Kilkanaście tysięcy młodych Portugalczyków wyszło w sobotę na ulice Lizbony oraz Porto w proteście przeciwko "błędnej polityce państwa", trwonieniu publicznych pieniędzy i brakowi troski o bezrobotnych.
Uczestnicy protestów żądają od członków rządu, prezydenta, deputowanych Zgromadzenia Republiki i administracji samorządowej redukcji wydatków publicznych oraz zaostrzenia kontroli przeciwdziałającej nadużyciom finansowym w organach władzy. Manifestanci wzywają też do ograniczenia zarobków kierownictwa państwowych spółek, zaprzestania częstej wymiany floty samochodowej przez urzędy państwowe oraz redukcji personelu administracyjnego publicznych szpitali.
Wśród wysuwanych przez protestujących postulatów jest też żądanie poprawy warunków zawodowych młodzieży i wprowadzenia długoterminowych umów o pracę dla młodych pracowników.
"Chcemy, aby politycy zaprzestali marginalizacji młodzieży i dali jej więcej szans w życiu społecznym. Wielu uczestników manifestacji to osoby z wyższym wykształceniem, które od dłuższego czasu bezskutecznie poszukują zatrudnienia" - powiedziała Paula Gil z ruchu "Pokolenie w kłopotach", który zorganizował protest.
Sobotnie manifestacje są największym protestem portugalskiej młodzieży od czasu Rewolucji Goździków, która w 1974 r. obaliła autorytarny reżim salazarystów.
Ruch "Pokolenie w kłopotach" powstał w lutym br. z inicjatywy czwórki młodych mieszkańców Lizbony, którzy przez portale społecznościowe wezwali swoich rówieśników do udziału w manifestacjach przeciwko "błędnej polityce państwa".
W lutym br. wskaźnik bezrobocia w Portugalii przekroczył poziom 11,2 proc. Bez pracy pozostaje 21 proc. osób w wieku od 15 do 24 lat. Wysokie bezrobocie notowane jest też wśród absolwentów wyższych uczelni - ponad 7 proc.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.