Obecnie największym zagrożeniem dla strażaków ratujących ofiary trzęsienia ziemi w są wstrząsy wtórne - ocenił we wtorek komendant główny PSP gen. brygadier Andrzej Bartkowiak. Od wtorku w Turcji jest 76 ratowników z Państwowej Straży Pożarnej z ośmioma wyszkolonymi psami.
Szef PSP na antenie Polsat News wyjaśniał, że zanim ratownicy zaczną poszukiwania, na gruzowisku ustawiają specjalny sprzęt wyposażony w lasery. Urządzenie to "wskazuje, że budynek jest stabilny". "Jak zaczną się wstrząsy, to od razu wiemy. Rozlega się syrena i można się szybko wycofać" - relacjonował Bartkowiak.
"Najważniejszy jest zdrowy i żywy ratownik, bo jak jego nie będzie, to nie będzie komu ratować ofiar" - wskazał.
Szef PSP opowiedział, jak wygląda akcja ratunkowa na zgliszczach zawalonego domu.
"Zanim ratownicy zaczną poszukiwanie żywych osób, ogłaszają ciszę. Doświadczeni dowódcy muszą zapanować także nad ludźmi, którzy spontanicznie chcą ratować ofiary. Ale żeby wiedzieć, dokąd pójść, wpierw trzeba uzyskać informacje od ludzi, którzy byli w budynku. Następnie zaczyna się nawoływanie, a później wchodzą psy. One posługując się węchem wskazują, gdzie znajdują się ludzie. Strażacy używają również geofonów, które wykrywają dźwięki i ruchy" - powiedział Bartkowiak.
Wyjaśnił, że ratownicy dysponują sprzętem do stabilizacji obiektów. "Jak zrobimy przestrzeń, w którą będziemy wchodzić musimy ją ustabilizować. Do tego mamy belki i podpory" - zaznaczył.
Na tym etapie ciężki sprzęt może pomagać w podnoszeniu dużych elementów. "Ratownicy na gruzowisku podczepiają jakiś duży element i jest on podnoszony w sposób bezpieczny, o wjeżdżaniu na gruzowisko na razie nie ma mowy. To może nastąpić po siedmiu, nawet po dziesięciu dniach” - podkreślił. Dodał: "Wcześniej trzeba dać szanse ludziom, bo człowiek jest w stanie wiele przetrwać".
Polscy strażacy jadą już do Adiyaman, gdzie będą uczestniczyć w akcji ratowniczej po trzęsieniu ziemi. Grupę poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR Poland stanowi 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i osiem wyszkolonych psów. Zabrano 20 ton sprzętu Wraz ze strażakami do Turcji poleciało także pięciu ratowników medycznych.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.