Przed sądem w Oslo rozpoczęło się w poniedziałek za zamkniętymi drzwiami przesłuchanie Andersa Behringa Breivika, sprawcy zamachów terrorystycznych w Norwegii, w których zginęły co najmniej 93 osoby. Podejrzanemu o masakrę 32-letniemu Norwegowi grozi 21 lat więzienia.
Sąd ma zdecydować, czy do rozpoczęcia właściwego procesu mężczyzna pozostanie w areszcie. Według norweskiego prawa, maksymalny czas tymczasowego aresztowania wynosi cztery tygodnie, ale w wyjątkowych sytuacjach może to być osiem tygodni.
Sędzia Kim Heger zdecydował się na zamknięcie posiedzenia dla publiczności i mediów na prośbę policji. Podejrzany chciał otwartej rozprawy.
Jak poinformowała agencja Reutera, w drodze do sądu ludzie uderzali w szyby samochodu, którym jechał podejrzany. Krzyczeli: "Cholerny zdrajca". Samochód został nawet na chwilę zatrzymany przez protestujących na ulicy, lecz kontynuował jazdę po interwencji policji - poinformowali świadkowie.
Jedna z uderzających w szybę auta osób powiedziała dziennikarzom: "Każdy tutaj chce jego śmierci".
Według dotychczasowych doniesień policji Breivik przyznał się do podłożenia bomby w dzielnicy rządowej norweskiej stolicy oraz do krwawej strzelaniny na wyspie Utoya, ale twierdzi, że nie popełnił przestępstwa. Wskutek eksplozji zginęło co najmniej siedem osób, a w wyniku masakry na wyspie - 86.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.