Czy coś jest dobre czy złe nie zależy od wyników głosowania w parlamencie.
Dlaczego Kościół znów miesza się do polityki? – słychać tu i ówdzie, zwłaszcza w kontekście wypowiedzi sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kardynała Pietro Parolina na temat wojny na Ukrainie. Wypowiada się, choć się nie zna – precyzją niektórzy. No tak, Włochy daleko, stamtąd nie zawsze dobrze widać, co dzieje się w naszym rejonie świata. Choć czasem – trudno tego nie zauważyć – szersza perspektywa pozwala widzieć lepiej. Ot, myślę, że wspólne rozważanie Ukrainki i Rosjanki podczas Drogi Krzyżowej w Koloseum to dobry pomysł. Z gruntu chrześcijański. Generalnie nie broniłbym jednak watykańskiej dyplomacji. Ostatnio przewodniczący polskiego Episkopatu, abp Stanisław Gądecki przekazał zresztą Papieżowi informację o błędach popełnianych w ostatnich latach w odniesieniu do środkowej i wschodniej Europy. Zdecydowanie broniłbym jednak potrzeby pewnego ograniczonego angażowania się Kościoła w to, co nazywa się dziś polityką.
Czytający Stary Testament pewnie nieraz zauważyli, jak bardzo połączone były w dawnym Izraelu religia i polityka. Nieustannie właściwie się przeplatały. Nic dziwnego: Bóg na Synaju zawarł przymierze z całym narodem; cały naród do czegoś się przecież zobowiązał, w zamian oczekując pomocy i opieki. Nic dziwnego, że prorocy nieustannie właściwie wchodzili na obszar „polityczny”. Wszak ot tego, czy czczono Boga czy bożki zależało istnienie tego państwa (w pewnym czasie w liczbie mnogiej, „tych państw). W Nowym Testamencie następuje zmiana o tyle, że Narodem Wybranym stają się ci, którzy podjęli decyzję pójścia za Jezusem, czyli Kościół. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest członkiem tego czy innego narodu albo czy mieszka w tym czy innym państwie. Nie zmieniło się natomiast to, że temu nowemu Ludowi Bożemu stawiane są jasne, konkretne wymagania moralne. I niezależnie od tego, czy chrześcijanin jest Polakiem, Niemcem, Belgiem, Ukraińcem czy Rosjaninem, powinien się zasadami Ewangelii kierować.
Wielkim nieszczęściem dla Kościoła jest, gdy, tak jak w tej chwili Cerkiew Moskiewska, zdradzając Ewangelię i wspierając zło staje się częścią jakichś politycznych rozgrywek. Ale podkreślmy: to nieszczęście dla Kościoła, który traci w ten sposób wiarygodność. Wierzący, nawet ci, których myślenie zostało jakoś wypaczone, mają prawo uczestniczyć w życiu politycznym jak każdy inny obywatel uważającego się za demokratyczny kraju. Trzeba jednak stanowczo podkreślić, że chrześcijanie mają obowiązek kierować się w każdej dziedzinie życia prawem Ewangelii. Jej zdradą byłoby, gdyby Kościół milcząc przyzwalał na zło. Niezależnie od tego, czy dzieje się w konkretnym człowieku, w rodzinach, większej społeczności, państwie czy w relacjach międzynarodowych.
W polskich realiach najczęściej nie chodzi o to, że Kościół miesza się do polityki. To raczej zajmujący się polityką – a w Polsce każdy czuje się tu specjalistą – skłonni są uważać politykę za dziedzinę wyłączoną spod prawa moralnego. I nie tylko uważają, że dla zdobycia i utrzymania władzy wszystko jest dozwolone, ale że i to, w jaki sposób prawo urządza życie społeczne powinno być tylko i wyłącznie domeną polityki. A tak nie jest. To nie polityka i politycy decydują, czy coś jest dobre czy złe, ale prawo moralne. Można się oczywiście nie zgadzać z jego chrześcijańską wizją, ale trzeba to uczciwie przyznać, a nie obłudnie biadolić, że Kościół wkracza tu na nie swoje podwórko i udawać, że się nie rozumie, dlaczego nie popiera.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.