Nie ma znaczenia na kogo generalnie zagłosuje więcej wyborców.
Tegoroczna kampania wyborcza w USA jest skupiona na siedmiu stanach - to one w praktyce zadecydują o zwycięzcy wyborów prezydenckich. Trzy z nich to przemysłowe stany z "pasa rdzy", historycznie faworyzujące Demokratów, a pozostałe to słoneczne stany Południa - do niedawna bastiony Republikanów.
Spoglądając na mapę wydarzeń wyborczych obydwu kampanii, to - z wyjątkiem spotkań z bogatymi darczyńcami w Kalifornii, Nowym Jorku i Florydzie - niemal wszystkie kropki zlokalizowane są w obrębie siedmiu stanów: Pensylwanii, Michigan, Wisconsin, Karoliny Północnej, Georgii, Arizony i Nevady.
Są to tzw. swing states, stany "wahające się", w tym roku jedyne z 50 stanów, gdzie sondaże nie wskazują na znaczącą przewagę żadnego z kandydatów i to przez nie prowadzi droga do Białego Domu. W każdym z nich o wyniku wyborów w 2020 r. decydowały dziesiątki tysięcy głosów i ułamki procentów. W sześciu wygrał Joe Biden, zaś w jednym - Karolinie Północnej - Donald Trump.
Tegoroczna mapa stanów, które wyraźnie skłaniają się ku jednemu lub drugiemu kandydatowi nieznacznie faworyzuje Kamalę Harris - stany, w których to ona ma przewagę składają się na 226 głosów elektorskich, zaś stany, które można zaliczyć do kolumny Trumpa to 219 głosów elektorskich. Ponieważ do zwycięstwa potrzebne jest 270 głosów, to Harris jest teoretycznie w lepszym położeniu: w większości scenariuszy wystarczy jej wygrana w co najmniej trzech z większych stanów, podczas gdy w większości scenariuszy Trump musi wygrać w co najmniej pięciu.
Tegoroczne swing states można podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich to przemysłowe (lub post-przemysłowe) stany "pasa rdzy" z regionu Wielkich Jezior: Pensylwania (19 głosów elektorskich), Michigan (15) i Wisconsin (10), które w przeszłości stanowiły tradycyjny "niebieski mur" Demokratów. Stany te bardzo często głosują w ten sam sposób i wygrana we wszystkich trzech prawdopodobnie zapewniłaby zwycięstwo Kamali Harris. Sondaże wskazują na minimalną (poniżej 1 pkt proc.) przewagę Harris w tych stanach.
Druga grupa to tradycyjnie głosujące na Republikanów południowe i zachodnie stany "pasa słońca" - Karolina Północna (16), Georgia (16) oraz pustynne Arizona (11) i Nevada (6) - choć ten ostatni stan w ostatnich latach częściej zdobywali Demokraci. W pierwszych trzech sondaże wskazują na niewielką przewagę Trumpa (1-2 pkt proc.), zaś w Nevadzie jest praktycznie remis.
Największą "nagrodą" w tych wyborach jest Pensylwania, na które obydwa sztaby wyborcze przeznaczyły najwięcej czasu i środków, zaś wspierający Trumpa miliarder Elon Musk przeprowadził się tam na ostatni miesiąc kampanii. Według modelu statystycznego analityka Nate'a Silvera, kandydat, który wygra Pensylwanię ma 98 proc. szans na zwycięstwo w wyborach.
Pensylwania to stan mocno politycznie i kulturowo podzielony na miasta i część rolniczą. Słynny strateg Demokratów James Carville stwierdził, że Pensylwania składa się z "Filadelfii i Pittsburgha i Alabamy pomiędzy nimi", odnosząc się do dwóch największych miast - głosujących w przeważnie na Demokratów - i wiejskich, konserwatywnych terenów w większości. W tym roku główna bitwa rozgrywa się przede wszystkim o elektorat na przedmieściach dwóch największych miast, gdzie w ostatnich latach zyskiwali Demokraci. Podobnie jak w Michigan i Wisconsin, obie partie biją się też o głosy związków zawodowych - głównie w przemyśle stalowym wokół Pittsburgha, "miasta stali".
Pensylwania to także duże skupisko mniejszości etnicznych i religijnych, w tym Amiszów i Niemców w rolniczej części stanu, Polaków (ponad 700 tys. osób) zamieszkujących przede wszystkim górnicze zagłębie na północy stanu wokół Scranton i Wilkes-Barre oraz Portorykańczyków (prawie 500 tys.), skupionych głównie wokół Filadelfii. Oba sztaby prowadziły intensywną kampanię zwłaszcza wśród tych dwóch ostatnich grup.
Dużym skupiskiem Polonii jest także Michigan, stolica amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego. Podobnie jak w innych stanach, elektorat Demokratów skupia się głównie wokół największych miast: przede wszystkim Detroit i Grand Rapids, podczas gdy na Republikanów głosują hrabstwa rolnicze i część przedmieść. Ze względu na znaczenie przemysłu samochodowego - wokół Detroit swoje fabryki ma "wielka trójka" koncernów -General Motors, Chevrolet i Stellantis (dawniej Chrysler) - duża część wieców w tym stanie była skupiona na przyszłości tego sektora.
Michigan to też jedno z największych skupisk muzułmanów i Amerykanów arabskiego pochodzenia. To tradycyjnie demokratyczny elektorat, który jednak pod wpływem wojny w Strefie Gazy i kampanii prowadzonej przez Republikanów zaczął przechodzić na stronę prawicy.
Sąsiednie Wisconsin to stan znany w Ameryce przede wszystkim z mleczarstwa i produkcji sera, jednak jest również amerykańską stolicą przemysłu piwowarskiego (największe miasto stanu, Milwaukee, znane jest jako "miasto piwa"). W Milwaukee swoje zakłady ma też Harley-Davidson. Politycznie głosuje nieco na prawo od Michigan, lecz w ostatnich latach serię zwycięstw odnieśli tam Demokraci, którzy - podobnie jak w Michigan i Pensylwanii - mają swojego gubernatora. We wszystkich trzech stanach minimalną przewagę w sondażach (średnio o mniej niż 1 pkt proc.) ma Kamala Harris.
Karolina Północna to dawny bastion Republikanów i jeden ze stanów historycznego Południa, gdzie tendencje demograficzne od lat wykazują trend korzystny dla Demokratów. W ciągu ostatniego półwiecza, tylko raz wygrał tam kandydat Demokratów (Barack Obama w 2008 roku), lecz jest szansa ma powtórkę. W porównaniu do innych kluczowych stanów, Karolina Północna wraz z Pensylwanią charakteryzuje się najliczniejszą populacją osób z wyższym wykształceniem (36,5 proc.). Największe miasta stanu, Charlotte i Raleigh, należą do najszybciej rosnących metropolii w USA. Tymczasem zachodnia część stanu, stanowiąca bastion Republikanów, została zdewastowana we wrześniu przez powodzie wywołane huraganem Helene.
Bastionem Republikanów przez długi czas był też inny stan Południa, Georgia, jednak odkąd nieoczekiwanie wygrał tam Biden - różnicą 11 tys. głosów - Demokraci odnieśli serię zwycięstw, w tym trzykrotnie w wyborach do Senatu. Niemal połowa mieszkańców stanu - 5,2 mln - mieszka w aglomeracji Atlanty, która obejmuje 11 hrabstw. Georgia to też jeden ze stanów o największej populacji Afroamerykanów, którzy stanowią ponad 32 proc. ludności. Kampania wyborcza skupiała się właśnie na walce o ich głosy (tradycyjnie w przeważającej większości głosują na Demokratów, lecz w ostatnich latach proporcje zmieniały się na korzyść Republikanów) oraz mieszkańców rozległych przedmieść (tu trend był korzystny dla Demokratów).
Pustynna Arizona na południowym zachodzie kraju również przez dekady była głównie domeną Republikanów. Sytuację zmienił jednak rozrost aglomeracji Phoenix, gdzie mieszka niemal 2/3 całego stanu. W 2020 r. Biden wygrał tam najmniejszą różnicą głosów - 10 tys. - m.in. dzięki poparciu umiarkowanych Republikanów, którzy odwrócili się od Trumpa. Przygraniczny stan ma też znaczną liczbę wyborców pochodzenia latynoskiego oraz rdzennych Amerykanów. Latynosi z wyborów na wybory w coraz większym stopniu odwracają się od Demokratów, lecz Trump ma niższe poparcie wśród wyborców niezależnych i umiarkowanej prawicy, dla której lokalnym bohaterem był obrażany przez Trumpa, nieżyjący były senator John McCain. Kryzys na granicy sprawił jednak, że to Trump zaczął zyskiwać nieznaczną przewagę.
Nevada to najmniejszy z kluczowych stanów, gdzie aż 70 proc. ludności skupionych jest wokół Las Vegas. Z powodu znaczenia branży rozrywkowej i hotelarskiej - gdzie zatrudniani są w dużej mierze Latynosi - kampania w tym stanie skupiała się na tematach związanych z imigracją oraz propozycjach dotyczących rezygnacji z opodatkowania napiwków. Jako pierwszy obietnicę zniesienia podatków od napiwków złożył Trump, a niedługo potem to samo zapowiedziała Harris. Mimo to, dotychczasowe dane z wczesnego głosowania wskazują na, że podobnie jak w Arizonie głosy jak dotąd oddała większa liczba wyborców zarejestrowanych jako Republikanie.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński
Widoczne były także zmiany dotyczące płci używających i ich pochodzenia etnicznego.
Nie ma znaczenia na kogo generalnie zagłosuje więcej wyborców.