Testament

Im dalej od powstańczego zrywu tym bardziej obrasta on legendą. Źle czy dobrze?

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Raczej drugie. Wspólnota potrzebuje spoiwa. Składają się nań relacje, wartości, wspólne cele i – wreszcie – legenda. Pewnie dlatego Stanisław Brzozowski jedno z najważniejszych dzieł życia zatytułował „Legenda Młodej Polski”. Czytelnik zapewne będzie zdziwiony brakiem w niej barwnych opowieści, podnoszących ciśnienie historii. Legenda, wychodząc od tego, co minione, wybiega ku przyszłości nieodgadnionej, jest jak przewodnik, prowadzący za rękę ku temu, co jeszcze niezdobyte, niezrealizowane, zaledwie poczęte w umysłach.

Im dalej od powstańczego zrywu tym więcej z legendą walczących. Co w pewnym sensie wydaje się zrozumiałe. Nie ten czas, nie ten historyczny kontekst, inne wartości wysuwają się na pierwszy plan. Ktoś, komu wolność została podana na tacy, ze zdziwieniem słucha ostatnich, wychodzących z ust odchodzącego pokolenia, opowieści o marzeniach młodych, przemierzających ulice pośród walki z radością i dumą w sercach. Bo nareszcie wolni, wydobyci z upokorzenia, z odzyskaną godnością.

Jedni i drudzy mogą obok siebie, a nawet razem, żyć, pracować, kochać, spotykać się ze sobą. Życie daje wiele przykładów. On, nie mając jeszcze ukończonych osiemnastu lat, poszedł z braćmi walczyć w kampanii wrześniowej o Warszawę. Zapłacił raną i niewolą. Siostra jego żony cudem ocalała wraz z dzieckiem z rzezi Woli. Słowo powstanie wywoływało u niej dreszcze, bladła i mdlała, wołała by więcej nie mówić. Trauma. Mimo zasadniczych różnic nie walczyli ze sobą, nie skakali sobie do oczu. Przeciwnie. Spotykali się, zasiadali razem u stołu, wspólnie wychowywali dzieci, darzyli się nawzajem szacunkiem. Różnica doświadczeń nie zaowocowała kopaniem rowu i wzajemnym oddalaniem się od siebie.

Być może obydwoje mieli świadomość, że wojna i powstanie nie zakończyły się w momencie złożenia broni i wywieszenia flag. Najpierw białej, później białoczerwonej. Być może mieli świadomość, że prawdziwa walka zaczęła się wówczas, gdy przygasły zgliszcza wojennej pożogi, a serca ludzkie odkryły krwawiące wojną rany. Być może znali tę przepiękną modlitwę Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, błagającego Bogarodzicę, by nagięła „pochmurną broń naszą, gdy zaczniemy walczyć miłością”.

Spotkać się i zasiąść przy wspólnym stole, razem wychowując dzieci, darząc się szacunkiem. Bez względu na różnicę doświadczeń. „Być może” zastępując „nie ma innej drogi”. Jeśli mamy pozostać ludźmi, ocalić człowieczeństwo.