„Taka jest tradycja i tego się trzymajmy”. Oto najprostszy przepis na gaszenie ducha w chrześcijaństwie.
Słowo „tradycja” ma swoją tradycję i godne miejsce także w chrześcijaństwie. Jednak nawet Tradycja – obok Pisma Świętego źródło wiary Kościoła – jest, jak uczy Katechizm, żywym przekazywaniem Ewangelii w Duchu Świętym. Nie jest natomiast zbiorem zwyczajów kościelnych. Zatem Tradycji, będącej depozytem wiary, trzeba się trzymać. Zaś tradycja rozumiana jako pewne zwyczaje nie jest zbiorem dogmatów wiary.
Przypomniał o tym wczoraj Benedykt XVI, w czasie spotkania z najwybitniejszymi współczesnymi teologami. Papież nawiązał m.in. do myśli Tertuliana, gdy mówił, że Chrystus nie powiedział: Jestem zwyczajem, lecz: Jestem prawdą. Teologia zatem szuka prawdy, a nie zajmuje się polerowaniem zwyczajów i nawet wielowiekowych tradycji (powtórzmy: nie mylić z Tradycją). Jeszcze dobitniej określił to Christian Gnilka, który ukazał, że „zwyczajowość”, tzn. robienie tego, co robiono zawsze, odnosi się do religii pogańskich, w których poprzez zachowanie tradycyjnych form kulturowych ma się nadzieję na wejście w relację w „tajemnicze środowisko bóstwa”. Tymczasem „rewolucyjnym wymiarem chrześcijaństwa” w starożytności było odejście od zwyczajowości z powodu miłości do prawdy.
Doskonały punkt wyjścia do rozmów w naszych wspólnotach parafialnych. Na przykład z księdzem proboszczem na kolędzie. „Taka jest tradycja i tego się trzymajmy”, pada czasem argument za utrzymaniem np. Wigilii Paschalnej o godzinie 18. Nie gra roli fakt, że Chrystus Zmartwychwstał jednak w nocy i warto w nocy, a przynajmniej po zmroku, przeżywać tę najważniejszą prawdę chrześcijaństwa. Albo inne przyzwyczajenia, jak uświęcona na Śląsku tradycja chodzenia „na ofiara”: najpierw mężczyźni, później kobiety idą do koszyka przed ołtarzem i wrzucają pieniążki. A czasem, jak przyznała mi kiedyś jedna pani, wrzucanie „na kredyt”, byle tylko nie urazić tej osoby, za którą jest sprawowana Msza św. „Bo potem ona mi też nie pójdzie na ofiara”. A oprócz tej kolejki do koszyka pod ołtarzem (nieraz dłuższej niż kolejka do Komunii Świętej), kościelny chodzi ze swoim koszykiem. Ksiądz już zaczyna Modlitwę Eucharystyczną, a zebrani skupiają się raczej na nie kończącej się kolejeczce. Ok, lokalna tradycja, nie trzeba jej wcale od razu brutalnie wyrzucać. Ale może trochę przemyśleć jej sens, właśnie w imię prawdy? Czy ten zwyczaj na pewno pomaga w przeżywaniu Mszy Świętej?
Można pójść jeszcze dalej i zacząć temat tradycjonalistów w liturgii. Oczywiście, nikt nie popiera, łącznie z Benedyktem XVI, czego dał nieraz dowód, bezmyślnego odrzucania wielowiekowej tradycji liturgicznej. Ale po pierwsze w pierwszych wiekach chrześcijaństwa (a to też nasza tradycja, no, trzeba to przypominać) liturgia jednak nie przypominała specjalnie tej trydenckiej. A po drugie, znowu za Tertulianem, liczy się prawda bardziej, a nie zwyczaj. Nawet najbardziej wiekowy, odpowiadający pewnej epoce. Chrześcijanin musi być otwarty ciągle na nowe. Bez rewolucji zwyczajowej zawsze grozi nam skostnienie i paraliż.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.