Kościół na wczasach

O harcerzach, charyzmatykach i pływających niewiastach. Z Kościołem w tle.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Gostynińsko-Włocławski Park Krajobrazowy jest olbrzymim kompleksem lasów i jezior. Kilka tysięcy hektarów, przeszło 20 jezior, kilka rezerwatów przyrody. A że do Warszawy i Łodzi blisko, turystów i wczasowiczów nie brakuje. W piątkowe i niedzielne popołudnie szosa przy plebanii bardziej przypomina ulice Marszałkowską i Piotrkowską niż spokojną zazwyczaj drogę wiejską. Podobno w samej okolicy jeziora Skrzyneckiego bywa podczas weekendów ok. 3 tysięcy osób. Co to oznacza dla małej, wiejskiej parafii?

Poza oczywistym faktem dodatkowej, niedzielnej Mszy świętej – niewiele. Oczywiście pozostając na poziomie liczb. Bo jedna Msza więcej to w sumie ok. 150 osób. Zakładając, że na dwóch pozostałych też jest trochę turystów, frekwencja w tej grupie kształtuje się na poziomie 10%. Można biadolić, ale też można dostrzec siłę tej nie zaniedbującej niedzielnego obowiązku (a i bywają w tygodniu) cząstki. Trzy obrazy zatem.

Harcerze. Od lat rozbijają obóz w lesie nad jeziorem Goreńskim. W niedzielne popołudnie zapraszają na mszę polową. Sami przygotowują śpiewy i czytania mszalne. Celebrację kończy niezmiennie stara modlitwa harcerska. W tym roku byli wyjątkowo otwarci na dialog i wspólne poszukiwania sensu Słowa Bożego. Tym zaś, co zwróciło moją szczególną uwagę to bardzo duża grupa przystępująca do Komunii świętej. Przed wyjazdem prosiłem, by zostawili po sobie same dobre wspomnienia. Rzeczywiście, po ich obecności w Środowiskowym Domu Samopomocy, wizytach u rodzin, mówi się o nich tylko dobrze. Ale najlepszym świadectwem jest miejsce po obozowisku. Laudato si w praktyce. Mikołajowi i całej jego kadrze instruktorskiej należą się słowa uznania.

Charyzmatycy. Grupa najbardziej zauważalna. Bo tylko oni rozkładają ręce w czasie „Ojcze nasz”. Najchętniej też wdają się w rozmowy przed świątynią. Któregoś wieczoru rozmawialiśmy o fenomenie włoskiego pielgrzymowania. Młodzież w wieku 20-35 lat. Skąd oni ich wzięli? U nas duszpasterstwo młodzieży kończy się na wybierzmowanych małolatach – zauważył ktoś z przekąsem. W dodatku tylu facetów… A wie ksiądz – zagadnął inny – pierwszy raz poszedłem na spotkanie wspólnoty zaciągnięty przez dziewczynę. Okazało się, że prowadzący spotkanie zajmował się wyłącznie płcią piękną. Stwierdziłem, że to nie dla mnie i więcej nie poszedłem. Na szczęście kilka lat później trafiłem do innej wspólnoty, gdzie było normalnie. Zostałem. O niskiej frekwencji też rozmawialiśmy. Co z tym zrobić? Wszyscy byliśmy zgodni. Odrodzenie Kościoła dokona się za sprawą małych wspólnot, dzięki ich świadectwu, dawanemu nie tyle słowem, co stylem życia. Kilka dni później do wspomnianych młodych Włochów Franciszek mówił: „Kościół bez świadectwa jest jedynie dymem”.

Rozmowy na głębi. Dwie panie pływały. Rozmowy, jak to bywa, na kościelne tematy również zejść musiały. Ja w żadne kościelne organizacje nie wierzę – wyznała jedna z nich. Ależ, proszę pani, Kościół to ja! – brzmiała odpowiedź…

Więc te 10% jest źródłem nadziei. Zaczyn. A przecież nikt po włożeniu zaczynu nie wkłada ciasta do pieca. Ono potrzebuje czasu, by wyrosnąć.