Parytety: Jak to robią w Europie?

PAP |

publikacja 30.07.2009 17:18

Belgia jest jednym z liderów w promowaniu równości kobiet i mężczyzn w polityce - od 2002 roku wszystkie listy wyborcze muszą składać się w połowie z przedstawicieli obu płci. W praktyce oznacza to, że na liście liczącej np. 21 miejsc może być co najwyżej 11 osób tej samej płci. Prawo wymaga ponadto, by dwa pierwsze miejsca na partyjnych listach były zajmowanie przez kandydatów różnej płci.

Parytety: Jak to robią w Europie? Xaf/* www.flickr.com (CC) Parlament Europejski w Brukseli

Do takiego rozwiązania Belgia dochodziła stopniowo - najpierw przepis o mieszaniu płci dotyczył trzech pierwszych miejsc na listach. Ponadto, parytet na listach wyborczych obowiązywał już od 1994 roku, z tym że wówczas wystarczyło je zapełnić kobietami w 30 proc.

Krytycy wskazują jednak, że obowiązkowe parytety na listach wyborczych wcale nie zwiększają politycznego zaangażowania kobiet. Jako argumentu używają wyników wyborów: choć stanowią połowę kandydatów, kobiety zajmują mniej więcej co trzecie miejsce w belgijskim parlamencie (w Senacie nieco mniej niż w Izbie Reprezentantów).

To zbliżony wynik do tego, jaki na poziomie całej Unii Europejskiej kobiety osiągnęły w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego (35 proc.), które odbywają się na podstawie 27 różnych ordynacji krajowych. Procentowo najwięcej kobiet (62 proc.) jest wśród eurodeputowanych z Finlandii; kobiety zajęły też połowę albo więcej dostępnych miejsc w Szwecji i Estonii.

Wśród pięćdziesięciu polskich eurodeputowanych jest 11 kobiet, co oznacza odsetek 22 proc. - jeden z najniższych w UE, obok Luksemburga, Czech i Włoch.

Warto zauważyć, że od pierwszych powszechnych wyborów do europarlamentu (1979 r.), odsetek zasiadających w nim kobiet wzrósł ponad dwukrotnie, z 16 proc.

W Parlamencie Europejskim największymi orędownikami wiążących prawnie parytetów są socjaliści. Grupa Zielonych w praktyce wdraża postulat równouprawnienia kobiet i mężczyzn, stawiając na swoim czele zawsze kobietę i mężczyznę jako współprzewodniczących: obecnie są to Rebecca Harms z Niemiec i Daniel Cohn-Bendit z Francji. Równowaga płciowa panuje tam też wśród partyjnego kierownictwa niższego szczebla.

Na poziomie UE nie ma wiążących prawnie wytycznych w sprawie parytetów w polityce, choć równość kobiet i mężczyzn to jedna z zasad zapisanych od początku w unijnych traktatach, potwierdzona w Karcie Praw Podstawowych UE.

W dorocznym sprawozdaniu z wdrażania tej zasady Komisja Europejska napisała w tym roku: "Ordynacje wyborcze mają wpływ na zaangażowanie i reprezentację kobiet. Partie polityczne oraz parlamenty (zarówno Europejski, jak i narodowe) należy - zgodnie z zakresem ich kompetencji - zachęcać do podejmowania specjalnych działań służących zaangażowaniu większej liczby kobiet oraz dalszego równoważenia płci proporcjonalnie reprezentowanych na listach wyborczych a w konsekwencji - wśród nominacji na urzędy sprawowane z wyboru".

Politykę równych szans od 1988 r. KE wdraża w praktyce w obsadzaniu komisyjnych stanowisk każdego szczebla. Polega ona nie tylko na dążeniu do względnej równowagi płciowej, ale przede wszystkim ułatwianiu kobietom łączenia życia zawodowego z rodzinnym - bo to dla nich główna bariera w pięciu się po szczeblach hierarchii.

W KE na wyższych stanowiskach kierowniczych minimalny pułap odsetka nowo zatrudnianych kobiet wynosi 25 proc.; na stanowiskach średniego szczebla zarządzającego - 30 proc.; wśród zwykłych stanowisk urzędniczych - 50 proc. Wszystkie te limity zostały przekroczone po raz pierwszy w naborze nowych pracowników 2007 r. Docelowo mają być zwiększane, ale sama KE przyznaje, że napotyka na trudności, z których największą są powolne zmiany mentalności jej pracowników.

Francja

Choć we Francji obowiązuje już od blisko dekady parytet płci na listach wyborczych, mężczyźni stanowią wciąż cztery piąte wszystkich członków krajowego parlamentu. Dzięki prawnemu parytetowi Francuzki zwiększyły jednak znacznie swój udział we władzach samorządowych i w Parlamencie Europejskim.

Zrównanie liczby kobiet i mężczyzn na listach wyborczych jest następstwem uchwalonej w 2000 roku przez francuski parlament tzw. ustawy o parytecie. Nałożyła ona na partie polityczne obowiązek wpisania na listy kandydatów w wyborach samorządowych (miejskich i regionalnych) oraz europejskich takiej samej liczby osób obojga płci. Listy, które nie przestrzegają parytetu, nie mogą być dopuszczone do wyborów.

W mniej rygorystycznej formie parytet obowiązuje też w wyborach do francuskiego Zgromadzenia Narodowego i Senatu. Przepisy precyzują tutaj, że listy wyborcze, które nie przestrzegają tej zasady, są dopuszczane, ale podlegają karom finansowym.

Mimo tych uregulowań kobiety w parlamencie krajowym są wciąż niezbyt liczne. Według danych francuskiego Obserwatorium Parytetu z ubiegłego roku, stanowią one blisko 19 proc. deputowanych izby niższej - Zgromadzenia Narodowego i 22 proc. senatorów.

"Niewielki udział kobiet w parlamencie wynika w dużej mierze z obowiązującego we Francji systemu wyborczego do parlamentu, który nie sprzyja politycznym +outsiderom+, takim jak kobiety czy ludzie młodzi" - powiedziała PAP Mariette Sineau, politolog z paryskiego Instytutu Nauk Politycznych (Sciences Po), specjalistka od problemu politycznego parytetu.

Jak wyjaśniła, to przede wszystkim istniejący we Francji system większościowy w wyborach do Zgromadzenia Narodowego i połowy składu Senatu sprawia, że kobiety rzadko wchodzą do parlamentu. Partie polityczne rzadko bowiem umieszczają je na czołowych miejscach list.

Znacznie większy udział mają Francuzki w Parlamencie Europejskim czy we władzach samorządowych, gdzie obowiązuje ścisły parytet i naprzemienność kobiet oraz mężczyzn na listach wyborczych. Dla przykładu w czerwcowych eurowyborach we Francji wybrano 44 proc. kobiet.

Francuska politolog podkreśliła, że w ostatnich latach obecność kobiet we francuskiej polityce wzrosła. Nadal jednak istnieją - jak to ujęła Sineau - "czarne strefy", jak parlament czy obieralne władze departamentów, gdzie zdecydowanie dominują mężczyźni. "Pod względem politycznej równości kobiet i mężczyzn jest jeszcze wiele do zrobienia" - podsumowała Sineau.

Według francuskiego Obserwatorium Parytetu Kobiet i Mężczyzn, w rządzie Francois Fillona - po niedawnej rekonstrukcji - nastąpił regres pod względem równości płci. Obecnie jest w rządzie około jednej trzeciej kobiet, ale zajmują one głównie mniej istotne stanowiska sekretarzy stanu. Obserwatorium zauważa, że wśród 19 ministrów są tylko 4 kobiety - po odejściu m.in. minister sprawiedliwości Rachidy Dati i minister kultury Christine Albanel.

Niemcy

W niemieckim prawie nie ma sztywnych parytetów dotyczących pełnienia przez kobiety funkcji publicznych. O względnie duży udział kobiet w polityce dbają jednak niektóre partie, które ustalają wewnętrzne zasady.

Jako pierwsi parytet w swojej partii wprowadzili Zieloni, rezerwując dla kobiet co najmniej połowę funkcji partyjnych oraz miejsc na listach wyborczych. Ważne stanowiska w partii, np. przewodniczącego ugrupowania albo frakcji parlamentarnej, zawsze obsadzane są podwójnie - przez kobietę i mężczyznę.

W 1988 r. Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) zobowiązała się do zagwarantowania kobietom co najmniej 40 proc. stanowisk i mandatów przysługujących partii.

Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) długo wzbraniała się przed parytetem i w końcu w 1996 r. wprowadziła jego osłabioną wersję - tzw. kworum kobiece (Frauenquorum). Rozwiązanie to opiera się na niewiążącym zaleceniu, że kobiety powinny sprawować co najmniej jedną trzecią funkcji partyjnych oraz mandatów.

W obecnej kadencji Bundestagu zasiadają 194 posłanki (na 614 miejsc); kobiety stanowią 31,8 procent wszystkich członków tej izby parlamentu. Wraz z kanclerz Angelą Merkel w rządzie Niemiec jest siedem kobiet (na 15 ministerstw).

Wciąż bardzo niewiele kobiet zasiada jednak w kadrach kierowniczych niemieckich koncernów. Według różnych danych stanowią one około 6 do 8 procent członków rad nadzorczych spółek notowanych na giełdzie, a władze w koncernach notowanych w indeksie DAX pełnią wyłącznie mężczyźni. W marcu wprowadzenie stałego parytetu dla kobiet na poziomie 40 proc. do 2013 r. w koncernach notowanych na giełdzie zaproponował szef SPD Franz Muentefering. Kanclerz Merkel stanowczo odrzuca jednak podobne inicjatywy.

Ustawy o równouprawnieniu, obowiązujące w poszczególnych landach, zalecają preferowanie kobiet na stanowiska w administracji, jeżeli kandydaci mają takie same kwalifikacje oraz po przeanalizowaniu indywidualnej sytuacji poszczególnych osób starających się o pracę.

Szwecja

Szwecja ma jeden z najwyższych na świecie odsetków kobiet w polityce, mimo że nie obowiązuje tam oficjalny parytet. Większość partii politycznych dobrowolnie ustala listy wyborcze tak, aby zagwarantować równowagę płci.

Decyzję o zwiększeniu udziału kobiet w polityce szwedzkie partie podjęły w latach 70., na fali toczącej się wówczas ogólnonarodowej dyskusji o równouprawnieniu w życiu publicznym. W 1971 roku jedynie 17 proc. szwedzkich parlamentarzystów stanowiły kobiety, dziś jest to ponad 47 proc. Jako pierwsza na ustanowienie w 1972 roku minimalnej liczby kobiet na listach wyborczych na poziomie 40 proc. zdecydowała się Partia Liberalna. Socjaldemokraci w 1993 roku wprowadzili zasadę "co drugie miejsce dla kobiet"; pozostałe partie również przyjęły wytyczne dotyczące minimalnej liczby kobiet na ich listach wyborczych.

Po ostatnich wyborach parlamentarnych w 2006 roku w 349-osobowym Riksdagu zasiada 165 kobiet i 184 mężczyzn. Największą liczbę posłanek - ponad 63 proc. - ma Partia Lewicy, po około 50 proc. mają socjaldemokraci, Partia Liberalna oraz Partia Zielonych, 43 proc. - Umiarkowana Partia Koalicyjna, a po 37 proc. mają Chrześcijańscy Demokraci i Partia Centrum.

Niemal wszystkie szwedzkie partie sądzą, że kobiety nie są dostatecznie reprezentowane w życiu publicznym w krajach Unii Europejskiej, i zobowiązały się podjąć starania, aby zmienić ten stan rzeczy. Partia Zielonych chciałaby wprowadzenia parytetów w całej Unii, a Partia Centrum jest za zasadą, by co drugie nowo powstające przedsiębiorstwo w UE było kierowane przez kobietę.

W Norwegii, Danii i Islandii parytety, podobnie jak w Szwecji, są ustalane przez poszczególne partie polityczne, natomiast w Finlandii nie ma ich w ogóle. We wszystkich tych krajach udział kobiet w parlamentach narodowych jest na poziomie 30-40 proc. Co ciekawe, dwie duńskie partie zdecydowały się niedawno znieść parytety na wniosek swoich posłanek, które uznały, że obecnie takie środki nie są już konieczne.

W Szwecji duża aktywność kobiet w polityce także nie jest już rezultatem samego parytetu, ale przede wszystkim wynika z uwarunkowań kulturowych. Szwedzi w 1980 roku zmienili konstytucję, ustanawiając następczynią tronu najstarszą córkę królewskiej pary, Wiktorię, podczas gdy według tradycji królem powinien zostać jej młodszy brat, Karol Filip. Warto też wspomnieć, że wysokie stanowisko we władzach regionu sztokholmskiego zajmuje Filippa Reinfeldt, żona obecnego premiera, a żona ministra spraw zagranicznych, Anna Maria Corazza Bildt, dostała się w ostatnich wyborach do europarlamentu.