Mówi się, że być może Rosja będzie chciała za wszelką cenę zwielokrotnić jeszcze bardziej ataki, chcąc zepsuć to święto i pokazać swoją siłę - powiedział PAP dyrektor Caritas-Spes-Charków ks. Wojciech Stasiewicz, nawiązując do obaw związanych ze zbliżającym się Dniem Niepodległości Ukrainy, który przypada 24 sierpnia.
Pochodzący z Lublina ks. Wojciech Stasiewicz posługuje we wschodniej Ukrainie od 2006 r. Jest dyrektorem Caritas-Spes-Charków, wikariuszem w parafii katedralnej w Charkowie.
Zapytany o aktualną sytuację w tym ukraińskim mieście przekazał, że w ostatnim czasie obserwowana jest zwiększona liczba ataków rakietowych na Charków.
"Wczorajszej nocy było ich jedenaście, przedwczorajszej - dziewięć. W ciągu dnia, niestety, są także zwielokrotnione ostrzały skierowane np. w infrastrukturę transportową, hale produkcyjne, fabryki, jak również budynki cywilne. Dzisiejszej nocy na słynnej Sałtiwce było bardzo dużo ostrzałów" - poinformował w środę ks. Stasiewicz. Odnosząc się do życia w centrum Charkowa dodał, że nic się nie zmieniło; w ciągu dnia jest minimalna aktywność mieszkańców; nie otworzyły się dodatkowe kawiarnie, restauracje. "Miasto po prostu stanęło w miejscu. Wygląda, jak martwe" - uzupełnił duchowny.
W rozmowie z PAP poinformował, że bardzo dużo mówi się o obawach związanych ze zbliżającym się Dniem Niepodległości Ukrainy, który przypada 24 sierpnia. "Mówi się, że być może Rosja będzie chciała za wszelką cenę zwielokrotnić jeszcze bardziej ataki - żeby ten dzień był pełen smutku, agresji, nienawiści - chcąc zepsuć to święto i pokazać swoją siłę" - przekazał ks. Stasiewicz, wyjaśniając, że będzie to 31. rocznica odzyskania niepodległości przez Ukrainę.
Duchowny zwrócił uwagę, że w ostatnim czasie dużo dzieci wróciło do Charkowa w związku z początkiem roku szkolnego. Jak dodał, w samym Charkowie od września nauka będzie online ze względów bezpieczeństwa, jak i z uwagi na to, że większość szkół została uszkodzona w mniejszym lub większym stopniu.
Nawiązując do nastrojów Ukraińców po sześciu miesiącach trwającej wojny odpowiedział, że nie są one najlepsze.
"Widzimy, że w Charkowie i w okolicy wcale sytuacja nie wygląda zbyt optymistycznie, żeby mówić o jakiejś przewadze, czy mniejszej liczbie ataków. Wręcz przeciwnie - w ostatnich dniach się one zwielokrotniły" - podkreślił duchowny.
Jak zaznaczył, pojawia się strach przed nadchodzącą jesienią i zimą w kontekście sezonu grzewczego. Dodał, że prezydent miasta zapowiedział, że w niektórych rejonach ogrzewanie będzie ograniczane.
"Do tego budynki z systemami grzewczymi już są niszczone (przez okupantów - PAP). W ciągu dnia ludzie jeszcze próbują korzystać ze swoich mieszkań, natomiast w nocy uciekają do piwnic. Przygotowując się do sezonu zimowego, proszą nas już o palety drewniane - na których przyjeżdża pomoc humanitarna ciężarówkami - żeby nie spać bezpośrednio na ziemi" - wyjaśnił ksiądz.
Odnosząc się do zapowiadanej na wrzesień wizyty papieża Franciszka w Ukrainie zaznaczył, że o tym się dużo mówi, ale nie jest to potwierdzona oficjalnie informacja. "Papież całym sercem jest od początku wojny po dzień dzisiejszy z nami; na pewno przeżywa tę sytuację. Gdyby papież przyjechał na Ukrainę, to na pewno podniósłby morale w społeczeństwie, ale czy dojdzie do skutku jego wizyta, to trudno na razie powiedzieć" - uzupełnił ks. Stasiewicz.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.