publikacja 13.08.2025 10:05
No to może "wymiana terytoriów"? Co na to Trump?
Przedstawiciele rosyjskich władz i propagandyści niejednokrotnie sugerowali, że USA powinny "zwrócić" Rosji Alaskę, którą zakupiły od niej w XIX wieku. Szczyt przywódców USA i Rosji, Donalda Trumpa i Władimira Putina, który ma odbyć się w piątek w tym amerykańskim stanie, podsyca narrację o "rosyjskiej Alasce".
Należąca do Arktyki Alaska to największy pod względem terytorium stan w USA. Jest amerykańskim oknem na Pacyfik Zachodni i znajduje się w sąsiedztwie Rosji. Little Diomede Island, wyspa będąca częścią Alaski i leżąca w Cieśninie Beringa, znajduje się jedynie ok. 3,7 km od rosyjskiej Wyspy Ratmanowa. Przebiega między nimi linia zmiany daty.
Terytorium Alaski między 1799 i 1867 r. należało do Imperium Rosyjskiego, ale zostało sprzedane USA za 7,2 mln dolarów przez cara Aleksandra II z powodu pustek w skarbcu po wojnie krymskiej.
Doniesienia o tym, że liderzy USA i Rosji spotkają się właśnie w tym miejscu podekscytowały patriotów i propagandystów w Rosji - zauważyła telewizja Nastojaszczeje Wriemia (Current Time). Niektórzy w Rosji utrzymują, że do dziś na Alasce można zaobserwować ślady "russkiego miru", a w internecie pojawiają się hasła "Alaska nasza"; podobnego hasła używa się w Rosji względem anektowanego ukraińskiego Krymu, tj. "Krym nasz". Jako "russkij mir", czyli rosyjski świat, Rosja określa domniemaną rosyjskojęzyczną wspólnotę kulturową. Tymczasem według oficjalnych danych jedynie 1,4 proc. ludności Alaski ma pochodzenie rosyjskie.
Ukraiński serwis Kyiv Independent ocenił, że Rosja "ma obsesję na punkcie Alaski", a region odgrywa ogromną rolę w rosyjskiej propagandzie i mitologii. Wybór Alaski na miejsce szczytu "ponownie rozpalił narracje imperialne", a kremlowscy propagandyści po raz kolejny podkreślili, że półwysep był kiedyś terytorium rosyjskim - czytamy. Niektórzy rosyjscy imperialiści postrzegają sprzedaż rosyjskiej Alaski jako zdradę stanu lub tragiczny błąd, podczas gdy inni uważają transakcję za nielegalną.
Kyiv Independent zaznaczył, że przez lata rosyjscy propagandyści i urzędnicy byli zafascynowani Alaską i nawoływali do jej "zwrotu". W ich mniemaniu m.in. Alaska, Finlandia, Polska to "historyczne ziemie rosyjskie", niesprawiedliwie oddzielone od ojczyzny.
Ryhor Nizhnikau, ekspert ds. Rosji w Finnish Institute of International Affairs, powiedział Kyiv Independent, że narracja o "rosyjskiej Alasce" nie ma na celu w rzeczywistości odebrania tego terytorium, lecz jest to propaganda, która ma trafić do rosyjskich nacjonalistycznych odbiorców.
Rosyjskie media w ostatnich dniach pełne są publikacji na temat Alaski.
"Mieszkańcy i goście Fairbanks na Alasce podziwiają Rosję" - donosił we wtorek korespondent agencji RIA Nowosti z Alaski. Serwis Argumenty i Fakty z okazji zbliżającego się szczytu przytoczył rosyjskojęzyczne piosenki poświęcone Alasce. RBK w tekście pt. "Rosyjska Alaska - nie wróci do nas, to chociaż na nią popatrzymy" opisał, co powinien zobaczyć na Alasce każdy rosyjski turysta i zapewnił, że "ślady rosyjskiej obecności są tam obecne do dziś". Dziennikarz serwisu Komsomolska Prawda zapytał natomiast eksperta, czy Rosja ma prawo, by żądać zwrotu Alaski. Ekspert odpowiedział, że istnieje wersja, według której Alaskę przekazano USA w ramach dzierżawy, lecz tłumaczył, że nie jest to prawda.
Przed piątkowym szczytem również przedstawiciele rosyjskich władz odwoływali się do narracji dotyczących historycznych roszczeń Rosji do Alaski - zauważył amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Doradca prezydenta Rosji Jurij Uszakow ocenił, że Alaska "to całkowicie logiczne miejsce" na spotkanie Trumpa i Putina. "Rosja i USA to bliscy sąsiedzi i graniczą ze sobą. I wydaje się to całkowicie logiczne, by nasza delegacja po prostu przeleciała przez Cieśninę Beringa i żeby właśnie na Alasce został przeprowadzony tak ważny i wyczekiwany szczyt liderów dwóch krajów" - oświadczył. Zaznaczył też, że na Alasce i w Arktyce "krzyżują się interesy gospodarcze obu krajów i istnieją perspektywy realizacji szeroko zakrojonych i korzystnych dla obu stron projektów".
Kiriłł Dmitrijew, doradca ekonomiczny Putina, który jest głównym pośrednikiem między Kremlem a administracją Trumpa, napisał 9 sierpnia w serwisie X, że Alaska "zrodziła się jako Rosyjska Ameryka". "Prawosławne korzenie, forty, handel futrami - Alaska odzwierciedla te powiązania i dzięki niej USA są krajem arktycznym" - dodał. W innych wpisach przedstawiał rosyjską historię Alaski i opublikował zdjęcia cerkwi w tym regionie.
Przedstawiciele rosyjskich władz i media państwowe w przeszłości sugerowały, że USA powinny "zwrócić" Alaskę Rosji. Były prezydent Dmitrij Miedwiediew w styczniu 2024 r. napisał, że Rosja czeka aż USA zwrócą jej Alaskę. Propagandyści Władimir Sołowiow i Olga Skabiejewa w 2024 r. też mówili, że Alaska powinna zostać zwrócona Rosji, a przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin w lipcu 2022 roku zagroził, że Rosja uzna Alaskę za swoją, jeśli USA zamrożą rosyjskie aktywa za granicą. Z kolei rosyjska stacja RT w 2018 r. utrzymywała, że Rosja powinna żądać zwrotu Alaski od USA po tym jak Stany Zjednoczone wycofały się z Traktatu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych krótkiego i średniego zasięgu (INF).
"Trump podjął decyzję, by gościć Putina w części byłego Imperium Rosyjskiego. Ciekawe, czy wie, że rosyjscy nacjonaliści uważają, iż utrata Alaski, tak jak Ukrainy, to był dla Moskwy zły interes, a błąd ten należy naprawić" - zastanawiał się w serwisie X były ambasador USA w Rosji Michael McFaul.
Natalia Dziurdzińska
***
Na dwa dni przed spotkaniem na Alasce przywódców USA i Rosji, Donalda Trumpa i Władimira Putina, wiele szczegółów pozostaje nieznanych. Z zapowiedzi amerykańskiego prezydenta wynika, że przy stole omawiana będzie wymiana terytoriów między Rosją i Ukrainą, choć ostatecznie Trump chce doprowadzić do spotkania szefów obu tych państw.
W piątek Putin postawi stopę na amerykańskiej ziemi po 10 latach, kiedy był w Nowym Jorku na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Według CNN jego spotkanie z Trumpem odbędzie się w bazie lotniczej Elmendorf-Richardson w Anchorage na Alasce, która w przeszłości należała do Rosji.
Mimo tak znaczącego przełomu, na dwa dni przed tym wydarzeniem, wiele spraw dotyczących spotkania na szczycie pozostaje niejasnych i nieznanych, w tym odpowiedź na pytanie, dlaczego amerykański prezydent odszedł od groźby nałożenia sankcji i zdecydował się przyjąć Putina.
Ze względu na naprędce organizowany szczyt w nieoczekiwanej, lecz symbolicznej lokalizacji, nieznanych jest wciąż wiele szczegółów dotyczących logistyki spotkania, jak np. czy nastąpi po nim konferencja prasowa, a jeśli tak, to czy wystąpią na niej obaj przywódcy, czy tylko Trump.
Wiadomo, że prezydent USA wyruszy na Alaskę w piątek rano czasu wschodnioamerykańskiego (wczesnym popołudniem w Polsce) i po ponad siedmiu godzinach lotu wyląduje w Anchorage, największym mieście największego pod względem obszaru stanu Ameryki.
- Mechanika i harmonogram na piątek są wciąż dopracowywane. Współpracujemy z naszymi rosyjskimi odpowiednikami, aby wdrożyć te plany - wyjaśniła na wtorkowym briefingu prasowym rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. Ujawniła, że Putin i Trump spotkają się w formacie jeden na jeden, choć według oficjalnych harmonogramów w Anchorage obecny będzie również sekretarz stanu i doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Marco Rubio. Na Alasce mogą zjawić się jego rosyjscy odpowiednicy - szef MSZ Siergiej Ławrow i doradca Putina Jurij Uszakow.
Leavitt zapowiedziała, że Trump podczas rozmów chce skupić się na sprawie wojny Rosji z Ukrainą, choć jest zainteresowany również sprawami stosunków bilateralnych, w tym m.in. wznowieniem lotów między USA i Rosją. Sugerowała też, że do głównych tematów nie będzie należeć los ukraińskich dzieci porwanych przez Rosjan, bo Trump chce, by kwestię tę rozwiązali w bezpośrednich rozmowach Putin i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Choć Trump sugerował pierwotnie, że w rozmowach możliwy jest przełom, a Putin chce pokoju, to w ostatnich wypowiedziach zdawał się studzić oczekiwania i podkreślał, że jego celem jest wybadanie intencji rosyjskiego przywódcy.
- Spotkam się z prezydentem Putinem i zobaczymy, co chodzi mu po głowie. Jeśli to będzie uczciwa umowa, powiem o niej przywódcom Unii Europejskiej i NATO, a także prezydentowi Zełenskiemu. Myślę, że z szacunku zadzwonię najpierw do niego, a potem do nich. Mogę powiedzieć: powodzenia, walczcie dalej. Albo: możemy dojść do porozumienia - opowiadał Trump podczas konferencji prasowej w Białym Domu.
Trump poinformował, że Zełenski "nie jest częścią" szczytu na Alasce, lecz oznajmił, że chce, by następne spotkanie było między prezydentami Rosji i Ukrainy z jego własnym udziałem lub bez.
Mówił również o potencjalnej wymianie terytoriów między dwoma krajami, choć szczegóły ewentualnego porozumienia w tej sprawie nie są jasne.
- Linie teraz są bardzo nierówne i nastąpią pewne zmiany, zmiany w terytorium (...) Zmienimy linie, linie frontu. Rosja okupuje dużą część Ukrainy. Zajęła bardzo korzystne terytorium. Spróbujemy odzyskać część tego terytorium dla Ukrainy. Ale oni (Rosjanie) zajęli bardzo atrakcyjne tereny - zaznaczył.
Wiceprezydent USA J.D. Vance twierdził z kolei w wyemitowanym w niedzielę wywiadzie dla telewizji Fox Business, że Amerykanie spróbują znaleźć rozwiązanie, z którym "obie strony mogą żyć", sugerując, że punktem wyjścia będzie obecna linia frontu. Sekretarz stanu Rubio mówił natomiast, że głównym celem Trumpa jest zbadanie intencji Putina.
- Prezydent rozmawiał z Putinem przez telefon trzy, może cztery razy. I nic z tego nie wyszło, a przynajmniej nie dotarliśmy tam, dokąd chcemy. Prezydent myśli więc coś w stylu: "Słuchajcie, muszę spojrzeć na tego faceta po drugiej stronie stołu. Muszę go zobaczyć twarzą w twarz. Muszę go wysłuchać. Muszę ocenić sytuację, patrząc na niego. I ludzie muszą zrozumieć, że dla prezydenta Trumpa spotkanie to nie ustępstwo" - przekonywał Rubio we wtorkowym wywiadzie w radiu 77 WABC.
Znacznie mniej o potencjalnych rezultatach rozmów mówią Rosjanie, choć doradca Putina Uszakow chwalił wybór lokalizacji, podkreślając, że USA i Rosja są bliskimi sąsiadami.
Z doniesień "Wall Street Journal" wynika, że Putin podczas rozmowy z wysłannikiem Trumpa Steve'em Witkoffem zmienił nieco maksymalistyczne żądania przejęcia całych czterech nielegalnie anektowanych obwodów zaporoskiego, chersońskiego, donieckiego i ługańskiego i zaproponował, by Ukraińcy wycofali się bez walki z tych dwóch ostatnich w zamian za zawieszenie broni. Według gazety, Witkoff początkowo źle zrozumiał stanowisko Kremla. Pierwotnie sugerował bowiem, że Rosjanie mieliby się wycofać z obwodów zaporoskiego i chersońskiego, podczas gdy w rzeczywistości mieliby kontynuować okupację tych części obu regionów, które już kontrolują.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński
Od redakcji Wiara.pl
Tragedia. Negocjator w tak ważnej i delikatnej sprawie początkowo źle zrozumiał stanowisko Kremla...
Rosja: Szczyt Trumpa z Putinem podsyca narrację o "rosyjskiej Alasce"