef rządu.
"Oczywiście wszyscy odczuwamy to jako rzecz niedopuszczalną. Nie można tak jednostronnie formułować ocen, nawet jak ma się przekonane, że taki był przebieg zdarzeń" - dodał premier.
Tusk podkreślił, że zarówno politycy, jak i komentatorzy i w Polsce, i za granicą, powinni zastanowić się trzy razy zanim użyją sformułowania - które mogą być bardzo dotkliwe i wywołujące poczucie głębokiej niesprawiedliwości, szczególnie wśród rodzin ofiar katastrofy. "Niektóre z tych sformułowań, nie tylko w prasie zagranicznej uważam za niedopuszczalne" - mówił.
Premier powiedział też, że strona rosyjska bardzo dobrze wie, że władzom polskim zależy na 100-proc. dostępie do dokumentów.
Bez oparcia na konwencji chicagowskiej Polska miałyby utrudniony dostęp do materiałów źródłowych, dokumentów i dowodów, dzięki którym dziś nasz kraj może niezależnie od Rosjan przedstawić najbardziej wiarygodny obraz zdarzeń - mówił premier.
"Bez przyjęcia, i to natychmiastowego, zasad, które są umocowane w prawie międzynarodowym, a te dawała tylko konwencja chicagowska, polska strona miałaby bez porównania trudniejsze zadanie, żeby uzyskać materiały źródłowe, dokumenty i dowody, dzięki którym my dzisiaj jesteśmy w stanie, niezależnie od Rosjan, przedstawić najbardziej wiarygodny obraz zdarzeń" - oświadczył szef rządu.
Jak mówił, przyjęcie konwencji chicagowskiej uniemożliwiło "komuś, kto miałby złą wolę" takie utrudnianie dochodzenia, które skazałoby Polskę na "bezradne czekanie (na to - PAP), kto co ustali".
Premier zaznaczył, że polska komisja pod kierownictwem szefa MSWiA Jerzego Millera - dzięki temu, że "mogliśmy działać od pierwszych godzin i przez pierwszych kilka tygodni nie było żadnych przeszkód w dostępie do źródeł i do materiałów" - skompletowała taki materiał, który: po pierwsze da podstawy do sformułowania możliwie pełnej oceny zdarzeń, a po drugie "jest dobrze udokumentowaną podstawą prawną do tego, aby rozmawiać z Rosjanami o kontynuacji naszej wspólnej pracy, a w razie potrzeby - do odwołania się do instancji międzynarodowych".
Jak podkreślił szef rządu, gdyby nie konwencja chicagowska, to w ogóle by takiej możliwości nie było.
"Zawsze mogłoby być lepiej, tylko dysponuje się instrumentami, które są, a nie (tymi), o których wiemy, że byłyby lepsze, tylko że ich nie ma" - ocenił. Premier podkreślił, że dzisiaj "z pełnym przekonaniem" może powiedzieć, że gdybyśmy ponownie znaleźli się w dniu 11 kwietnia, to nasz tryb postępowania i przyjęte procedury "byłyby identyczne, bo lepszych nie ma".
Premier podkreślił, że gdyby Polska szukała jakiegoś sposobu postępowania, który byłby wynikiem negocjacji z Rosją, nie przyjęciem umowy międzynarodowej, "to uzyskalibyśmy więcej pod jednym warunkiem, że Rosjanie chcieliby udostępnić wszystko". W ocenie Tuska takie założenie byłoby naiwnością.
"Przyjęcie konwencji chicagowskiej dawało najwięcej - co nie znaczy 100 proc. - gwarancji na to, że uzyskamy maksimum materiałów" - oświadczył. Jak ponadto zaznaczył, dzięki oparciu na konwencji "właściwie kompletny materiał zostanie opinii publicznej ujawniony".
Zapewnił też, że bierze pełną polityczną odpowiedzialność za postępowanie swoje, polskiego rządu i polskich służb, od pierwszych godzin po katastrofie. "Każdy wnikliwy obserwator tego, co się dzieje po 10 kwietnia w Polsce, mógł nie raz tę deklarację ode mnie usłyszeć" - dodał.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.