Do MSZ Rosji wezwano w poniedziałek ambasadora Wielkiej Brytanii i ostrzeżono go, że brytyjskie obiekty wojskowe i sprzęt mogą być atakowane w Ukrainie i poza jej granicami w odpowiedzi na wykorzystanie przez Kijów brytyjskiego uzbrojenia do atakowania terytorium Rosji - pisze Reuters.
Do MSZ wezwano brytyjskiego ambasadora Nigela Casey'a, by wyrazić oficjalny protest wobec słów ministra spraw zagranicznych Davida Camerona, który oznajmił, że Ukraina ma prawo do wykorzystania brytyjskiego uzbrojenia, by atakować Rosję.
MSZ w Moskwie oświadczyło, że wypowiedź Camerona to uznanie, że Londyn jest obecnie de facto stroną konfliktu.
Resort ostrzegł, że brytyjskie obiekty militarne mogą być celem ataków zarówno w Ukrainie, jak i poza jej granicami w odpowiedzi na ataki na terytorium Rosji.
Podczas wizyty w Kijowie w ubiegłym tygodniu Cameron powiedział agencji Reutera, że Ukraina ma prawo do wykorzystywania broni przekazanej jej przez Londyn do atakowania celów w Rosji i zależy od decyzji Kijowa, czy to uczyni.
Tak mówi premier Tusk. Opozycja wskazuje na wielką woltę, jakiej właśnie dokonuje.
Zgodnie z tegoroczną ustawą budżetową deficyt na koniec 2025 r. może wynieść ponad 288 mld zł.
To pierwszy taki nakaz wydany wobec dużej firmy technologicznej - podkreślił tygodnik "Nikkei Asia".
W wywiadzie dla Fox News ocenił, że porozumienie z Rosją na temat wojny "wyłania się".
UNICEF: przemoc wobec nieletnich przybiera często drastyczną postać.
Unijni przywódcy planują w lipcu szczyt z przywódcą Chin Xi Jinpingiem w Pekinie