Chłopak czy dziewczyna wstępując do zakonu nie może zrezygnować z wejścia w dom. A być cząstką domu – to pierwotne prawo człowieka i zew natury.
Byłem na pogrzebie. W życiu księdza nic nadzwyczajnego, to nawet obowiązek, by nie tylko ciało, ale i pamięć zmarłego, bądź zmarłej, przypisać do konkretnego miejsca naszego globu – duszę powierzając Stwórcy. Pogrzeby bywają różne pod różnymi względami. Nie o tym się rozwodzić. Ale ten sprzed tygodnia był jednorazowy, nawet dla mnie, księdza z ponad pięćdziesięcioletnim stażem. Trumna jedna – prawie dziewięćdziesięcio letniej matki. Dzieci, dorosłych, troje. Z trojga jedna zakonnica. I jej zakonne siostry w liczbie…
Widziałem, jak panie z wiejskiej świetlicy, prowadzące też kuchnię, z przerażeniem zza filara liczyły ten tłum odziany w habity… A jeszcze ze dwudziestka na chórze, prowadzą śpiew. Trzy autobusy, 200, może blisko 300 sióstr. Połowa dużego kościoła wypełniona. Druga połowa – to świeccy. Modlitwa w niebo szła wielkim, radosnym chórem, a dawny proboszcz kazanie nie całkiem pogrzebowe mówił. Potem obiad – dobrze panie policzyły i dostawiły ławy oraz stoły. Miejsca nie brakło, talerzy też nie. I radości nie brakło. Przecież to chrześcijański pogrzeb.
Ale nie o pogrzebach nam pisać. Sięgam głębiej. Widzę tłum zakonnych sióstr. Większość to młode dziewczyny, choć i starszych nie brakuje. Córka zmarłej była niegdyś wychowawczynią młodych zakonnic i kandydatek do tego stanu, teraz jest przełożoną. Obserwując to wszystko widzę, że nie przyjechały tu „bo wypada” albo że „przełożona kazała”. Ich radosne twarze, swoboda z jaką pozdrawiają księdza, sąsiadów rodziny, a zarazem skupienie i jakby odblask innej tajemnicy niesionej w sercach… I ich liczba. Na co dzień gdzieś pracują, z czegoś żyją. Najwyraźniej są potrzebne ludziom, wśród których się obracają. Z tego, co wiem, potrzebne są dzieciom, którym zapewniają opiekę, które przygotowują do życia – przedszkola, ochronki oraz inne formy wychowawczej i opiekuńczej pracy to ich główne posłannictwo. Posiadły umiejętność wpisania się w powszechny system wychowawczy – co zapewnia i większą skuteczność, i ich własne umocowanie w społecznym życiu. Na fundamencie wiary i z jej świadectwem.
O siostrach z pogrzebu (i nie tylko) chcę pisać. Otóż wiadomo, że szeregi zakonnic w Polsce przerzedziły się niezmiernie, a co za tym idzie, zniknęły chyba setki klasztorów. Patrzę na dekanat, w którym jestem od ponad trzech dziesięcioleci. Centralne miasteczko miało swego czasu kilka klasztorów. Dwa dały początek wielkim dziełom – jedno to duży i swego czasu nowoczesny szpital. Drugi – to ośrodek szkolno-wychowawczy dający dziewczętom możliwość samodzielnego startu w dorosłe życie. Gmachy stoją, szpital funkcjonuje już bez zakonnic. Nie ma ich w mieście, nie ma w okolicznych wioskach. A były w każdej parafii. Były głównie opiekunkami chorych, wędrując piechotą albo rowerem od domu do domu. To zajęcie figuruje w dawnych spisach parafii najczęściej. Ktoś powie, że teraz państwo zapewnia taką opiekę, zespoły „Caritas” ją też prowadzą… Tak, i chwała im za to. Ale tamta opieka, płynąca bezpośrednio ze źródeł Ewangelii, była czymś innym jakościowo. Wszelako „minionych kształtów żaden cud nie wróci do istnienia” – pisze poeta.
Widzę tę gromadę sióstr na rzeczonym pogrzebie. One były i są z tego świata. To nieprawda, że ich nie ma. Owszem, ich brakuje, w wielu miejscach literalnie nie ma. Ale w tylu miejscach są. Może trzeba im większej odwagi we wpisywaniu się w społeczne struktury czy to wychowawcze, czy szkolne, czy socjalne i opiekuńcze. Te zakony, które potrafiły to uczynić, zyskały nową przestrzeń w społecznym życiu i zaczynają, niektóre już od lat, zyskiwać więcej kandydatek. A nie wystarczy być zakonnicą, trzeba być przygotowaną do życia i działania we współczesnym a trudnym świecie. I tak kierować zgromadzeniem czy klasztorem, aby zakotwiczenie w życiu było stabilne. Znam takie, a jest ich bez wątpienia więcej. Pewnie częściej powinny wychodzić poza klasztorną bramę, by ważne funkcje w społeczeństwie podejmować. To nie klerykalizm przeze mnie przemawia, to wnioski z oglądu szeroko widzianego świata.
A klasztor… Mój Boże, przecież same Siostry mówicie, że tu czy tam macie swój DOM. Właśnie to słowo i w żeńskich, i w męskich zgromadzeniach jest w użyciu: DOM. Bo młody chłopak czy dziewczyna wstępując do zakonu nie może zrezygnować z wejścia w DOM. To pierwotne prawo i zew natury – być cząstką domu. Jezus jest głową każdego zakonnego domu i rodziny. I to musi być widać. I to owoce przynosi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.