Zbliżająca się wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy w Polsce stwarza okazję do podsumowania jego polityki wobec Europy Środkowo-Wschodniej. Polityka ta przeszła wyraźną ewolucję od początku jego prezydentury.
Po objęciu władzy przez Obamę w styczniu 2009 roku, uwidoczniła się znaczna różnica w podejściu do Europy Środkowo-Wschodniej między nowym prezydentem a jego poprzednikiem.
George W. Bush przywiązywał do naszego regionu dużą wagę, odwiedził Polskę już w drugim roku swoich rządów, w 2002 roku i w swej pierwszej kadencji zdawał się nawet "wygrywać" niejako ten region przeciw kluczowym krajom Europy Zachodniej, z którymi toczył spór w sprawie operacji w Iraku i w innych kwestiach. Jego administracja faworyzowała "nową", czyli wschodnią, Europę jako bardziej pro-amerykańską niż "stara" Europa Zachodnia (określenie ówczesnego szefa Pentagonu Donalda Rumsfelda), chociaż w drugiej kadencji Bush zaczął naprawiać relacje z zachodnioeuropejskimi sojusznikami USA.
Obama postawił natomiast na poprawę stosunków z Rosją, popsutych po rosyjskiej inwazji na Gruzję w 2008 roku. "Na początku rządów jego administracji uważało się, że kraje Europy Wschodniej były niesłusznie faworyzowane przez Busha. Postrzegano w nich też przeszkodę w polepszeniu stosunków z Rosją, a nawet niektórymi krajami zachodnioeuropejskimi" - przyznał w rozmowie z PAP ekspert z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) Janusz Bugajski.
Zresetowanie stosunków z Rosją miało zapewnić USA pomoc z jej strony w tranzycie wojsk i sprzętu do Afganistanu oraz poparcie sankcji przeciw Iranowi, by zmusić go do rezygnacji ze zbrojeń nuklearnych, co jest priorytetowym celem Waszyngtonu.
Europa Środkowo-Wschodnia zeszła na dalszy plan. W lecie 2009 roku skłoniło to prominentnych polityków regionu, w tym byłych prezydentów, do wystosowania listu otwartego do Obamy, inspirowanego m.in. przez niedawno zmarłego dyplomatę Ronalda Asmusa, gorącego rzecznika rozszerzania NATO na wschód. Sygnatariusze listu wyrażali niepokój, że reset z Rosją odbywa się kosztem krajów dawnego bloku sowieckiego i że nowa administracja traktuje je jako strefę wpływów Moskwy.
Następne wydarzenia zdawały się te obawy potwierdzać. Obama nie tylko nie przyjechał do Gdańska na uroczystości 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, ale dopiero w ostatniej chwili przysłał tam znaczącego członka kierownictwa swej ekipy - doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Jamesa Jonesa. 17 września tego roku - w rocznicę inwazji ZSRR na Polskę będącej skutkiem paktu Ribbentrop-Mołotow - prezydent odwołał plan budowy w Polsce i Czechach tarczy antyrakietowej, która miała chronić Zachód przed Iranem, ale przeciw której protestowała Rosja. Mimo oficjalnych zaprzeczeń nie ulegało wątpliwości, że plan - realizowany z inicjatywy administracji Busha - cofnięto pod naciskiem Moskwy. Prawica w USA komentowała to jako "zdradę" Polski i całego regionu, korzystając z okazji do potępienia Obamy.
Rząd USA ogłosił jednak jednocześnie projekt "nowej" tarczy rakietowej - systemu mniejszych, mobilnych antyrakiet, przeznaczonych do niszczenia irańskich pocisków krótkiego i średniego zasięgu, którego elementy także mają się znaleźć w Polsce, chociaż dopiero w 2018 roku.
Rząd PO-PSL, który poprzednio sceptycznie traktował tarczę Busha, wyraził zadowolenie z nowego planu.
Administracja obiecała też wypożyczanie Polsce na zasadzie rotacyjnej rakiet obronnych Patriot, stacjonujących w Niemczech. Nie obyło się tu bez kontrowersji, gdyż mimo oczekiwań rządu RP, że chodzi o rakiety o pełnej zdolności bojowej, okazało się, że Amerykanie gotowi są przysłać tylko Patrioty nieuzbrojone, wyłącznie - jak to się określa - "do celów szkoleniowych".
Ostatnio Waszyngton zapowiadał rotacyjne przysyłanie do Polski samolotów myśliwskich F-16 z bazy Aviano we Włoszech oraz transportowych samolotów C-130. Oczekuje się, że Obama oficjalnie potwierdzi to w Warszawie. Rakiety i samoloty byłyby wyjściem naprzeciw życzeniom polskiego rządu, któremu zależy na amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce.
"Administracja Obamy wychodzi z siebie, aby przekonać Europę Środkowo-Wschodnią, że reset z Rosją nie nastąpi z narażeniem jej interesów. Teraz obserwujemy reset w stosunkach z tym regionem. Podróż prezydenta do Warszawy to dalsze potwierdzenie tej polityki" - powiedział PAP ekspert ds. europejskich z Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) Charles Kupchan.
Ekipa Obamy stara się spełnić także inne postulaty Polski i całej Europy Środkowo-Wschodniej. Wielokrotnie zadeklarowała nienaruszalność artykułu 5. Traktatu Waszyngtońskiego o wspólnej obronie wszystkich członków NATO przed agresją. Z inicjatywy USA, NATO opracowało plany ewentualnościowe na wypadek zagrożenia sąsiadujących z Rosją krajów bałtyckich.
Waszyngton nieustannie potwierdza też plany nowej tarczy antyrakietowej, mimo nieustannych protestów Rosji i konsekwentnie nie zgadza się na jej propozycje utworzenia wspólnej, europejskiej tarczy rakietowej, budowanej przez Rosję i NATO. Obiecuje tylko przejrzystość realizacji swojej tarczy, czemu służyłyby rosyjskie inspekcje w jej bazach.
"Reset stosunków z Rosją osiągnął pewne granice, zwłaszcza, że Rosja wchodzi w nową niespokojną epokę. Może się w niej pojawić bardziej asertywny prezydent wysuwający pod adresem USA żądania większych ustępstw w polityce zagranicznej" - uważa Janusz Bugajski.
Czym jest dziś Europa Środkowo-Wschodnia dla Stanów Zjednoczonych? Eksperci podkreślają m.in., że w okresie rewolucji w krajach arabskich, mających ogromne znaczenie dla Ameryki, administracja Obamy szczególnie ceni sobie Polskę i cały region jako partnera w polityce wobec Bliskiego Wschodu, gdyż dostrzega analogie między "Arabską Wiosną" a transformacją ustrojową w dawnym "bloku wschodnim".
"Jest oczywiste, że Europa Środkowa ma szczególne doświadczenia w przeprowadzaniu demokratycznych zmian, które mogą być pomocne w przemianach w krajach arabskich" - powiedział PAP Heather Conley, ekspert ds. europejskich z CSIS, przypominając niedawną wizytę ministra Radosława Sikorskiego w Libii.
"Europa Środkowo-Wschodnia jest dziś traktowana w Waszyngtonie głównie jako wartościowy element NATO i Unii Europejskiej. Oznacza to jednak również, że region ten będzie oceniany pod kątem swoich zdolności i wkładu zarówno do NATO, jaki i do UE, jeżeli chodzi o priorytety amerykańskiej polityki zagranicznej" - uważa Bugajski.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.