Wzrastanie

Synod – Liturgia – Zaangażowanie – Spójność.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Czas leci. Przed siedmioma laty dzieliłem się refleksjami z wizyty duszpasterskiej w parafii. Szukałem tekstu, ale nawet nasza portalowa wyszukiwarka nie potrafi go znaleźć. Zapodała natomiast jego kontynuację z roku 2012, gdy mały bohater zdążył zaliczyć już obecność w konfesjonale i bez zdrobnień odmawiał Modlitwę Pańską. Dlaczego o nim wspominam? Otóż Norbert od kilku miesięcy jest ministrantem. Poznaje liturgię i uczy się swoich nowych obowiązków. Patrzę na niego z nadzieją. Zapewne w przyszłości będzie dobrym animatorem liturgii i przejmie obowiązki tych, którzy założyli swoje rodziny i wyprowadzili się z parafii.

Przyszedł mi do głowy nie tylko dlatego, że widzę go często przy ołtarzu. Raczej dzięki skojarzeniom z tym, co dzieje się na Synodzie Biskupów. Przedwczoraj informowaliśmy za mediami watykańskimi o wypowiedzi kardynała Géralda Lacroix. Hierarcha dzielił się swoimi spostrzeżeniami z auli, mówiąc jak miłym zaskoczeniem było dla niego odkrycie, iż tak wielu biskupów i młodych mówi o potrzebie pięknej liturgii.

Jednak przewrotność internautów nie zna granic. Sieć komentuje zdziwienie kardynała nie zajmując się liturgią. Bo to niby oczywiste, że wszyscy młodzi jej pragną a księża ją psują, dlatego tak wielu porzuca Kościół. Przekonanie wyssane z palca. Na piękną, wręcz porywającą liturgię składa się ciężka praca rodziców, księży, nauczycieli religii i katechetów, zespołów liturgicznych, wszystkich kładących fundamenty domu wiary.

Śmiało możemy zaryzykować twierdzenie, że liturgia jest dla wierzącego punktem dojścia i wyjścia zarazem. Zatem co sprawia, że człowiek dochodzi do potrzeby pięknej liturgii? Pisał o tym na stronach Więzi ksiądz Andrzej Draguła: „Młodzieży trzeba dać pragnienie Boga. Ona już sobie znajdzie drogę, by to pragnienie zaspokoić. O tym pisał właśnie Cioran. O Kościele, który jest przestrzenią dramatu zbawienia. O Kościele, w którym można i trzeba stawiać ważne pytania o sens. O Kościele, w którym odpowiedzi nie sprowadza się do utartych formuł i zalecanych praktyk. O Kościele, który intryguje swoim duchowym bogactwem. Tego się nie zrobi, konstruując tabelkę praktyk pobożnych w Excelu.”

Dowodem jak celne są uwagi księdza Draguły są reakcje młodych na auli. Obserwująca Synod od wewnątrz Beata Zajączkowska napisała dziś:

Przy czym warto zauważyć, że młodzi audytorzy reagują w ten sposób nie tylko na wypowiedzi o liturgii. Także, a może nawet mocniej, gdy mowa o peryferiach, sposobach reagowania na brak pracy i perspektyw, czyli o tych wszystkich miejscach, gdzie spontanicznie potrafią się zorganizować i skutecznie zaangażować. Instrumentum Laboris doceniło tę piękną cechę młodego pokolenia.

Liturgia i zaangażowanie. Czyli spójność. Pytali o nią w sobotę młodzi, dzielił się swoimi refleksjami Franciszek. Temat ważny w kontekście niebezpieczeństwa zamknięcia się w sobie, niezdolności do nawiązania relacji, traktowania liturgii i małych wspólnot jak miejsca ucieczki przed problemami w domu, szkole i pracy. Nade wszystko przeżywania liturgii jako rzeczywistości zamkniętej, różnej od codzienności, w jaką jesteśmy zanurzeni.

Dobra, piękna liturgia – co zauważył już Sobór Trydencki – buduje podwójną relację: z Bogiem i z bliźnimi. Jeśli nie buduje, a nawet oddziela od bliźnich, nie jest dobra, choć czasem piękna. Przed laty, na Spotkaniu Europejskim w Pradze, zwrócili na ten problem uwagę młodzi Włosi z Bari. Tego pięknego miasta świętego Mikołaja, gdzie lądował Pierwszy Korpus Andersa, gdzie wydrukowano pierwsze egzemplarze Orła Białego i gdzie przez lata fundowano stypendia dla studiujących we Włoszech Polaków. Opowiadaliśmy o naszym zaangażowaniu w parafii. Czyli niedzielna i czwartkowa Msza święta, małe grupy dzielenia się Słowem, przygotowanie parafialnych rekolekcji i wakacyjne wyjazdy. Wydawało się dużo. Tymczasem Włosi zapytali: „To wszystko? – Tak. – To jesteście na bardzo dobrej drodze, aby zacząć coś robić w parafii.” Młodzi Polacy przeżyli szok, z którego na szczęście szybko się otrząsnęli. Choć inną sprawą jest szybkość, z jaką ich zapał próbowano gasić.

W tym momencie trzeba postawić ważne, aczkolwiek trudne i bulwersujące pytanie. Czy dla wielu ludzi Kościoła nie jest wygodniejszą sytuacja, gdy młodzi siedzą na kanapie? Odpowiedź wcale nie jest oczywistą.

Gdy mowa o punkcie wyjścia, czyli o rozesłaniu – „Idźcie…!” – warto na zakończenie przytoczyć refleksję, jaką podzielił się wczoraj jeden z synodalnych audytorów:

Bo w sumie o to chodzi Panu Bogu. By drzewo figowe było nie tylko piękne. Alei rodzące owoce.