Cenzurowanie i blokowanie zakończenia produkcji filmu poświęconego "żołnierzowi wyklętemu" Mieczysławowi Dziemieszkiewiczowi zarzucają TVP sygnatariusze listu otwartego i reżyser obrazu. Prezes TVP zapewnia, że film znajduje się już w fazie postprodukcji.
Film Jerzego Zalewskiego "Historia Roja. W ziemi lepiej słychać" opowiada historię Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. Rój, żołnierza NSZ i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Jako dwudziestolatek tuż przed końcem wojny dołączył on do oddziału partyzanckiego, a po śmierci brata zabitego przez Sowietów, przysiągł komunistom zemstę. Działając w podziemiu antykomunistycznym stanął na czele oddziału, który przeprowadzał akcje przeciwko władzom, uwalniał z aresztów więźniów politycznych i wykonywał wyroki na współpracujących z komunistami. Historia "Roja" zakończyła się w 1951 r., kiedy poniósł śmierć w obławie przeprowadzonej przez oddziały wojska i milicji, wydany przez swoją dziewczynę Alinę Burkacką, której rodziców SB aresztowało, szantażem wymuszając na niej współpracę.
Z listem otwartym w sprawie "przeszkód, na jakie napotyka produkcja filmu" zwrócili się w lipcu do prezesa TVP Juliusza Brauna m.in. b. premier Jan Olszewski, b. szefowa KRRiTV Elżbieta Kruk i bratanek bohatera filmu Marek Dziemieszkiewicz. Wyrazili oni "głębokie zaniepokojenie" przeszkodami wobec filmu, który jest "pierwszą po 22 latach wolnej Polski i braku cenzury próbą ukazania walki i losów żołnierzy wyklętych" i "początkiem obalania kłamstwa założycielskiego PRL o zbrodniczym charakterze walki z okupacją sowiecko-komunistyczną po II wojnie".
Sygnatariusze listu podkreślili, że pokazy wersji roboczej obrazu spotkały się z przychylnym przyjęciem. "Wiemy, że formalną przeszkodą w kontynuacji produkcji filmu są drobiazgowe żądania poprawek, które ingerują w jego autorską koncepcję. Także zastrzeżenia wobec długości filmu są ślepym na względy artystyczne egzekwowaniem litery umowy. Niezależnie od tematyki ważnej historycznie i edukacyjnie, zdaniem niżej podpisanych +Historia Roja+ jest dziełem autorskim, osobistą wizji twórcy. Próby ingerencji TVP w to autorskie dzieło wydają się nie merytoryczne i przywodzą na myśl działania cenzorskie" - czytamy w liście.
Zaapelowali równocześnie do prezesa TVP, by przyczynił się do ukończenia produkcji filmu z "zachowaniem swobody wypowiedzi autora, ku satysfakcji starszych pokoleń, którym w końcu oddana zostanie sprawiedliwość, i młodego pokolenia, dramatycznie pozbawionego wzorców osobowych i drogowskazów w wyborze wartości".
W przesłanej PAP w poniedziałek odpowiedzi Juliusz Braun zaprzeczył jakoby film był "ofiarą funkcjonującej w TVP cenzury czy też relatywizmu o tle politycznym". "Jestem, podobnie jak Państwo, przekonany o wielkiej potrzebie ukazania historii bez kłamstwa czy białych plam. Dlatego nie mam najmniejszych wątpliwości, że pierwszy film poświęcony tragicznym losom +żołnierzy wyklętych+ jest bardzo ważny i potrzebny. Stąd też wynika nasza troska o to, aby finalnie był to obraz jak najlepszy i tylko w ten sposób proszę interpretować przedłużający się proces produkcji filmu" - podkreślił prezes TVP.
Jak zaznaczył, nieprawdą jest, że film jest skończony i został "zaaresztowany", ponieważ trwają prace postprodukcyjne w zakresie obrazu, który czeka jeszcze udźwiękowienie i przygotowanie ostatecznej kopii. Przeszkody w ukończeniu dzieła są - w ocenie Brauna - spowodowane "niefunkcjonalnością antenową" spowodowaną zbytnią długością filmu mogącą utrudniać emisję i ograniczyć dostępność dla telewidzów. Wadą filmu ma być też brak "pewnych faktów" i interpretacja ich "w sprzeczności z wiedzą historyków". "To może naruszać interes osób przedstawionych w dziele, na co nadawca publiczny nie może sobie pozwolić" - zaznacza Braun podkreślając, że wszelkie podejmowane przez TVP działania mają na celu jedynie dobro filmu i nie są przejawem niechęci czy nieuzasadnionej drobiazgowości.
Z kolei reżyser filmu Jerzy Zalewski twierdzi, że prace postprodukcyjne są niemożliwe w sytuacji ok. milionowego zadłużenia producenta. "Dług ten właściwie ma charakter pozorny - nie byłoby go, gdyby TVP zgodnie z harmonogramem dokonała przyjęcia obrazu filmu i trzyodcinkowego mini serialu i zrealizowała uzależnione od tego faktury. W tym stanie rzeczy żadne prace nad filmem, poza dokonywaniem kolejnych, żądanych przez TV poprawek (1 sierpnia przedstawiliśmy VI wersję obrazu filmu), nie są wykonywane" - napisał Zalewski w liście udostępnionym PAP.
Zaznaczył równocześnie, że za blokowanie produkcji pod pretekstami formalnymi odpowiedzialne są osoby w TVP z tzw. średniego szczebla zajmujące się produkcjami zewnętrznymi. "Dzieje się tak pomimo zainwestowania przez TVP w tę produkcję ok. 4 mln zł. Gdyby było inaczej, kontakt producenta z Telewizją odbywałby się w kategoriach pomocy w kłopotach produkcyjnych i autentycznej troski o zakończenie produkcji. Mimo tych zastrzeżeń list prezesa Brauna cechuje dobra wola i pragniemy ją wziąć za dobrą monetę. Jest ona niezbędna by osiągnąć kompromis, który umożliwi wypłacenie zgodnych z harmonogramem faktur niezbędne do kontynuacji produkcji filmu" - podsumował reżyser filmu.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.