Aquarius i nie tylko

Popatrzmy nie na lądującą u brzegu Lesbos czy Lampedusy łódź, ale na to, co dzieje się na drugim końcu Afryki.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Dramat ratującego uchodźców na Morzu Śródziemnym statku prawdopodobnie dobiega końca. Ostatecznie płynie do portu w Walencji, gdzie rozbitkowie znajdą pomoc między innymi tamtejszej archidiecezji. Odmowa włoskich władz – powiedzmy to uczciwie – spotkała się nie tylko z aprobatą. O wiele więcej, o czym raczej trudno dowiedzieć się z polskiej prasy, było protestujących. Poczynając od fachowych analiz prawnych, podważających legalność decyzji zamykającej statkowi możliwość wejścia do któregokolwiek portu, przez liczne artykuły krytyczne i spontanicznie organizowane protesty. W pewnym momencie władze Neapolu były gotowe przyjąć statek mimo braku stosownych zezwoleń.

Nie wiadomo kiedy przyjęte zostaną rozwiązania systemowe, pozwalające choć w części rozwiązać problem, którego uniknąć się nie da. Wojny i głód w Afryce pchać będą w najbliższych latach w kierunku Europy setki tysięcy, jeśli nie miliony, szukających schronienia i chleba. Z informacji przekazanych przez Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej można dowiedzieć się, że w największym w tej chwili na świecie obozie dla uchodźców w Bidi Bidi, na granicy Południowego Sudanu i Ugandy, znajduje się 270 tysięcy osób. A to tylko jeden z przykładów.

Trudno będącemu z daleka od dramatu komentatorowi zaproponować konkretne rozwiązania. Ale patrząc na poziom trwającej od miesięcy dyskusji warto zwrócić uwagę na inny aspekt problemu, czyli nasze myślenie o idących na północ rzeszach ludzi.

Lidia Tilotta, współpracowniczka doktora Pietro Bartolo z Lampedusy i zarazem dziennikarka RAI Sycylia, od kilku lat organizuje spotkania w szkołach, opowiadając nie tyle o samym zjawisku imigracji, co o konkretnych historiach ludzi – jak mawia Franciszek – mających swoje imię, nazwisko, godność. Słuchający jej opowieści młodzi często wyznają: „nie sądziłem, że tak może być”.

Zatem popatrzmy nie na lądującą u brzegu Lesbos czy Lampedusy łódź, ale na to, co dzieje się na drugim końcu Afryki. To zaledwie jeden z obrazów.

Zdjęć znajdujących się na pokładzie Aquariusa, a torturowanych w Libii, publikował się będę. Zbyt makabryczne.

Ta rodząca się ze słuchania historii wrażliwość może przydać się w budowaniu zdrowych relacji ze znajdującymi się w naszym otoczeniu niepełnosprawnymi. Jeden z nich wysłał przed kilkoma dniami list do swoich koleżanek i kolegów ze szkolnej ławy. Warto przeczytać tekst, mogący być początkiem kształtowania w sercu i umyśle nowej wrażliwości.

Pisząc ten tekst mam pełną świadomość braku akceptacji wielu naszych czytelników. Ale też wiem, że dla chrześcijanina nie ma innej drogi. Słowa Jezusa z przypowieści o końcu świata nie zostawiają cienia wątpliwości. „Byłem…”