Jedynym motywem, który przyświecał Wiktorii i Józefowi kiedy podjęli decyzję o ukrywaniu Żydów, była płynąca z żywej wiary postawa chrześcijańskiej miłości bliźniego - powiedział PAP postulator procesu beatyfikacyjnego rodziny Ulmów ks. Witold Burda. Dodał, że z wiary czerpali siłę, by przeciwstawić się złu.
Zgodnie z decyzją papieża Franciszka, beatyfikacja Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich siedmiorga dzieci, zamordowanych 24 marca 1944 r. przez Niemców za ratowanie Żydów, odbędzie się 10 września w Markowej, w miejscu ich śmierci.
Ks. Burda zaznaczył, że proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów toczył się na drodze męczeństwa. "Musimy jednak pamiętać, że każdy męczennik dorasta do decyzji o oddaniu życia. Dlatego podczas procesu pochylaliśmy się także nad życiem Józefa i Wiktorii, a nie tylko okolicznościami ich śmierci" - zastrzegł.
Wyjaśnił, że w procesie brane pod uwagę było to, jak dojrzewali w wierze, jakimi byli małżonkami, rodzicami i członkami lokalnej społeczności. "Kulminacją tego dojrzewania była heroiczna decyzja, podjęta pod koniec 1942 roku, kiedy pod swój dach przyjęli ośmiu przedstawicieli narodu żydowskiego, prześladowanego i skazanego na eksterminację przez niemieckiego okupanta" - mówił.
Według postulatora procesu beatyfikacyjnego, jedynym motywem tej decyzji, który przyświecał Wiktorii i Józefowi, była "płynąca z żywej wiary postawa chrześcijańskiej miłości bliźniego".
"Namacalnym dowodem na to jest należący do Ulmów egzemplarz Pisma Świętego, który przechował brat Józefa Ulmy, a który obecnie znajduje się w Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej. Podkreślono w nim na czerwono dwa fragmenty: pierwszym jest przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, przy której na marginesie jest dopisane ołówkiem słowo: +Tak+. Tak jakby Ulmowie mówili: my tak chcemy żyć, takimi wartościami chcemy się kierować" - podkreślił ks. Burda.
Dodał, że drugim podkreślonym fragmentem są słowa Jezusa z Kazania na Górze: "Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?". "W takiej miłości, posuniętej aż do miłości nieprzyjaciół, Wiktoria i Józef naśladowali Chrystusa. Odkrywamy tu, skąd Ulmowie czerpali siłę, żeby przeciwstawić się zbrodniczej ideologii nazistowskiej" - ocenił.
Jak zastrzegł, przyjaciele wielokrotnie przestrzegali Józefa, że ukrywanie Żydów może się skończyć tragicznie dla niego i jego rodziny, on jednak nigdy nie zmienił swojej decyzji. "Zawsze i wszystkim powtarzał: to są przecież ludzie, nie można zostawić ich bez pomocy" - przypomniał postulator.
Ks. Burda poinformował, że egzekucja rodziny Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów została precyzyjnie zaplanowana i wykonana przez komendanta żandarmerii niemieckiej w Łańcucie Eilerta Diekena.
"To się zdarzyło pod sam koniec wojny, kiedy Niemcy już wiedzieli, że przegrają, lecz mimo to trwali w nienawiści do Żydów i ludności polskiej" - podkreślił postulator.
Przypomniał, że wśród pomocników Dickena znalazł się, znany z wyjątkowej brutalności, żandarm Joseph Kokott, zwany "diabłem z Łańcuta", oraz kilku granatowych policjantów.
"Niemcy wezwali do pomocy także sześciu polskich woźniców, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, gdzie i po co jadą" - dodał. Jak zastrzegł, to właśnie zeznania jednego z nich, Edwarda Nawojskiego, złożone w 1958 r. w Rzeszowie, podczas procesu Josepha Kokotta, sprawiły, że znamy dzisiaj okoliczności męczeńskiej śmierci Wiktorii, Józefa i ich dzieci.
Według zeznań Nawojskiego, pluton egzekucyjny wyruszył z Łańcuta w stronę Markowej około godziny 1 w nocy. "Niemcy wtargnęli do domu Ulmów i jako pierwszych rozstrzelali śpiących na strychu Żydów - dwóch synów żydowskiego kupca Saula Goldmana i Gołdę Grunwald. Pozostałych pięciu żydów wyprowadzili przed dom i tam rozstrzelali. Następnie, na oczach przerażonych dzieci, zabili Józefa i będącą w zaawansowanej ciąży Wiktorię. Joseph Kokott krzyczał przy tym: +Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów+" - przypomniał.
"Z zeznań świadka wynika, że na miejscu egzekucji słychać było płacz i lament dzieci, które wołały rodziców, a oni już nie żyli" - dodał ks. Burda. Zaznaczył, że kilka minut później komendant Dieken zadecydował o zabiciu dzieci – ośmioletniej Stanisławy, sześcioletniej Barbary, pięcioletniego Władysława, czteroletniego Franciszka, trzyletniego Antoniego i półtorarocznej Marii. Joseph Kokott osobiście rozstrzelał trójkę z nich.
Po egzekucji Niemcy urządzili sobie libację alkoholową i okradli dom Ulmów, a zabrany dobytek załadowali na wozy. Następnie nakazali sołtysowi Markowej, żeby zorganizował grupę mężczyzn, których zadaniem było wykopanie grobu i złożenie w nich ciał.
"Początkowo Ulmowie mieli zostać zakopani razem z ukrywanymi przez nich Żydami, ostatecznie jednak, na prośbę mieszkańców Markowej, Niemcy zgodzili się na dwa osobne prowizoryczne groby. Około pięciu dni po egzekucji kilku mężczyzn z Markowej, wśród których był Franciszek Szylar, przywiozło cztery drewniane trumny, wykopało ciała rodziny Ulmówi i złożyło je do nich. Według zeznań Franciszka Szylara, z łona Wiktorii, która w momencie egzekucji była w zaawansowanej ciąży, wystawała główka i pierś dziecka" - powiedział ks. Burda.
Poinformował, że 11 stycznia 1945 r. ciała Ulmów zostały ekshumowane i pochowane przez krewnych i przyjaciół rodziny Ulmów na cmentarzu parafialnym w Markowej, gdzie znajdowały się do marca 2023 r., kiedy to dokonano rekognicji kanonicznej (ekshumacja i rozpoznanie relikwii). "Od dnia beatyfikacji ciała, już jako relikwie, będą wystawione na widok publiczny w specjalnym sarkofagu w kościele parafialnym w Markowej" - zaznaczył.
Zastrzegł, że relikwiarz zostanie umieszczony pod blatem ołtarzowym w kaplicy Matki Bożej.
W swojej katechezie papież skoncentrował się na scenie pojmania Jezusa.
2,1 mld. ludzi wciąż nie ma dostępu do bezpiecznej wody pitnej.
Sytuację nauczycieli religii pogarsza fakt, że MEN dał im za mało czasu na przekwalifikowanie się.